Obudziłam się w mojej sypialni. Ale mnie nawala głowa... ale trzeba działać póki coś pamiętam. Po chwili zorientowałam się, że w moim pokoju jest pełno kwiatów, przesadzają... nic takiego nie zrobiłam, żeby mi kwiatki przynosić. Zabrałam się za moją robotę. Już skończyłam moją mapę myśli, wyjęłam pistolet i zaczęłam nim obracać i analizować wszystko. Nagle ktoś zapukał, nie zwróciłam na to zbytniej uwagi.
J: - Cześć. Jak się czujesz?
- Pomimo, że o mało nie zginęłam to super. *podeszłam do niego*
J: - Ale już lepiej?
- Jayce... dobrze się czuje i zakończymy ten temat.
J: - Mam dla ciebie kwiaty.
- Są cudne, dziękuję. Po co tu jesteś?
J: - Zobaczyć jak się czujesz, a już nie mogę?
- Za dobrze Cię znam, zawsze jak mi coś jest przychodzisz dopiero wieczorem, co jest?
J: - Rozgryzłaś mnie... To tak... Może byś chciała być członkiem mojej ekipy?
Podał mi zwój, otworzyłam go natychmiast.
- Szefowa ochrona w straży Talis? Utknęłabym za papierkową robotą, po za tym mam już pracę. *podałam mu bogato zdobiony zwój*
J: Nie nie masz... rodzice już rozmawiali z szeryfem... O mało nie zginęłaś Cait ja- -przerwałam mu
- Wyjdź.
J: - Cait... to dla ciebie nowy początek, martwię się o-
- Wyjdź.
Wyszedł... miałam jednak nadzieję, że zostanie. Co ja bredzę właśnie kazałam mu wyjść. Nie rób z siebie idiotki Cait... Zapomniałam mu pokazać mapę myśli, jaką stworzyłam. Po co do cholery brałam tą nocną zmianę na targu, jestem beznadziejna. Nie mam już pracy, przez moich rodziców, bomba. Będę działała na własną rękę. Stałam tak bezczynie i się przyglądałam dziełu, które stworzyłam zobaczyłam na mapie 'Twierdza Stillwater'. Już wiem, co mam zrobić!
Ubrałam się szybko w jakiś mundur i popłynęłam do więzienia, żeby spróbować przesłuchać tego człowieka z dolnego miasta. Będę działała na samą rękę.
.
Już jestem prawie na miejscu, nienawidzę takich miejsc, omijam je szerokim łukiem, ale jak sprawa tego wymaga, muszę się poświęcić. Przekroczyłam więzienie, poprawiłam włosy jestem gotowa. Od razu zaczęłam się dusić zatrutym powietrzem. Kiedy już mi trochę minęło to poszłam do tego co pilnuje.
- Muszę porozmawiać z *kaszel* jednym więźniów.
Drażnił się trochę ze mną, ale w końcu powiedział, że jeden z więźniów złamał mu szczękę. Wskazał mi miejsce gdzie mam się udać, rzuciłam -dzięki- i zjechałam na sam dół, serce mi przyśpieszyło. Kiedy się kierowałam do tego więźnia, ktoś za krat się na mnie popatrzył.
?: - Proszę pomóż mi...
Chciałam zignorować i pójść dalej, ale ta osoba dalej mówiła.
?: - Proszę... jestem tutaj już od roku, a nic nie zrobiłem.
- I co ja mam z tym zrobić?
?: - Podejdź bliżej...
Nie widziałam jego twarzy. Chociaż była kreska czerwona na podłodze, że nie można przekraczać tej krechy, przekroczyłam ją.
?: - Jeszcze... bliżej chce ci coś powiedzieć bardzo tajnego...
Zaczęłam się niecierpliwić, a jak to pułapka? Kiedy byłam bardzo blisko niego zaczął mówić.
?: - Jesteś taka głupia jak twoja matka...
- CO?!
Zamiast wziąć mnie za gardło, oderwał mi kawałek mojej koszuli, zrobił mi tak, że widać mój stanik, brawo.
?: - Twoja matka też była w tym niezła~~
Od razu go mocno trzepnęłam przez kraty, upadł. Co on mówił o mojej matce? Dobra skup się teraz mam coś ważniejszego do roboty. Nie przejmując się tym zbytnio poszłam dalej usłyszałam jak ktoś uderza w worek. Szłam powolnym krokiem, to była dziewczyna o różowych włosach, dzieliły nas kraty, była spocona od tego uderzania, ale za to widać efekty. Chociaż stoi do mnie tyłem jest bardzo ładna. Kobieta się do mnie obróciła.
?: - Kim ty do cholery jesteś?
Zobaczyłam jak mi się z zaciekawieniem przygląda. Zapomniałam, że mam widoczny biust, przez tego palanta. Zasłoniłam rękę, żeby nie było jak się czerwienie, ale się zorientowałam, że dalej pokazuję jej mój biust, więc szybko go zasłoniłam.
- Możesz przestać!
.
.
.
Miłego dnia/wieczoru kochani!<3
CZYTASZ
,,I'm here for you."
Fantasy~Hejka, nazywam się Caitlyn i opowiem wam moją historię. Czy Was ona zaciekawi? Mam nadzieję, że tak.~ Na Netflixie wyszła nowy serial Arcane, więc postanowiłam się nim zainspirować i stworzyć książkę. ZAPRASZAM!<3