2.

98 5 0
                                    

Kiera 

- Podaj masę, składników napoju 5% ważącego 100g, jeżeli wiesz, że roztwór 6% to trucizna,  a roztwór malinowy to 2%. - gdy tylko profesor skończył mówić ręka najbardziej znienawidzonej przeze mnie dziewczyny w tej szkole wystrzeliła w górę - Page, chodź napiszesz rozwiązanie na tablicy

   Złapałam długopis i zaczęłam przepisywać staranne pismo dziewczyny. Wszyscy nauczyciele ją lubili nie mówiąc o tym, jak bardzo, ale to bardzo popularna jest wśród uczniów. Tak naprawdę to nie mam pojęcia czym się tak wybiła. Może swoją urodą? To akurat trzeba przyznać, jest śliczna. Czarne włosy, ciemna karnacja i oczy, które dodają jej nuty tajemniczości. Przez chwilę się z nią bardzo blisko przyjaźniłam, ale mój starszy brat Alex uświadomił jak bardzo toksyczne to było. Wtedy tego nie czułam. Cieszyłam się, że ktoś taki (popularny) stoi po mojej stronie, jednak powoli przekonywałam się, że to nie jest dobre. Wykorzystywała mnie na każdym kroku, robiłam za jej prywatną służącą, której wynagrodzenie polegało na możliwości przebywania w jej towarzystwie. Page nigdy nie odkryła czemu się odsunęła. W sumie to nawet się nie pokłóciłyśmy. Po prostu zaczęłam się od niej odsuwać, czego nie zauważała. W końcu byłyśmy na tyle daleko od siebie, że nie było już drogi powrotnej. Gdyby nie to, pewnie nigdy nie zaprzyjaźniłabym się z moimi obecnymi przyjaciółkami.

- Kiera... psst... Kiera - podniosłam głowę i spojrzałam na siedzące przede mną Azalee i Sophie

- Co? - szepnęłam

- Skup się trochę, bo dobra wróżka tu idzie - odpowiedziała ciemnowłosa

- Skąd wiesz? - tym razem zwróciłam się do rudej, która jedynie podniosła telefon, na którym włączony był messenger i czat z Penelope - Dobra - mruknęłam i zabrałam się za podkreślanie wyniku, który swoją drogą był błędny

- Kiera! Chodź, rozwiążesz zadanie czwarte - usłyszałam głos nauczyciela i z niechęcią podniosłam się ze swojego miejsca. Podeszłam do tablicy i błagalnie spojrzałam na przyjaciółki, te jednak dopiero zaczynały rozwiązywać przykład

   Nie wydaje mi się, żebym była chodź trochę podobna do innych uczniów Auredonu. Nie odnalazłam tu jeszcze swojego miejsca a minęło już tyle lat. Nauczyciele zawsze mówią, że jestem za bardzo roztrzepana i nie nadaję się na księżniczkę. Nigdy nie przykładałam do tych słów dużej wagi. Patrząc na reputację mojego brata to i tak byłam na przegranej pozycji. Alex zawsze był lubiany, więc kiedy ja przyszłam na swój pierwszy rok i z testu ogólnego dostałam jedynkę, nauczyciele przestali mnie lubić nie mówiąc już o jakiejkolwiek szansie na poprawę opinii. W skrócie, od początku miałam totalnie przewalone. Nie robiłam też niczego, żeby to zmienić, dzięki czemu mogłam korzystać z wolnego czasu, który inni spędzali na nauce.

- Dzień dobry - oznajmiła dobra wróżka, wchodząc do klasy, gdy zaczynałam kreślić coś na tablicy - chciałam wam przypomnieć, że jutrzejsze lekcje zostają odwołane, a w zamian za to, odbędzie się akademia, na której książę Ben w towarzystwie swojej siostry przedstawi pierwszą proklamację. Waszym obowiązkiem, jest na nią przyjść. - Zatrzymała się na chwile, jakby powtarzając w głowie wszystko co miała nam przekazać - Aaaa! No i już za tydzień, odbędzie się dzień rodziny, więc nie zapomnijcie zaprosić waszych najbliższych! Do widzenia!

   Nie dość, że Blue pojawi się na akademii, co oznacza, że popiera pomysł Bena, czyli jakiś głupi, to rodzice zrobią mi totalny cyrk na dniu rodziny. Zapowiada się super.

   Po dzwonku, oznajmiającym koniec lekcji w dniu dzisiejszym, udałam się do swojego pokoju. Dzieliłam go z rok starszą kuzynką, Elise. Ciotka Elsa zawsze była dla niej surowa, co poniekąd wiązało się z brakiem mocy, ale też z kłótnią jaka wybuchła między mamą a ciocią. Natomiast wujek Ryder* zawsze był tym zabawnym. Nigdy nie zwracał uwagi na królewskie zasady,czy inne tego typu sprawy. Nic dziwnego, w końcu wychowywał się w lesie jakkolwiek to brzmi. Koniec końców rodzina Nattur** zamieszkała w naszym zamku, tylko w drugiej części.

   Odłożyłam książki i pobiegłam na dwór. Byłam umówiona z Azaleą i Sophie, w altance. Lubiłyśmy spotykać się w tym miejscu, bo najczęściej nikogo tam nie było. Ogólnie Auredon był pusty, mimo tylu mieszkańców. Większość, spędzała czas albo na nauce lub treningach, jak Loonie, albo randkach, czytaj Audrey. Oczywiście były też takie gwiazdy jak Blue, która większość czasu spędzała na bankietach, wywiadach i innych księżniczkowatych rzeczach. To był w sumie jeden z powodów, dla których lubiłam tu być. Mogłam oderwać się od obowiązków, jakie czekały mnie w Arendelle i po prostu być sobą. Spędzać czas z przyjaciółmi, rozwijać swoje pasje i korzystać z wolnych chwil. 

- Kiera! - krzyknęła córka Śnieżki podbiegając do mnie od tyłu - Jak tam twoje nastawienie, przed dniem rodzinny?

- Nie wiem. Mam strasznie mieszane uczucia. Z jednej strony chcę, żeby przyjechali, a z drugiej boję się co znów wymyślą.

- Weź przestań! Moi pewnie w ogóle nie przyjadą.

- Wiem, wiem - odparłam i weszłam po schodkach do altanki.

   Azalea, przyszła do nas spóźniona (standardowo) i zaczęła opowiadać, o Milo. Od początku była w nim zakochana, jednak on umawiał się z Page. Poniekąd była to moja wina. Milo był pierwszą osobą, którą tutaj poznałam. Mieliśmy bardzo fajny kontakt dopóki nie obraził mojej mamy. Uderzyłam go (zasłużył!) na co się obraził i postanowił zemścić odbijając to na Azie. Swoją drogą to ruda ma strasznie skomplikowane życie. Jej rodzice, królowa Ariel i król Eryk, zawsze byli mocno nadopiekuńczy. Po wszystkich akcjach jakie robiła jej starsza o dziesięć lat siostra, Melody, nie mieli do niej za grosz zaufania. Długo ukrywali podwodny sekret i nie wypuszczali z zamku. Dopiero kiedy miała pojechać do Auredonu, pokazano ją światu. Przez dwanaście lat***, tylko rodzina i służba wiedziała o jej istnieniu, a to tylko dla jej "bezpieczeństwa". Tak naprawdę moja siostra miała mieć tak samo. Na szczęście jakiś fotoreporter zrobił mamie zdjęcie, gdy stała w oknie, a była w siódmym miesiącu ciąży. Wszystko się wydało i dzięki temu Ava ma w miarę normalne życie jak na księżniczkę. Co prawda nie uczy się w Auredonie, ale już nie długo będzie

   Pod wieczór, rozeszłyśmy się do swoich pokoi. Zaczynało się ściemniać, a obiecałam Alexowi, że napiszę do rodziców z zaproszeniem, w naszym imieniu. Usiadłam przy biurku i zaczęłam bazgrać coś na papierze, dopóki nie przerwało mi pukanie do drzwi. Zaciekawiona - bo nikt nie przychodził tak późno - podeszłam do drzwi. Uchyliłam je lekko i od razu otworzyłam szerzej. Wystarczyło spojrzeć na sylwetkę, żeby rozpoznać kto to. Książe Michael, syn królowej Meridy i króla Maximiliana. Wysoki, rudy, wysypany piegami, dobrze zbudowany i bardzo inteligentny. Stanął bliżej mnie i lekko musnął moje usta swoimi.

- Dobry wieczór księżniczko - mruknął i zamknął za sobą drzwi.



Ryder* - postać ta pojawia się dopiero w "frozen 2" jest jednym z northuldr'ów (nie wiem czy dobrze odmieniłam) jednak ma on wtedy zaledwie 16 lat, czyli tyle co książe Ben w tym opowiadaniu. Elsa jest już wtedy w okolicach 25 roku życia. Postanowiłam, że na potrzeby tej historii postarzę go trochę, tak żeby był w wieku Elsy albo rok starszy.

Nattur** - nazwisko Rydera (przynajmniej tak wyczytałam), które przyjęła Elsa po ślubie, stąd określenie "rodzina Nattur"

dwanaście lat*** - generalnie to nie czytałam książek z następców i nie wiem czy to było powiedziane, ale uznałam, że orientacyjnie uczniowie zaczynają naukę w Auredonie dopiero po dwunastym roku życia (takie gimnazjum)

Inna opowieść // NastępcyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz