II. Nigdy nie uprawiam seksu dwa razy z tą samą osobą

261 25 16
                                    

Oikawa powolnym krokiem opuścił salę, na której odbywało się wesele Kageyamy i Hinaty. Dochodziła już czwarta nad ranem, a on czuł dziwną mieszankę zmęczenia i ekscytacji. Doskonale zdawał sobie sprawę, czym to jest spowodowane.

Większość weselników wyszła już jakiś czas temu, jednak on cierpliwie czekał na swoją nagrodę za wytrwałość. Poza tym sporo czasu zajęło mu pozbycie się Iwy, który zrobił się bardzo podejrzliwy, kiedy Oikawa oznajmił mu, że już nie chce od razu wracać do swojego mieszkania i zostanie do końca imprezy.

Długie godziny oczekiwania spędził na oglądaniu tańczących gości znudzonym wzrokiem, obgadywaniu innych razem z Atsumu (typ jednak nie był taki zły, ale podejrzanie długo wpatrywał się w bicepsy Iwy, co było raczej odrzucające) oraz mniej lub bardziej chętnym odnawianiu kontaktów ze starymi znajomymi. Poza tym udało mu się kilkakrotnie natknąć na Sugawarę i za każdym razem wymieniali się wymownymi spojrzeniami i niby przypadkiem dążyli do kontaktu fizycznego. Oikawa skłamałby, gdyby powiedział, że mu się to nie podobało.

W końcu jednak niemal wszyscy goście opuścili już salę. Oikawa zauważył, że również Suga wychodzi, wcześniej zerkając na niego przelotnie, jakby chcąc dać mu znak. Tooru nie czekał długo, porzucił towarzystwo pijanego Bokuto, który opowiadał mu właśnie historię całego swojego życia (tak, zniósł to dzielnie dla dobrego seksu), a następnie szybkim krokiem udał się na zewnątrz.

Tym sposobem dotrwał właśnie do tej upragnionej chwili, kiedy w chłodzie nocy patrzy na Sugę, który stał na dole schodów, a na plecach miał zarzuconą marynarkę. Sugawara jakby wyczuł jego spojrzenie i odwrócił się w jego stronę, a na jego ustach pojawił się lekki uśmiech. Mężczyzna wyglądał na lekko zmęczonego, jednak ani trochę mniej chętnego niż jeszcze kilka godzin wcześniej. Czyli dokładnie tak samo jak Oikawa.

— U mnie czy u ciebie? — Tooru zapytał bezceremonialnie, schodząc po schodach i dołączając do Sugi.

— Do mnie jest stąd ponad czterdzieści minut drogi — oznajmił Koushi, niezrażony bezpośredniością swojego przyszłego kochanka.

— Do mnie niecałe dwadzieścia. — Oikawa zamyślił się na chwilę. — Czyli jedziemy do mnie. Mam dość czekania jak na jeden wieczór.

Sugawara roześmiał się głośno i szczerze.

— Nie sądziłem, że będziesz aż tak niecierpliwy.

— Moja cierpliwość skończyła się gdzieś pomiędzy tym, jak pijany Ushiwaka powiedział mi, że powinienem grać dla reprezentacji Japonii, a tym, kiedy przyłapałem Kageyamę i Hinatę obściskujących się w łazience na swoim własnym weselu. Obawiam się, że będę miał przez to koszmary do końca życia.

Suga po raz kolejny roześmiał się, widząc zbolałą minę Oikawy, a następnie przysunął się do niego i złapał go za ramię.

— Jednak teraz czekają cię tylko dobre rzeczy — oznajmił pewnym głosem, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.

— Mam nadzieję — odparł Tooru, a jego humor momentalnie się poprawił. — Złapmy już tę taksówkę, zanim pomyślę, że dziś cały wszechświat jest przeciwko mnie.

Złapanie taksówki o czwartej nad ranem oczywiście nie okazało się być takie proste, więc ostatecznie rozbawiony tą sytuacją Sugawara musiał po nią zadzwonić. Oikawa w tym czasie zarzekał się, że to na pewno jakiś spisek przeciwko jego osobie oraz temu, żeby oboje się dziś dobrze bawili.

— Ale ja się naprawdę dobrze bawiłem już na weselu — powiedział Suga, kiedy siedzieli razem na tylnych siedzeniach w taksówce.

— Tylko, że teraz będziesz się bawił jeszcze lepiej. — Oikawa puścił mu oczko, a Sugawara był w stanie pokręcić jedynie głową, nie znajdując żadnych słów na dobrą ripostę.

Nigdy nie mów nigdy || OiSugaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz