Chapter 1 - sms

195 6 0
                                    

Zabrałem wszystkie potrzebne na trening rzeczy do torby. Miałem dokładnie dziesięć minut żeby dojechać na miejsce, przebrać się i być na czas. Trener nie znosił spóźnień i był strasznym dupkiem, więc nie wykluczone że wywaliłby mnie jeśli tylko bym się spóźnił. Wsiadłem na rower, przerzucając torbę przez ramię. Na moje szczęście sala treningowa była bardzo blisko mojego domu, więc już po pięciu minutach byłem na miejscu. Przed drzwiami sali przywitałem naszego woźnego. Pan Clark był chyba najmilszą osobą, która pracowała w całej tej szkole. Powitał mnie przyjaznym uśmiechem i wymamrotał, że prawie się spóźniłem, znowu. Po czym pociągnął wózek z miotłami, mopami i innymi tego typu rzeczami za sobą. Zniknął za zakrętem, a ja nie wiem dlaczego odprowadzałem go wzrokiem. Gdy wszedłem, na sali byli już prawie wszyscy. Przebrani w głupie, szkolne  stroje. Wrzucali piłki do koszy. Trenera nadal nie było, więc albo się spóźniał albo siedział w swojej klaustrofobicznie małej kanciapie, którą zwykł nazywać "biurem". Przemknąłem ukradkiem do szatni, nie witając się z nikim. Naciągnąłem ten kretyński czerwony strój ze złotymi wstawkami. Kończyłem wiązać buty kiedy do pomieszczenia wbiegł zdyszany Josh. Młodszy brat mojej najlepszej przyjaciółki. Nigdy nie przychodził tak późno, zawsze był pierwszy. Kochał koszykówkę jak nikt inny, a poza tym musiał być jednym z najlepszych bo jako jedyny dostał się do drużyny w pierwszej klasie. 

-Josh, co tak późno? - wydawał się zdezorientowany, kiedy opadł na ławkę obok mnie.

-Ten dupek, Logan...Zerwał z Clary. - Poczułem jak wraz z jego słowami narasta we mnie złość. - Przez sms'a. Pieprzonego sms'a.

Rzucił koszulkę gdzieś w głąb pomieszczenia i nerwowo zaczął szarpać się z zamkiem swojego plecaka. Patrzyłam na niego osłupiały, choć w środku się we mnie gotowało. Ten cholerny śmieć, właśnie był na sali. Tak niewiele dzieliło mnie od spuszczenia mu porządnego łomotu. Podniosłam się powoli. Josh zatrzymał mnie mocnym szarpnięciem zanim przekroczyłem próg szatni. 

-Niall, pomyśl dwa razy za nim coś zrobisz. On jest synem trenera, wyrzuci cię na zbity pysk jeśli tylko tkniesz Logana. A wtedy ze stypendium nici. Nie rób tego.

Przełknąłem ślinę, starając się miarowo oddychać. Nadal byłem wściekły, ale...

-Ten szmaciarz skrzywdził Clary, zerwał z nią! Nawet nie miał odwagi żeby powiedzieć jej to w twarz! - krzyknąłem. Nie mogłem tak tego zostawić.

-Nie mówię, że nie chcę żeby dostał za swoje. Ale nie tu, nie teraz. Tak naprawdę nic mu nie zrobisz, a tylko wpadniesz w kłopoty. Poza tym Clary, dobrze wiesz że mimo wszystko jej na nim zależy. Tylko pogorszysz sprawę, dla siebie, dla niej. Dla wszystkich. Po prostu nie rób nic głupiego okey? Tak naprawdę miałem ci nie mówić, Clary mnie o to prosiła. 

Przytaknąłem, ale wiedział dobrze że nie mogę tego tak zostawić i ja też to wiedziałem. Musiałem coś zrobić, choć jeszcze nie do końca wiedziałem co. Jedyne na co miałam teraz ochotę to pójść do Clary, zobaczyć co z nią...

-Kiedy z nią zerwał? - zapytałem. Josh potrząsnął głową, jakby chciał z niej wyrzucić wszelkie myśli.

-Jakąś godzinę temu. 

-Okey, przebieraj się młody. 

Wyszedłem z szatni gdy tylko zawiązałem buty, a moja twarz przestała być czerwona z powodu złości, co nie oznaczało że już mi przeszło. Zaraz za mną podążył Josh. Stawiliśmy się w sali dokładnie kilka sekund przed trenerem. Zanim z kanciapy, "biura" wyszedł uśmiechnięty Logan. Jakby nigdy nic przeszedł przez salę z cholernym uśmiechem, przybijając piątki kilku chłopakom z drużyny. DUPEK.

-Horan dobrze wiem, że się spóźniłeś. Widziałem cię, masz szczęście że musiałem coś załatwić więc dzisiaj ci odpuszczę...

Wtedy przez głowę przeszedł mi pomysł i bez dłuższego zastanowienia, otworzyłem usta.

Pod kontrolą (n.h)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz