Coś starego

358 16 0
                                    

Erin lubiła swoją pracę, chociaż kiedyś nigdy nie pomyślałaby, że będzie pracować w czymś takim jak agencja ślubna. Nigdy nie była typem dziewczynki, która bawi się lalkami i co chwilę przebiera się w inne – różowe – sukieneczki. Była raczej typem dziewczynki, która biła się z chłopcami i wspinała się na drzewa lepiej od nich.

Tak więc nic dziwnego, że Erin nigdy nie myślała, że skończy jako organizator wesel (nie, zdecydowanie nie była asystentką Stylesa. Niedoczekanie!) Kobieta uniosła głowę znad szkicownika, w którym rozplanowywała usadzenie gości na weselu Tomlinsona, kiedy drzwi agencji się otworzyły i stanął w nich Zayn.

Nie, Zayn się jej nie podobał. A raczej już nie. Ugh, to było takie upokarzające, że robiła do niego maślane oczy, gdy go poznała. Zanim okazało się, że jest gejem.

- Zapewne zastanawiasz się, jak to jest, że wszyscy mega przystojni faceci to geje, huh? – zakpił Zayn, podchodząc do niej.

- Oczywiście. Sami bogowie seksu, zaczynając od ciebie – powiedziała z sarkazmem, uderzając go w ramię.

Zayn zdecydowanie lubił wykorzystywać fakt, że kiedyś na niego leciała. A ona po jakimś czasie się przyzwyczaiła i w sumie nawet jej to nie przeszkadzało. Odgryzała się tak dla zasady – ani ona, ani on nie brali swoich sporów na poważnie.

- Szefuncio u siebie?

- Nie, wyszedł gdzieś. Z Louisem – dodała znacząco.

Zayn zaśmiał się. Potarł palcami krótki zarost i spojrzał na nią z zaciekawieniem.

- Więc, właściwie przyszedłem do ciebie.

- O mój Boże, nie wierzę! – wykrzyknęła kobieta, zasłaniając sobie usta dłonią. – Zayn Malik przyszedł do mnie! Spotkał mnie taki zaszczyt!

Oboje roześmiali się i Silver w końcu rzuciła długopis na kartki zeszytu i zamknęła okładkę, po czym wstała i przyrządziła mrożoną kawę, której aromat rozniósł się po agencji. Wskazała głową na jeden z przeszklonych stolików, na którym położyła wysokie szklanki z kostkami lodu, które uderzały dźwięcznie o szklane naczynie i sama usiadła na czerwonej kanapie, na przeciwko Zayna.

- Więc, o co chodzi? – spytała, unosząc brwi. – Pomijając Nialla.

Zayn zakrztusił się kawą; jego oczy wytrzeszczyły się zabawnie i poklepywał się po piersi, pokasłując. Wciągnął łapczywie powietrze i oparł się o siedzenie, wycierając łzy z kącików oczu.

- Chcesz mnie zabić, Sil? O co ci, do cholery, chodziło? – warknął, obrzucając ją złym spojrzeniem.

- Och, daj spokój, Zayn. – Silver machnęła lekceważąco ręką. – To oczywiste.

Kiedy Zayn nie odpowiedział, tylko nadal wpatrywał się w nią takim morderczym wzrokiem, Silver westchnęła ciężko i upiła łyk kawy, po czym oblizała wargi i spojrzała na niego spod rzęs.

- Jeżeli facet nie leci na taką dziewczynę jak Perrie, to musi z nim być coś nie tak, czyż nie? – spytała, a Zayn powoli skinął głową. – A Niall nie leci na Perrie. A kiedy facet, który nie leci na Perrie, spotyka cholernie seksownego geja, to chyba logiczne, że to właśnie na niego leci, prawda? Więc Niall leci na ciebie, Zayneh, a ty zdecydowanie lecisz na niego. Proste, czyż nie? – Pstryknęła palcem.

- Wiesz, że właśnie przyznałaś mi rację co do tego, że każdy seksowny facet jest gejem?

- Wiesz, że nie zaprzeczyłeś, że lecisz na Horana?

- Cholera.

Przez chwilę milczeli, obserwując się nawzajem i popijając kawę z wysokich szklanek. W końcu jednak Erin zerknęła na wyświetlacz komórki i odchrząknęła.

- Harry niedługo powinien być, więc mów, o co chodzi.

- Więc w sumie załatwiłem już z Niallem prezent dla Harry'ego. No wiesz, ten krawat – dodał. – Więc ma już coś niebieskiego. No i pożyczonego. – Obydwoje się roześmiali. – Więc brakuje jeszcze czegoś nowego...

- Wydaje mi się, że to nie problem – przerwała mu Silver, spoglądając na swoje zadbane paznokcie i dmuchnęła na nie tak, jak robią to te wszystkie panienki w filmach. – Louis zabrał go na zakupy. Harry nawet nie wie, co się dzieje.

Zayn pokręcił z niedowierzaniem głową, ale uśmiechnął się lekko.

- Tak więc pozostało coś starego.

- W tym już moja głowa. – Erin roześmiała się i mrugnęła do niego. – A teraz zjeżdżaj, Malik, bo nie chcę się tłumaczyć Harry'emu, dlaczego się z tobą spotkałam.

Zayn odstawił szklankę na stół i pochylił się nad nim, by pocałować dziewczynę w policzek. Zmierzwił dłonią jej krótkie włosy, na co prychnęła z oburzeniem, odtrącając jego rękę. Mężczyzna uśmiechnął się i odwrócił, podchodząc do drzwi.

- Hej, Zaynie? – zawołała Silver, nie mogąc się powstrzymać. – Tylko nie pieprz zbyt brutalnie tego słodkiego, irlandzkiego chłopczyka!

-x-

Erin zaparkowała na podjeździe, zaciągnęła ręczny hamulec i wyjęła kluczyki ze stacyjki. Odetchnęła głęboko, spoglądając na wysoki dom z zadbanym ogródkiem; nie była tu od długiego czasu. Naprawdę długiego, a to wszystko przez jej matkę, która nie chciała, by córka tu przyjeżdżała. Jednak Silver kochała swojego dziadka i miała prawo go odwiedzać. Już sięgała do klamki samochodu, kiedy jej telefon rozdzwonił się. Szybko wyjęła go z torebki i zerknęła na wyświetlacz. Ed.

- Słucham, rudy aniele? – spytała, przeglądając się w wstecznym lusterku.

- Silver, mam pytanie.

- Dajesz.

- No więc, odnośnie tego ślubu. Co mam w końcu załatwić? DJa czy zespół? – spytał Ed podnieconym głosem.

- Hm... – Silver westchnęła, spoglądając na dom. – A co było w tym filmie? W tym, który Harry ogląda na okrągło?

- Masz na myśli Love Actually?

Kobieta mruknęła potakująco, a z drugiej strony zapadła cisza; Ed najwyraźniej się zastanawiał. Po chwili w słuchawce rozległy się szmery.

- No, jak była ta scena w kościele, to byli muzycy – powiedział w końcu.

- Więc niech będzie zespół. Tylko jakiś dobry, Ed. Liczę na ciebie.

- Tak, tak! – powiedział, nieco obruszonym głosem i zakończył połączenie.

Erin wyszła w końcu z samochodu i zatrzasnęła drzwiczki; w tym też momencie na niewielką werandę wybiegł staruszek, śmiejąc się na głos na widok gościa. Silver uśmiechnęła się czule i lekkim krokiem poszła w jego kierunku, padając w jego ramiona.

- Dziadku! – westchnęła, wtulając twarz w zagłębienie jego szyi.

- Erin!

Ściskali się przez chwilę, po czym starszy mężczyzna odsunął ją na odległość ramion i przyjrzał jej się uważnie.

- Nic się nie zmieniłaś – powiedział pogodnym głosem. – Masz tak samo krzywą twarz, jak wcześniej.

- Marvin! – Rozległ się potępiający głos, w którym słychać było nutkę rozbawienia i z domu wyszedł drugi mężczyzna. – Przestań, wygląda tak samo pięknie, jak zawsze – dodał, obejmując ją.

- Cześć, Aaron.

Aaron był nieznacznie wyższy od dziadka dziewczyny, ale miał tak samo siwe włosy i tyle samo zmarszczek. Jednak kiedy odsunął się od niej i stanął przy mężczyźnie, splatając swoje palce z jego, niebieskie oczy błyszczały młodzieńczą miłością.

- Wciąż nie rozumiem, dlaczego mama nigdy nie pozwoliła utrzymywać mi z wami kontaktu – westchnęła Silver, wchodząc za nimi do domu.

- Cóż, chyba nie bardzo podobała jej się myśl, że jej ojciec woli chłopców. – Marvin wzruszył ramionami, zaparzając kawę.

- Przecież nie zostawiłeś babci! Ona zmarła! – zawołała dziewczyna, a Aaron, który właśnie kładł na stoliku owsiane ciasteczka, posłał jej uspokajający uśmiech.

- To chyba niespecjalnie ją obchodzi, Silver – powiedział cicho.

- A powinno! – Silver prychnęła, zakładając ręce na piersi, obrażona niczym małe dziecko. – Miłość to miłość, tak? Ugh! – warknęła, odgryzając kawałek ciastka. – A ja przyszłam do was w sprawie miłości – dodała po chwili.

Odczekała, aż dziadek i Aaron usiedli na sofie na przeciwko niej, cały czas trzymając się za ręce, a potem opowiedziała im o Harrym – którego poznali – i o Louisie – o którym słyszeli.

- Zobaczcie! – zawołała podekscytowana, grzebiąc w torebce.

Po chwili wyciągnęła dwie koszulki na krótki rękaw i rozłożyła je, ukazując przód, na którym było zdjęcie Harry'ego i Louisa, a pod nim podpis: I Ship Larry.

- Słodkie, prawda? – zagruchała.

- Urocze! – zawołał Aaron, sięgając ponad stołem i niemal wyrywając jej koszulkę z ręki. – Rozumiem, że mogę sobie ją zostawić, tak? Jejku, zobacz Marvin! Są tacy słodcy!

Marvin przekrzywił głowę, wpatrując się w nadrukowane na materiale zdjęcie.

- Myślę, że my bylibyśmy bardziej uroczy – zadecydował w końcu. – Ale mogą zająć drugie miejsce, zaraz po nas – dodał łaskawie.

Aaron przewrócił oczami, a Silver zaśmiała się pod nosem.

 - No dobra, dziecino. I co w związku z Larrym? – spytał Aaron.

- No więc to oczywiste, że Harry leci na Louisa – powiedziała pewnym głosem. – A Louis w końcu wyznał, że kocha Harry'ego, więc planuję ich ślub. No i przypomniała mi się taka tradycja, wiecie? Z tym, co powinna mieć panna młoda podczas ślubu.

- Harry będzie miał już coś pożyczonego – zachichotał Aaron.

- Dokładnie – przytaknęła Silver. – I mamy już niebieski krawat i ma nowy garnitur. Więc brakuje nam tylko czegoś starego...

- ...dlatego przyszłaś do pary starych gejów – dopowiedział Marvin. – A my ci pomożemy. Aaron, a co powiesz na moje spinki?

- Nie! Zdecydowanie nie dasz mu spinek w kształcie penisów z napisem Jestem napalony!

- Boże! – Erin ukryła twarz w dłoniach. – Zdecydowanie nie chciałam tego wiedzieć!

- Nie o tych mówiłem! – Marvin pokręcił głową i wstał ciężko.

Podszedł do komody i wysunął jedną z szuflad, przeszukując ją i pomrukując pod nosem. Silver nadal skrywała twarz w dłoniach, czując, że jest cała czerwona i nie mogąc powstrzymać śmiechu. W końcu Marvin westchnął tryumfalnie i powrócił, ściskając coś w dłoni.

- Zobacz – powiedział.

Erin podniosła głowę, a dziadek powoli wyprostował palce, ukazując dwie srebrne spinki.

- Cudowne – westchnęła.

- A tamte się zgubiły! – westchnął Marvin, zwracając się do Aarona. – Tamtej nocy, kiedy zerwałeś ze mnie koszulę i opadłeś na kolana, żeby...

- ZA DUŻO INFORMACJI!

✔Coś Pożyczonego✔ (Larry)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz