Noc 5

303 12 2
                                    

Levi POV

Obudziłem się, gdy zachodziło słońce. Wszystko mnie bolało i czułem się strasznie słabo. Czułem obok siebie ciepłe ciało. Obróciłem głowę, by spojrzeć w szmaragdowe oczy Erena.

- Wyspał się kapitan? - spytał lekko się uśmiechając.

- Mów mi Levi, jak jesteśmy sami. - szepnąłem. - A odpowiadając na Twoje pytanie : Tak.

- To dobrze. - powiedział i utkwił wzrok w suficie. - Pani pułkownik miała się zdrzemnąć, a śpi już prawie całą dobę.

Spojrzałem na niego.

- Która godzina? - spytałem, ale zaraz pokręciłem głową. - Nie mów.

Eren POV

Byłem w niebowzięty. Leżałem obok kaprala i on pozwolił mówić do siebie po imieniu! Chciałem zacząć w kółko mówić jego imię na głos, ale się powstrzymałem. Irytowałoby go to. Może nawet by mnie wykopał z łóżka. Levi, Levi, Levi, Levi. Śliczne to imię. Nie wiem czemu miałem potrzebę siedzieć obok niego. Było to takie miłe i relaksujące...

- Eren! - zawołał zdenerwowany Levi, a ja się spiąłem. - Czy ty mnie w ogóle słuchasz?!

- Yyy... no nie?

- Eh. Tak to jest z bahorami.

- Czemu mnie tak nazywasz? - zapytałem udając zaskoczenie.

- Bo zachwujesz się jak dzieciak. - powiedział czarnowłosy. - I nie słuchasz, choć mówię ważne rzeczy.

Spojrzałem na niego zaskoczony. Ważne?!

- Powtórzysz? - spytałem cicho.

- Nie. Już nieaktualne.

Westchnąłem. Czemu kapral zachowuje się tak... tak... księżniczkowato? On zawsze taki był?

- Levi, proooszę! - powiedziałem i przytuliłem się do niego, mocno go ścisnąłem. Czarnowłosy głośno syknął
Właśnie wtedy przypomniałem sobie o jego ranie. - Przepraszam! Będzie trzeba zmienić opatrunek.

Levi tylko coś mruknął i zamknął oczy. Po chwili jego oddech się ustabilizował i mężczyzna zasnął. Wyglądał tak uroczo gdy spał. Nie był w stanie nikogo skopać, ani zabić i do tego wydawał się być taki bezbronny. Ogarnąłem z jego oczu, czarę jak smoła włosy. Uroczy. Chciałbym, abym częściej mógł oglądać go w takim stanie.

- Długo jeszcze będziesz się gapił? - usłyszałem głos. Tak się przestraszyłem, że aż podskoczyłem.

- Nie! Przepra...

- Nie przepraszaj! Działasz mi tym na nerwy! Ehhh... pomożesz mi zmienić opatrunek?

- Hai!

- To nie jest rozkaz. - gdy już miałem coś odpowiedzieć, on tylko westchnął i dodał. - Nieważne.

Ostrożnie usiadł na łóżku, ale widać po nim było, że go to boli. Biedny kapral. Sam musiał się zmierzyć z tytanem i to dodatkowo odmieńcem!

- Przynieś bandaże i ciepłą wodę. - usłyszałem głos czarnowłosego. - Szybko.

Byłem głową i poleciałem do laboratorium Hanji. Ona zawsze ma tony bandaży i hektolitry ciepłej wody. Szybko stare błędy laboratorium porwałem potrzebne rzeczy i wróciłem do pokoju kaprala. Levi siedział na łóżku beż koszulki i powoli odwijał bandaż, krzywiąc się przy każdym ruchu. Jak zaczarowany patrzyłem na jego ostrożne ruchy i genialnie widoczne mięśnie, rysujące się na jego klatce piersiowej.

- Przyniesiesz się tu bliżej, czy dalej będziesz się gapił? - powiedział Levi, lekko się rumieniąc. On. Się. Zarumienił!

- Postoję sobie i popatrzę. - mruknąłem.

- Tch. - syknął i jeszcze bardziej się zarumienił.

Boże jak on słodko wygląda gdy się rumieni! Nagle jego ręką zadrżała i wypuścił z niej zebrany do tej pory bandaż.

- Rozpraszasz mnie. - syknął.

Powolnym krokiem podeszłem do niego. Ustawiłem miskę na ziemi a czyste bandaże położyłem obok niego na łóżku. Zebrałem  bandaże które wypuścił i zacząłem powoli je odwijać.  Skupiłem się na mojej robocie tak by nic mu nie zrobić. Gdy odwinąłem cały bandaż skrzywdziłem się. Jego rana nadal krwawiła i się packała. Wyglądało to ohydnie. Na szczęście nie była głęboka. Wstałem i podszedłem do miejsca w którym zostawiłam apteczkę. Wyjąłem z niej jodynę i gazę. Wróciłem z powrotem do Levia, który uważnie studiował każdy mój ruch. Było to trochę krępujące ale postanowiłam się tym nie przejmować. Odkaziłem jego ranę i przykryłem gazą po chwili obowiązujące ją bandażem.  Teraz czynność odbywała się w drugą stronę, nie odbijam a zawijam. W końcu skończyłam pracę. Zbierałem z ziemi brudny bandaż kiedy poczułem pod moją brodą zimne palce. Uniosły moją głowę do góry i moje usta złączyły się z ustami kaprala. Byłem zaskoczony ale, pocałunek był tak delikatny i przyjemny że zatraciłem się w nim bez opamiętania. Po chwili które trwała według mnie zbyt krótko, Levi przerwał pocałunek wstał i wyszedł z pokoju. Położyłam się na łóżku kaprala i przyłożyłem palce do moich warg. Nadal czułem jego usta na moich, niczym ciepły podmuch wiatru. Po chwili zasnąłem.

☆☆☆
Jeszcze jedna? Dwie noce?
Miłego dnia/nocy!

☆☆☆Jeszcze jedna? Dwie noce? Miłego dnia/nocy!

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Noc ereriOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz