Dealereq zawsze był przekonany, że bycie poza swoim ciałem nie mogło być dobrym przeżyciem. I teraz okazało się, że miał rację. Stanie i patrzenie się z boku na to, co twoje ciało robi, bez żadnego wpływu na to co się działo, nie było fajne. Dodawało to do tego okropnego uczucia bezużyteczności, które już od jakiegoś czasu gościło z tyłu głowy szatyna.
Jego ciało było poza jego kontrolą od czasu, kiedy Herobrine go przejął. Dealereq był pewien, że to nie Zapomniany nim kontrolował w każdym momencie, a bardziej było to w stylu relacji z Enderem. Jeśli zamarzyło mu się, żeby mężczyzna coś zrobił, to ten nie miał wybory, jak tylko posłuchać rozkazu.
Był on teraz jedynie pasażerem i jak jego ciało chciało coś zrobić, albo było do czegoś przekonane, to Dealereq mógł na to jedynie patrzeć.
Więc kiedy zrozumiał on, że kierują się do obserwatorium, które znajdowało się na jednym z końców wyspy, próbował zrobić wszystko, żeby się zatrzymać. Jeszcze nigdy nie był on tak zdesperowany, żeby postawić na swoim.
Jednak mimo niesamowitego wysiłku, jaki w to włożył, nic nie udało mu się zdziałać. Dziękował on niebiosom, kiedy Doknes uchylał się przed jego ciosami i prawie zatrzymywało się jego serce, za każdym razem jak ostrze siekiery mijało blondyna o centymetry. Na szczęście, wyglądało na to, że Herobrine chciał Damiana żywego. Więc kiedy ciało dostało możliwość finalnego zakończenia żywota jego przyjaciela, jedynie znokautowało go tępym końcem broni.
Kiedy niósł tak nieprzytomne ciało Huberta przez dżunglę, mógł dopiero zobaczyć jak bardzo zmienił się on przez te tygodnie, podczas których się nie widzieli.
Ciało blondyna było o wiele cięższe niż przedtem, jednak nie wyglądało na to, żeby przybrał on na wadze. Jednak pomimo całej tej masy mięśniowej, Karol nadal mógł wyczuć wystające kości i zobaczyć zapadłe policzki Doknesa. Z tego co zauważył wcześniej, również z jego oczu zniknął ten dziwny, pełen nadziei blask. W teorii była to ta sama osoba, ale naprawdę nie dało się przeoczyć tego jak bardzo zmienił się jego przyjaciel, tylko przez ich ponowne rozstanie.
Ciało zaniosło blondyna do jednej z jaskiń pod domkiem na górze. Przez chwilę Dealereq bał się, że chce zabrać go do wymiaru Herobrine'a, jednak zaniosło ono go do jednej z odnóg, odchodzących od komnaty z czerwonym portalem. Tam z tego co szatyn pamiętał, było coś w rodzaju więzienia, które Herobrine polecił wybudować Dilerowi.
Nie było ono duże. Takie akurat na jedną osobę.
Właśnie tam, kiedy otwarły się zakratowane drzwi, ciało wrzuciło nieprzytomnego Doknesa. Potem drzwi do celi automatycznie się zamknęły, zostawiając Dealereq'a samotnie na zewnątrz.
Wtedy poczuł on, że ciało rozluźnia się, najwyraźniej nie mając więcej rozkazów do wykonania. Szatyn zastygł więc w miejscu, mogąc jedynie patrzeć na przyjaciela.
O ile łatwiej było, gdyby ten się obudził. Znając jego osobowość, zacząłby gadać tylko po to, żeby wypełnić ciszę, która zaległa w jaskini.
Z jakiegoś powodu, ta sytuacja była bardzo podobna do tego, co stało się podczas jednego z ich pierwszych spotkań z Herobrinem. Mała cela, zamiast zwierząt, uwięziony był Doknes, no i ten absolutny brak opcji i bezużyteczność, którą czuł Dealereq.
Nic nie szło po jego myśli, sprowadzając go dosłownie w prawie to samo miejsce, z którego zaczęli. Czy to oznaczało, że zaraz wszystko się polepszy, tylko po to, żeby jeszcze bardziej się na niego zwalić? Czy było w ogóle możliwe, żeby było gorzej?... Kogo on oszukiwał. Zawsze mogło być gorzej. A w tym przypadku było to tak oczywiste jak to, że grawitacja istnieje.
CZYTASZ
Minecraft Herobrine: Facing Your Demons
FanfictionTeraz, kiedy widział jak krawędź dołu - do którego został wrzucony - znika z jego pola widzenia, zrozumiał. Nigdy nie spadał dla siebie. Jednak, kiedy jego żywot miał dobiec końca, nie wydawało się to takie złe. W końcu ratował swojego najlepszego p...