Doknes stał po środku pola, na którym przygotował swoją operację. Testował on po raz ostatni wszystkie mechanizmy, chcąc mieć pewność, że nic nie zawali, jak będzie tego potrzebował.
Ostatnie spotkanie Dealereq'a w lesie trochę obmyło mu oczy. Otworzyło je na to, że jego przyjaciel, pomimo zwykle bycia tym mądrzejszym, jest niesamowicie łatwy do zmanipulowania.
Jeśli Herobrine wbił mu się do głowy, to było bardzo prawdopodobne, że Karol nie zrozumie swojego błędu, dopóki nie będzie za późno
O to właśnie bał się Doknes. Że nie zdąży go uratować, zanim Zapomniany przejmie całkowitą kontrolę.
Od czasu zobaczenia przyjaciela w lesie, minęły tylko dwa dni, więc miał on nadzieję, że nic jeszcze się nie stało. Wyglądał on wtedy jeszcze na wolnego. Może sprawiał wrażenie bardziej... podupadłego niż kiedyś, ale jednak nadal był sobą.
Najbardziej Damiana niepokoił jednak Ender. Co musiało się stać, że ta istota ożyła i dodatkowo, pracowała teraz z szatynem. Ta nie wiedza była nie do zniesienia.
Blondyn obszedł jeszcze raz dookoła swoją wykopaną polanę. Wszystko było na swoim miejscu. Cała pułapka była gotowa na pokonanie Herobrine'a. Teraz tylko było pytanie, czy zadziała.
Zimno dawało się Doknesowi we znaki. Pomimo nowego swetra, nad którym spędził pół nocy, pogoda zmieniła się już tak, że mężczyzna nie zdziwiłby się, jeśli nagle zaczął padać śnieg. Jedyne co teraz dawało mu ciepło to dwa doły z lawą i wnętrze obserwatorium, w którym na noc rozpalał ognisko. Teoretycznie wszystko mogło zająć się ogniem, ale lepiej było płonąć, niż marznąć.
Las dookoła jego pułapki zaczął już całkowicie obumierać. Krzaki, które wcześniej zostały przycięte tak, aby zagradzały drogę, wypłowiały i były niczym więcej niż tylko suchymi badylami. Zwierzęta też przestały się już całkowicie pojawiać i Doknes żył teraz na rezerwach solonego mięsa, które przygotował sobie na zapas. Wiały też agresywne północne wiatry, przez które ciężko było przejść, nawet jeśli blondyn przybrał na masie przez ostatnie tygodnie pracy.
Musiał on teraz obmyślić jeszcze, jak zwabić Herobrine'a do tej dziury.
Więc kiedy usiadł w obserwatorium na podłodze, po rozpaleniu ogniska, zaczął myśleć.
Uważał, że najłatwiej byłoby wykorzystać to, że Dealereq chciał po niego wrócić. Skoro chciał on wypędzić jakiegoś "demona", to musiał przyjść po Doknesa. Teraz, jak blondyn nie próbował się już ukryć, było to o wiele łatwiejsze. Jedynym problemem było to, że mężczyzna nie mógł kontrolować kiedy i jak przyjdzie po niego przyjaciel.
Czy byli oni w ogóle dalej przyjaciółmi?
Hubert położył się na swoim wełnianym posłaniu. Naprawdę chciał, żeby to wszystko się skończyło. Walka z Herobrinem trwała już zdecydowanie za długo, ciągnąc się za nim od maja. Nawet przed tym wszystkim życie Damiana nie było usłane różami, a bardziej przypominało pole minowe.
Najpierw ta przeklęta wyspa, na którą wrócił po tak długim czasie, szukając schronienia. Potem Syberia, gdzie przez większość czasu zdawało mu się, że wariuje. Następnie safari, na którym było jeszcze gorzej z tymi wszystkimi psychopatami, a na koniec jeszcze podróże w czasie, o których zdecydowanie wolał zapomnieć.
Nie ważne co się działo w ich życiu, po każdej przerwie w całym tym rollercoasterze wydarzeń, było tylko gorzej. Kolejna makabryczna przygoda, nad którą nie mieli panowania.
Oczywiście był trzyletni zastój, podczas którego "Gildia Podróżników" nie funkcjonowała, ale całe to nieszczęście wróciło... i to trzy razy mocniej.
CZYTASZ
Minecraft Herobrine: Facing Your Demons
FanfictionTeraz, kiedy widział jak krawędź dołu - do którego został wrzucony - znika z jego pola widzenia, zrozumiał. Nigdy nie spadał dla siebie. Jednak, kiedy jego żywot miał dobiec końca, nie wydawało się to takie złe. W końcu ratował swojego najlepszego p...