Rozdział 15

2.9K 208 9
                                    

Zerwałam się gwałtownie z miejsca, w którym leżałam. Ciepłe dłonie dotknęły moich barków, zmuszając mnie, abym z powrotem opadła na leżankę. Wzrok zaczął mi się wyostrzać i powoli rozpoznawałam to pomieszczenie.

Zabiegowy w szpitalu. Byłam tutaj ostatnio na obdukcji.

- Jak się czujesz, Jennifer? - z trudem spojrzałam na lekarza. Też się nie zmienił. Znowu przede mną stał ten wielki internista. - Słyszysz mnie?

- Tak - wychrypiałam powoli.

- Pomogę ci usiąść, dobrze? - zapytał, na co skinęłam niemrawo głową. Wyciągnął w moją stronę rękę. - Złap mnie mocno za przedramię. Będę cię stabilizował.

Kosztowało to dużo energii, ale dałam radę. Łzy pojawia mi się w oczach, kiedy tylko odetchnęłam z ulgą.

- Nic mnie nie boli - zmarszczyłam brwi, na co lekarz się zaśmiał pod nosem.

- Dostałaś tyle leków przeciwbólowych, że zdziwiłbym się, gdyby nadal cię coś bolało - zacisnęłam usta w wąską kreskę, słysząc jego odpowiedź. - Masz pęknięte żebra, ale nie trzeba ich zabezpieczać. Będziesz musiała na nie uważać i brać leki. Nogę masz stłuczoną i to porządnie, lecz też miałaś dużo szczęścia, bo obyło się bez złamania.

- Czyli będę mogła normalnie chodzić?

Pokręcił głową, przyciągając dla siebie stołek. Usiadł obok leżanki, wyjmując teczkę, w której zauważyłam zdjęcia swoich obrażeń. Wskazał na jedno, gdzie zauważyłam swoje plecy. Sinoczerwone, jeśli mam być dokładna.

- Musisz odpocząć. Ten mężczyzna, który cię przywiózł, zadzwonił od razu do porucznika Helling. Są w drodze, zdążyłaś się obudzić przed ich przyjazdem - doktor Larsen posłał mi uważne spojrzenie. - Rozmawiałem z nim. Nie wiedział, że robiłaś wcześniej obdukcję... dlatego zrobiłem teraz zdjęcia. Póki byłaś nieprzytomna. Policja też się tutaj niedługo pojawi.

- Czy to legalne? - nie miałam pretensji, że porobił te zdjęcia. Byłam jednak ciekawa, czy mógł je zrobić, gdy nie podpisałam żadnej zgody.

- Myślałem na początku, że ten chłopak przywiózł ciało - wzruszył ramionami, krzywiąc się nieznacznie. - Mniejsza z tym. Chciałem zrobić te zdjęcia przed założeniem opatrunków, a te lepiej było nałożyć, zanim odzyskasz przytomność. Nie musimy w takim przypadku męczyć cię teraz.

- Dziękuję - mruknęłam, spuszczając głowę. Widziałam, że w rogu an biurku stało lusterko, ale bałam się w nie spojrzeć. Wiedziałam, że na twarzy też zobaczę skutki napadu furii ojca.

Uniosłam głowę, słysząc ciche pukanie do drzwi. Do pomieszczenia weszła pielęgniarka w ciemnozielonym stroju szpitalnym, na który założyła biały fartuch. Dorsey, jeśli dobrze widziałam na plakietce.

Co mnie to w ogóle interesowało?

- Panie doktorze... Svein - zaczęła, rzucając mi współczujące spojrzenie. - Karetka zabrała jakiegoś mężczyznę, pięćdziesiąt pięć lat, z podejrzeniem zawału mięśnia sercowego. Podobno wyszło im na EKG zawał STEMI... Zaraz tu będą, bo jadą z  Willson's Street.

Zamarłam. Znałam ten adres i wiek też się zgadzał.

- Czy to pan Finnigan? - zapytałam cicho, wręcz nie poznając swojego bezbarwnego głosu.

- Nie mogę pani udzielić takich informacji - odpowiedziała ze słabym uśmiechem.

Lekarz mruknął coś do niej, ale się wyłączyłam. Jeśli ojciec dostał zawału... mógł dostać. Już kiedyś miał takowy podejrzewany, lecz wtedy okazało się to fałszywym alarmem. Powinien prowadzić zdrowy tryb życia, jednak nie do końca mu to wychodziło.

Wigilijna służba (Horsetown #2) - ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz