VIII. Nigdy nie twierdziłem, że jestem miłą osobą

143 17 20
                                    

Oikawa otworzył drzwi szybkim pchnięciem i jak burza wpadł do środka. Miał szczęście, że nie były zamknięte na klucz, bo jeszcze by się odbił od drzwi, a wtedy ucierpiałaby nie tylko jego twarz, ale również duma.

Mieszkanie to znał jak własną kieszeń, dlatego ruszył prosto do salonu, skąd słyszał odgłosy telewizora, więc domyślał się, że to tam przebywa aktualnie jego właściciel. Nie był jednak gotowy na to, co tam zastanie. Jego przyjaciel z dzieciństwa, człowiek znany jako Iwa-chan siedział sobie na kanapie, a tuż obok niego, oparta o ramię bruneta, znajdowała się ostatnia osoba, którą spodziewał się tu zastać.

— Co ty tu robisz? — zapytał zszokowany, palcem wskazując na Miyę Atsumu. — A zresztą, chyba wolę nie wiedzieć — dodał po chwili, kiedy Miya otwierał usta, żeby odpowiedzieć. Odrzucał go sam widok tej dwójki razem, więc nie musiał jeszcze znać pikantnych szczegółów.

— O to samo mógłbym zapytać ciebie, Shittykawa — wtrącił się tymczasem Iwaizumi surowym tonem. — Czemu wpadasz do mojego domu bez uprzedzenia? Cholera, ty nawet nie zapukałeś, dupku!

— To sytuacja awaryjna — wyjaśnił Oikawa, siadając na miejscu obok Atsumu. Już wolał siedzieć obok blondyna, niż narażać się na fizyczne konsekwencje gniewu Iwy.

Hajime westchnął przeciągle, a następnie pilotem wyłączył telewizor. Oikawa uznał to za dobry znak, bo teraz przyjaciel poświęci mu całą swoją uwagę i skupi się na jego problemie. Nie bez powodu Iwa-chan był jego bronią specjalną w tego typu sytuacjach. On zawsze wiedział, co zrobić, kiedy Tooru za bardzo zaplątał się w swoich chaotycznych działaniach.

— Co znowu zrobiłeś? — zapytał Iwaizumi.

— Dlaczego to ja zawsze muszę być winny? — Oikawa zrobił oburzoną minę i złapał się za serce, jakby Iwa naprawdę dotkliwie go zranił.

— Rzadko jest inaczej — zauważył Iwaizumi ze skwaszoną miną.

— Tym razem to nie moja wina! No cóż... Przynajmniej nie w całości.

Zdezorientowany Atsumu wodził spojrzeniem od jednego mężczyzny do drugiego, a jego ciekawość z każdą chwilą narastała. Na razie rozumiał tylko tyle, że Oikawa przybył aż z Sendai do Tokio, niemal wyważył drzwi przyjaciela i teraz jęczy mu na kanapie, bo ma jakiś problem. Nie znał Oikawy za dobrze, ale na tyle wystarczająco, żeby domyślać się, że to jakaś grubsza sprawa. Koniecznie musiał się dowiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi.

— Więc o co chodzi? — zapytał Iwa.

— Oczywiście o Sugę-chan!

Iwaizumi przewrócił oczami, a zaskoczony Atsumu spojrzał na Oikawę.

— Sugawarę Koushi? Tego faceta, który był świadkiem na ślubie Tobio i Shoyo?

— Dokładnie! — potwierdził Oikawa entuzjastycznie. Był zadowolony, że zainteresował kogoś swoim problemem. — Jest też byłym rozgrywającym Karasuno i znamy się jeszcze z liceum, kiedy nasze szkoły grały przeciwko sobie.

— Nie wiedziałem, że utrzymywaliście kontakt... — stwierdził Atsumu niepewnie. On nawet nie pamiętał, kim jest Sugawara, dopóki nie spotkał go ponownie na weselu.

— Bo nie utrzymywaliśmy — Oikawa na dobre wdał się w rozmowę z Miyą, porzucając Iwaizumiego. — Spotkaliśmy się pierwszy raz od lat, kiedy przemawiał dla Tobio i Shoyo.

— Oh, dobra. I co było dalej?

— Bardzo mnie zafascynował swoją osobą, więc podszedłem do niego, żeby porozmawiać, bo i tak nudziłem się na tym weselu. — Oikawa westchnął dramatycznie. — Zaskakująco dobrze mi się z nim gadało, więc szybko powiedziałem mu wprost, o co mi chodzi.

Nigdy nie mów nigdy || OiSugaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz