Rozdział 5

181 24 3
                                    

Raven Reyes nie zawsze lubiła Czyściec. Początkowo przerażała ją swoją nieskończoną wielkością i ilością osób, które można było w nim spotkać. To nie tak, że chciała się izolować od ludzi. Za życia była duszą towarzystwa, w każdym miejscu spotykała kogoś znajomego. Po prostu widząc spacerowiczów przechadzających się uliczkami, nachodziły ją traumatyczne wspomnienia swojej śmierci.

Kiedy umarła, zdecydowała się nie usuwać pamięci. Choć nie pochwalała wszystkich swoich uczynków, lubiła to, kim jest. Była silna, uważała, że bez problemu poradzi sobie z zaakceptowaniem sytuacji. Potrzebowała kilku długich miesięcy, by pogodzić się ze swoją śmiercią. W końcu doszła do wniosku, że ten świat może dać jej więcej możliwości, lepsze perspektywy.

Niestety, od czasu do czasu nachodziły ją przerażające wspomnienia z ostatnich chwil życia. Dostawała ataki paniki, które teoretycznie nie istniały w zaświatach. Potrzebowała ponad roku, by być w stanie po raz kolejny odwiedzić Czyściec i nie czuć przytłaczającego strachu. Wcześniej przebywała jedynie w Piekle, które jej buntownicza osobowość od razu pokochała. Zatracała się w szaleństwie i rozrywce, by zająć czymś myśli. Zresztą, tam czuła się bezpiecznie.

Dodatkowo, wycieczki do Czyśćca miały swoje dwa ukryte cele, o których nikt nie wiedział. To były jej najbardziej skrywane tajemnice. Jedną z nich była chęć poszerzenia możliwości miejsc, w których spotka kiedyś osobę, przez którą umarła w wieku zaledwie dwudziestu lat. Przeczuwała, że sprawca, nawet jeśli usunie sobie pamięć, to i tak nie zasłuży na Niebo. Mogła natknąć się na niego w Czyśćcu albo w demonicznej części zaświatów. Nie wiedziała, co by zrobiła, gdyby go w końcu spotkała. Najchętniej by go zabiła. Drugim celem był fakt, że stała się ofiarą skalanej bieli, która nigdy nie pojawi się w Piekle.

Kiedyś Raven odwiedzała brązowe miasto raz na tydzień, może nawet rzadziej. Choć często traciła poczucie czasu, a zegar w ratuszu dodatkowo ją dekoncentrował, nawet tu istniały kalendarze, które pomagały jej się odnaleźć. Teraz po ośmiu latach od swojej śmierci zaczęła być stałym bywalcem Czyśćca. Przychodziła co kilka dni, czasami nawet codziennie. Zawsze była niebywale towarzyska, a nie ma miejsca, w którym mogłaby spotkać więcej osób, niż właśnie tu.

Kiedy usłyszała o otwarciu nowego toru wyścigowego w Czyśćcu, nie mogła go nie odwiedzić. Interesowała się motoryzacją w każdym jej calu, więc już pierwszego dnia postanowiła odwiedzić to miejsce. Spędziła na torze sporo czasu, choć tym razem musiała go pilnować. Była umówiona.

Spojrzała przelotnie na zegarek, po czym zdjęła kask z głowy. Powinna już wychodzić, a jeszcze musi iść go oddać. Rozpięła swoją ulubioną kurtkę, ciesząc się, że znalazła ją nawet w zaświatach. Za życia miała taką samą, tyle że czerwoną. Była nieodłącznym elementem jej wizerunku.

Skierowała się w stronę wypożyczalni i jak najszybciej otworzyła szklane drzwi. Na szczęście w środku nie było już tak dużo osób. Zbliżał się wieczór, więc większość albo szykowała się na nocne imprezy, albo wróciła do swoich miast. Odłożyła kask na jeden z blatów i już miała wychodzić, kiedy z magazynku wyszedł ubrany na biało starszy mężczyzna.

- Sinclair? – spytała, nie będąc do końca pewna.

- Raven? – Szeroki, szczery uśmiech ukazał się na jego twarzy. – Cóż za miłe spotkanie. Widzę, że twoja kurtka jak zawsze na miejscu.

- Siwizna Ci służy. – Była poruszona, tak dawno go nie widziała. – Co tu robisz?

- Kilka dni temu przechodziłem obok i zobaczyłem ogłoszenie, że szukają chętnych do pracy. Teraz będę tu częściej. – Wskazał z dumą na plakietkę z imieniem przyczepioną do koszuli.

Post Mortem || Clexa & OctavenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz