IV

197 41 1
                                    

Przewoźnik nie wyszedł wraz z Harrym na brzeg - nie mógł. Był uwięziony w łódce, toteż przywiązał ją do drzewa i siedział tam, kołysząc się z lekka, kiedy jego towarzysz próbował odnaleźć suche gałązki nadające się na ognisko. Nie trudno się domyślić, że daremne były to próby.

- Żałosne - śmiał się pod nosem ten na wodzie. - Nie masz nawet krzesiwa, a tym nic nie wskórasz...

- Zamknij się - odparł zirytowany i wrócił do pracy.

Później Malfoy usiłował jeszcze kilka razy go urazić, lecz ten udawał, że go nie słyszy i skupił się całkiem na swoim zadaniu, które - o dziwo - spełnił, choć zajęło mu to niemal dwie godziny. Rozpierała go wielka duma z tego powodu, więc stanął przed Malfoyem i ze zwycięskim uśmiechem wskazał na mały, tlący się wśród mroku lasu, płomyczek.

- Brawo - rzucił z ironią, lecz następnie, gdy Harry już nie patrzył, uniósł jedną brew jako znak podziwu.

Z dala słychać było pohukiwanie sowy i odgłosy innych nocnych zwierząt. Wydawać się to mogło nieco groteskowe, ale obaj chłopcy przyzwyczaili się już do takiej otoczki. Siedzieli przy małym ognisku (Malfoy wychylał się zza łódki, oparty o burtę) i w ciszy każdy z nich zajmował się swoimi myślami.

- Hej... Malfoy? - Harry przerwał ciszę, a zawołany umieścił w nim znudzony wzrok. - Czujesz ciepło?

Czy czuł? Czasem coś czuł, ale czy ciepło? Na samotnej łódce wśród ziemnych wód jeziora nie zaznał nigdy ciepła, więc nawet nie miał pojęcia. A od ogniska znajdował się na tyle daleko, że gdyby nawet ciepło mógł odczuć, to by go nie wykrył.

- Nie wiem - mruknął w końcu.

- To sprawdźmy.

Malfoy mrużył sceptycznie oczy, kiedy Harry w kuckach przemieszczał się bliżej niego.

- Co ty wyprawiasz? - obruszył się.

Harry posłał mu uroczy uśmiech i wyciągnął w jego stronę dłoń.

- Sprawdzam... - Oparł się o burtę łódki i sięgnął ku skołowanemu chłopakowi. Łódka zaczęła się niebezpiecznie przechylać.

- Przewrócisz nas! - zaskrzeczał Draco zezłoszczony.

- To daj mi rękę - zażądał nieustępliwie. 

Tamten jeszcze chwilę się wahał, lecz nareszcie odpuścił, czy to ze zmęczenia, czy ze strachu przed wpadnięciem do wody. Nieprzerwanie mierząc towarzysza uważnym wzrokiem podał mu swoją bladą dłoń, a ruch ten uczynił z wielką gracją.   
Nie odezwał się ani słowem, kiedy Harry ujął jego dłoń w swoją i delikatnie zacisnął na niej palce. Tylko mierzył chłopaka wzrokiem starając się nie dać po sobie poznać, jakie wywołało to na nim wrażenie. Niespodziewany dreszcz przebiegł wzdłuż linii kręgosłupa, a dłoń - choć z początku sztywna i zdrętwiała - odczuwała teraz nikłe ciepło; docierało ono jednak do niego jakby z daleka i bardzo miarowo.
Przez to wszystko zapomniał, że powinien był zachowywać kamienną twarz i zacisnął lekko wargi.

- I co? - dopytywał zafascynowany Harry.

- Nic - syknął, wyrywając się mu.

- Naprawdę? - odsunął się zawiedziony. - Szkoda.

Tym razem usiadł między niewielkim ogniskiem, a łódką tak, że znajdował się bliżej Malfoya, który wpatrywał się teraz w niego intensywnie.
Wyciągnął coś do jedzenia i zaczął przeżuwać.

- Chcesz? - spojrzał na towarzysza, ale ten gwałtownie zaprzeczył.

- Nie jem. W ogóle.

- Acha - wzruszył ramionami.

Jezioro i Księżyc | DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz