Rozdział 12

29 2 2
                                    


Klaus pov

- Dlaczego oszczędziłeś tę dziewczynę Niklaus? - Spytał mój brat.

Minęło trzy dni od naszej wizyty w posiadłości Salvatore. Dopiero dzisiaj mieliśmy okazje się spotkać, ponieważ Elijah załatwiał sprawy poza miastem. Wiedziałem, że gdy tylko wróci padnie to pytanie. Siedzieliśmy w naszym salonie popijając burbon. Był wieczor na zewnątrz było ciemno, pomieszczenie oświetlały świece i palący się kominek.
Mój wzrok wbity był w szklankę, którą trzymałem w dłoniach. Była praktycznie pusta, przy każdym ruchu słychać było kostki lodu..
Kręciłem szkłem w mojej dłoni intensywnie myśląc nad odpowiedzią.
- Jakie to ma znaczenie ? - Spytałem od niechcenia licząc,że odpuści.
- Jestem po prostu zdziwiony twoim aktem łaski. - Westchnął wiedząc, że ta rozmowa nie doprowadzi nas do niczego.
- Znalazłeś czarownice ? - Zadałem pytanie. Czas zmienić ten durny temat. W końcu mamy ważniejsze sprawy.
- Tak, mamy czarownice. To Ericka. - Powiedział przyglądając mi się uważnie.
- Ericka Torres. - Zaakcentowałem jej pełne nazwisko. Ta wiedźma była stara przyjaciółką mojego brata. Łączyło ich coś więcej wiele lat temu. Jednak wszyscy wiedzą, że wampir i czarownica to złe połączenie.
- Ufam jej, jest gotowa nam pomóc gdy nadejdzie  taka potrzeba. - Nic nie powiedziałem tylko kiwnąłem głową na znak, że się zgadzam.
- Dokąd idziesz? - Spytał, gdy zobaczył, że kieruje się w stronę drzwi.
- Pracować nad planem. - Odpowiedziałem wymijająco opuszczając nasz dom.

Tak naprawdę chciałem się przespacerować. Na spokojnie pomyśleć co takiego szykują bracia Salvatore i wiedźma.
Idąc droga wzdłuż parku nie mogłem uwierzyć własnym oczom. To dopiero niespodzianka Alison Hilton siedząca na ławce. Widzę, że świadomość tego co się dzieje wokół dalej jej niczego nie nauczyła. Żyje w świecie przepełnionym niebezpiecznymi istotami a mimo to dalej ryzykuje chodząc samotnie wieczorami na spacery.
Na pierwszy rzut oka było widać,że jest przemęczona tym wszystkim i zmartwiona swoją przyszłością w tym bezlitosnym mieście.

- Witaj Alison. - Powiedziałem gdy już znalazłem się za plecami blondynki.     

Alison pov

- Klaus. - Powiedziałam kolejny raz nie mogąc uwierzyć w swojego pecha.
- Nie za późno na takie przechadzki? - Spytał pierwotny przysiadając się na ławce.
- Musiałam ochłonąć za dużo się ostatnio wydarzyło. - Odpowiedziałam z wyrzutem. 
- Powinnaś być raczej oburzona zachowaniem swojej małej wiedźmy. - Warknął Klaus. Chyba poczuł się zaatakowany moimi wyrzutami.

Byłam zła, byłam cholernie zła. Znajdowałam się po środku wojny i miałam wrażenie, że jestem jedyną, która chce pokoju.
Wiem też, że Emily ma trochę racji. Klaus jest potężny i zawsze będzie nas krzywdził. Ma racje mówiąc, że nasze życie nie może być zależne od jego humoru.
- Czego oczekujesz ? Atakujesz niewinnych Klaus. Jesteś jak tornado, które niszczy wszystko na swojej drodze. Wszyscy się ciebie boja i mają ku temu milion powodów. Nie mów, że jesteś zdziwiony,że co druga osoba na tej planecie chce cię zabić. - Wylałam z siebie wszystkie emocje. Być może nie był to najlepszy pomysł ale tego potrzebowałam.
- Możecie myśleć co chcecie i jak chcecie. Mam za sobą krwawą historie i jestem świadomy,że będzie się ona za mną ciągnąć już na zawsze ale bądź pewna Alison, że jeżeli którekolwiek z was stanie mi na drodze nie będę miał litości. - Odpowiedział bacznie mi się przyglądając. 
- Dlaczego tak bardzo zależy ci na krwi Eleny i na tych hybrydach ? Wiesz, że gdybyś odpuścił ją sobie nie byłoby problemu a Emily oswoiła by się z myślą, że możemy tu funkcjonować razem. - Próbowałam nakłonić go do spojrzenia na to z innej perspektywy.

Niestety był to błąd. Pierwotny błyskawicznie przygwoździł mnie do jednego z drzew znajdujących się w parku.
- Nie mieszaj się w sprawy, które cie nie dotyczą.- Zasyczał a jego złość emanowała z kilometra.
- Oczekujesz ode mnie, że nie będę z tobą pogrywać a sam nie potrafisz mi wytłumaczyć dlaczego mam tego nie robić. - Warknęłam próbując wyswobodzić się z jego uścisku niestety na marne, był bardzo silny.
- Elena jest jedyna drogą, żebym mógł stworzyć hybrydy. Wszyscy którzy będą próbowali mi w tym przeszkodzić zginą. Naprawdę nie rozumiem dlaczego ty i twoja przyjaciółka wmieszałyście się w to. Nie pojmujesz tego Alison ? No dalej jesteś inteligentna. - Ciągnął pierwotny nie co poluźniając swój uścisk.
- Chcesz powiedzieć, że jeśli odsuniemy się od tego zostawicie nas w spokoju ?- Spytałam z niedowierzaniem.
- Mała wiedźma nigdy nie była moim celem. Zresztą ty też. - Odpowiedział puszczając mnie. Wreszcie staliśmy w normalniej odległości.
- Nawet po tym co się wydarzyło? - Spytałam, chcąc się upewnić.
- Jeżeli ty i twoja wiedźma przestaniecie się mieszać a najlepiej wyjedziecie z tego miasta włos z głowy wam nie spadnie.
- Mamy opuścić miasto? Dlaczego w ogóle proponujesz mi takie wyjście? Myślałam, że najpotężniejsza hybryda na świecie nienawidzi ludzi i nie ma zamiaru się targować.
- Widzę, że ty naprawdę chcesz zginąć. - Zadrwił pierwotny.
- Nie o to chodzi. Wiesz przecież o czym mówię. Zreszta, Emily jest tak zawzięta na punkcie tych czarów i tego miasta, że chyba nigdy nie odpuści. - Powiedziałam zrezygnowana.
- W takim razie będziesz musiała wybrać między spokojnym życiem a szybką śmiercią.
- Znasz moja przyjaciółkę. Ona się nigdy nie poddaje. Zaryzykuje, skoro do tej pory mnie nie zabiłeś może uda mi się przetrwać. - Tymi słowami zakończyłam nasza rozmowę. Napięcie się odwróciłam i ruszyłam w stronę domu.

Klaus pov

- Dlaczego ludzie nie korzystają z tego, że akurat mam dobry humor. - Powiedziałem na głos, spoglądając na odchodzą Alison. Blondynka gdy to usłyszała zatrzymała się.
- Właśnie o to chodzi Klaus. Skoro mamy zginąć bo będziesz miał gorszy dzień wolimy zginąć walcząc z tobą. A teraz pozwól mi odejść albo już mnie zabij.- Powiedziała twardo moja towarzyszka. Kolejny raz mnie zaskoczyła. Jest taka zmienna.
- Dziś mam dobry humor wiec uciekaj zanim zmienię zdanie. - Odpowiedziałem znikając.

W wampirzym tempie pojawiłem się pod swoim domem. Gdy chciałem wejść do środka wpadłem na swojego brata.
- Co tym razem ? - Spytałem brata przewracając oczami. Jemu jednak nie było do śmiechu.
- Niklaus, trumny z ciałami naszej rodziny zginęły.
Zamarłem rozumiejąc dlaczego Elijah był taki poważny.

- Przechytrzyli nas bracie. Wojna się rozpoczęła.

Times of the ripperWhere stories live. Discover now