Rozdział 11

167 18 5
                                    

Okolica zamilkła, gdy późnym wieczorem słońce ustąpiło miejsca jasnemu księżycowi, a ciemność wokół rozświetlał jedynie płomień otulający drewniane deski. Wszyscy wrócili do swoich mieszkań, by odpocząć po całym dniu lub uszykować się na nocne wypady. Jedynym dźwiękiem dochodzącym do uszu był szelest liści spowodowany chłodnym wiatrem. Zapach dymu mącił zmęczony umysł.

- Chcesz już wracać? – spytała Lexa, naciągając orzechową bluzę przez głowę.

Może i zaświaty dla wielu były idealne, bo oferowały szansę na drugie, pełne wygód życie, ale nawet tu pogoda gwałtownie się zmieniała. W prognozie zapowiadano ciepłą noc, natomiast chłodny wiatr całkowicie temu przeczył.

- Jeszcze nie. – Octavia nareszcie zdjęła kaptur z głowy, teraz i tak nikt jej nie zobaczy. – Nigdy przedtem nie siedziałam przy ognisku.

- Przy ognisku zazwyczaj opowiada się różne historie – zaczęła niepewnie, nie chcąc jej zestresować. – W takim razie odpowiedz mi na jedną rzecz. – Przesunęła się na kocu, by znaleźć się bliżej źródła ciepła i móc nieco ogrzać dłonie. – Często o coś pytam, ale zdałam sobie sprawę, że nigdy przedtem nie poruszyłam jednej z najważniejszych kwestii.

- Mianowicie? – spytała podejrzliwe, przeczuwając temat nadciągającej, nieprzyjemnej konwersacji.

- Jakie jest Niebo?

Po wypowiedzeniu tych słów na głos spojrzała ukradkiem na przyjaciółkę. Octavia momentalnie napięła mięśnie ramion, a jej twarz stężała. Starała się nie zdradzać żadnych emocji, ale ogniki goszczące się w jej przeszklonych, pięknych oczach emanowały czystym bólem. Żal odbijał się od ogniska, które zdawało się nie dawać żadnego ciepła. Mogłoby się wydawać, że Octavia chciała, by cały las stanął w płomieniach i strawił wszystkie jej myśli.

- Nie mnie powinnaś o to pytać – odpowiedziała powoli, ważąc każde słowo.

- Dlaczego? – Nie chciała naciskać, ale nie potrafiła dłużej zwalczać ciekawości.

- Dobrze wiesz, że nie będę obiektywna. Niebo jest moim osobistym piekłem, do którego żaden demon nie ma wstępu.

Lexa zamilkła na moment. Wiedziała, że ten temat jest trudny dla przyjaciółki. Wdziała smutek na jej twarzy, słyszała drżący głos. Może nie powinna pytać, nie zamierzała jej urazić, ale przecież Woods tylko chciała pomóc, a żeby to zrobić, pierw musi wszystko zrozumieć.

- Zawsze tworzysz wizję Nieba, w którym nigdy nie chciałabym się znaleźć.

Kiedy Octavia była młodsza, często siedziała przy oknie, by za dnia wpatrywać się w chmury, a nocą wyszukiwać gwiazd. W dziecięcym umyśle kreowała krainę wiecznego szczęścia. Spoglądanie na nią zawsze ją pocieszało. Jakże się pomyliła.

- Jesteś zbyt wrażliwa na Niebo – wyszeptała, choć jej głos ledwo wydostał się spomiędzy rozchylonych warg.

- Dlaczego? – zdziwiła się, znów milknąc na chwilę. – Nie powiesz mi chyba, że tkliwość powinna znaleźć swoje miejsce w Piekle?

- Och, nie o to chodzi. – Octavia pokręciła głową, wciąż nie unosząc wzroku znad przyciągających płomieni. – Co w tym świecie przeraża cię najbardziej?

- To, ile młodych osób widuję w Czyśćcu – przyznała bez zastanowienia.

- A wiesz, gdzie znajdują się wszystkie dzieci?

Lexa już nic nie odpowiedziała. Nie przypuszczała, że rozmowa potoczy się w tym kierunku, ale dzięki temu odświeżyła nieco umysł. Nigdy wcześniej nie spojrzała na sprawę pod tym kątem. Jeszcze nie raz będzie musiała przemyśleć swoją decyzję co do wyboru strony i określenia przynależności. Wciąż potrzebowała więcej informacji. Teraz chciała jedynie zmienić temat i na szczęście nadarzyła się ku temu okazja.

- Spójrz, chyba ktoś tu idzie. – Wskazała brodą gdzieś w gęsty las.

Octavia słysząc to, szybko narzuciła biały kaptur na głowę. Nie miała ochoty na jakąkolwiek konwersację, zwłaszcza z kimś, kogo nie zna. Przesunęła się, by być nieco dalej ogniska, zostawiając twarz w półcieniu i tym samym siedzieć bokiem do nadciągającej osoby. Chwyciła długi patyk, który leżał w wąskiej trawie i zaczęła przesuwać płonące deski.

- Cześć, jestem...

- Ash – przerwała jej nagle, uśmiechając się drażliwie, choć wciąż nie uniosła wzroku znad ogniska.

Może jednak krótka konwersacja nie będzie taka zła.

- Octavia? – zdziwiła się nieznajoma. – Ile razy mam ci powtarzać, żebyś nie nazwała mnie Ash? – pokręciła głową, po czym spojrzała na Lexę. – Jestem Echo.

Woods postanowią przyjrzeć się nowo przybyłej osobie. Nieznajoma była prawdopodobnie po trzydziestce, choć nie odejmowało jej to urody. Długie, falowane włosy sięgały do połowy pleców, a waniliowy strój mógł być podpowiedzią, skąd zna Octavię.

- Lexa – uśmiechnęła się w odpowiedzi. – Co cię do nas sprowadza?

- Myślałam, że może ktoś rozkręca imprezę przy ognisku. W tym miejscu często się to zdarza. – Ponownie przerzuciła wzrok na Blake. – Ale skoro ty tu jesteś, to macie raczej kameralne spotkanie.

- Co robisz w Czyśćcu o tej porze, Ash? – zmieniła temat. – Jest wtorek, nie powinnaś przypadkiem popijać niebiańskie wino z Emori, czy coś w tym stylu? – W jej głosie dało się wyczuć nutkę pogardy.

- Musiała coś załatwić – odparła Echo, wzruszając ramionami. – Umówiłam się z Ontari na rewanż w tenisa. O tej godzinie wszyscy w Czyśćcu szykują się na wyjście do klubów, kompleks sportowy jest prawie pusty.

- Myślałam, że jej nie lubisz.

- Słusznie, nie przepadam za nią, ale nie pozwolę, żeby ten diabeł wcielony znów ze mną wygrał. Muszę się odegrać – parsknęła pod nosem. – Na razie jest lepsza, bo zaczęłam trenować dopiero po nawróceniu i... – urwała nagle, a jej twarz stężała. – Nie będę wam przeszkadzać, miłej nocy. Ach, Octavia, gdyby coś się stało, to służę pomocą. Wiem, jak poradzić sobie z upodleniem – dodała ciszej, po czym odeszła.

Lexa spoglądała na znikającą w ciemności sylwetkę. Kiedy zostały całkowicie same, zaczęła irytować przyjaciółkę swoim pełnym ciekawości wzrokiem. Dumny uśmiech wkradł się na jej usta, kiedy Octavia wywróciła oczami i zdjęła kaptur z głowy.

- Nawet nie próbuj – Pogroziła palcem. – Totalnie nie mam pojęcia, o co jej chodziło – powiedziała szybko, rozkładając bezradnie ręce. – Ale zaspokoję trochę twoją ciekawość. Spotkałam ją jakoś dwa tygodnie temu. Pamiętasz, jak zabrałaś mnie w nocy na naukę pływania? – Lexa w odpowiedzi skinęła głową. – Kiedy na ciebie czekałam, słyszałam, jak ktoś kłóci się na korcie. To było całkiem zabawne, więc poszłam się przyjrzeć. Ash grała z Ontari i spytała mnie, która z nich ma rację, bo nie mogły rozstrzygnąć sporu.

- Dlaczego mówisz do niej innym imieniem?

- Poznałam ją dopiero niedawno, ale już wcześniej sporo o niej słyszałam. Nie żyje od wielu lat. Jest dość znana w okolicy, w której mieszkam. Zanim ja się tu pojawiłam, ponoć wszyscy mówili do niej Ash. Zniknęła chwilę po mojej śmierci, a kiedy wróciła, zmieniła imię na Echo.

- Ash brzmi lepiej – zastanowiła się Lexa.

- Też tak uważam. – Wrzuciła patyk do ognia, a następnie otrzepała dłonie. – Możemy wracać. – Chwyciła butelkę wody leżącą na kocu, odkręciła nakrętkę, po czym wstała. – Wiesz co, tak sobie myślałam i doszłam do pewnego wniosku. – Zaczęła polewać wodą gorące, syczące drewno. – Niebo ma jeden plus. Kiedy moja matka umrze, to jej w nim nie spotkam, bo na pewno trafi do Piekła.

Post Mortem || Clexa & OctavenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz