Nocą Qigong traciło trochę swojej zwyczajności i stawało się bardziej magiczne, tajemnicze. Może sprawiały to uliczne latarnie, może wiszące na niemal każdym budynku lampiony, mające odpędzać złe stwory. "Szkoda tylko, że nie działają..." - pomyślał Guo, przechodząc po dachu za Hei ZuiShanem. A może to perspektywa z lotu ptaka upiększyła w jego oczach to miasto?
Umówili się, że tej nocy po prostu zrobią patrol i, jeśli na nic nie natrafią, wrócą do świątyni. Po drodze Hei ZuiShan rozkładał też specjalne talizmany, służące do wykrywania obecności złośliwych duchów i innych zmor - spalały się, gdy takowe stworzenia znajdowały się w pobliżu. Dzięki temu, nawet jeśli nie złapaliby ducha, to mogliby odtworzyć drogę jego przemieszczania się i znaleźć źródło jego pochodzenia. Guo jednak mocno kwestionował ten pomysł, dlatego jego towarzysz zajmował się tym sam.
"Letni Wiatr nie wysłał nikogo, żeby stał na straży" - zauważył Guo, przeskakując na dach siedziby sekty. To było zastanawiające - często spędzał noce na ulicach Qigong i nie raz natknął się na patrol Wiatru, czego oczywiście nie wspominał za dobrze. "W zasadzie, jakby się zastanowić, to nie widziałem zupełnie nikogo po drodze, nawet nędzarzy i pijaków".
— Hei ZuiShan, nie wydaje ci się dziwne, że nikogo tu nie ma? — pierwszy raz od ich poznania się wyszedł z inicjatywą jakiejkolwiek rozmowy.
— Cóż, istotnie jest to dziwne — odparł zapytany w zamyśleniu i Guo zaczął się zastanawiać, czy chodzi mu rzeczywiście o wskazaną nieprawidłowość, czy o fakt, że pierwszy się do niego odezwał.
Nie zdążył jednak odpowiedzieć sobie na to pytanie, ponieważ najbliższy talizman zaczął płonąć. Hei ZuiShan położył dłoń na rękojeści miecza, ale nie ruszył się z miejsca, uważnie obserwując otoczenie. Nie musiał długo czekać - z dachu wynurzyła się ręka, która złapała go za kostkę i zaczęła wciągać do wytworzonego pod nim portalu. Zamachnął się mieczem, ale mocny uścisk Guo go powstrzymał.
— Poczekaj tutaj — nakazał ZuiShanowi, po czym sam wskoczył do portalu. Dał się słyszeć nieludzki wrzask, po czym ręka puściła nogę kultywatora i przejście zniknęło. Hei ZuiShan został sam. Nie miał jednak zamiaru słuchać i już po chwili znalazł się przed budynkiem, na którym został zaatakowany. Była to rezydencja Letniego Wiatru.
Wkradł się do środka jednym z otwartych okien i przemknął korytarzem. Przyszedł tutaj wcześniej, więc mniej więcej wiedział, którędy dostać się do gabinetu przywódcy, aktualnie najbardziej podejrzanego. Stojąc przed drzwiami, wyczuł tam obecność trzech osób, z czego tylko jedna była człowiekiem. Zacisnął dłoń na mieczu, który trzymał już w gotowości i wtargnął do środka, gdzie natknął się na wcześniej wspomnianego przywódzcę i humanoidalnego stwora, trzymanego za włosy przez Guo. Ten ostatni spojrzał na Hei ZuiShana z lekką naganą, jednak nie wydawał się być zdziwiony jego obecnością, po czym powrócił do przerwanej rozmowy:
— Jak już mówiłem, to przeciągnęło się za daleko i jedyne, co możemy zrobić, to unicestwić pańskiego brata — wysunął nóż z rękawa i przyłożył do szyi skurczonego monstrum. Przywódca sekty padł na kolana.
— Proszę przynajmniej go zapieczętować, na pewno jest jakiś ratunek! — złapał za dół szaty Guo.
— Nawet jeśli powróci do ciała, już nigdy nie będzie człowiekiem. Nie po tym, jak zjadł tylu ludzi — odparł ostrym, przeszywającym głosem, odsuwając się od błagającego go o litość człowieka. — Przecież nawet pana nie poznaje.
Spojrzał na Hei ZuiShana, by dać mu znak do ataku, napotkał jednak ostrze skierowane w swoją stronę.
— Hei ZuiShan, nic ci to nie da. Zabij tę kreaturę, przecież o to ci chodziło — jedyny skutek, jaki osiągnął, to czubek miecza na swojej szyi.
— Oboje wiemy, że to nie jest ten, którego szukamy, więc czemu próbujesz mnie oszukać? — głos ZuiShana nie brzmiał już tak radośnie jak za dnia. — Odsuń się od tego ducha.
Lider sekty, widząc jak zmieniła się sytuacja, postanowił wyciągnąć swój miecz i zaatakować Guo od tyłu, ten jednak uniknął ciosu, uwalniając przy tym potwora, po czym uciekł przez okno.
— Dziękuję bardzo, Hei-daozhang, nawet nie wie daozhang ile to dla mnie znaczy. Prosiłbym jednak, by nikomu o tym nie mówić — po tym jak intruz uciekł, lider Letniego Wiatru odrzucił miecz i z pewną ostrożnością podszedł do swojego "brata", który już przygotowywał się do ataku. Został jednak szybko spacyfikowany i związany przez Hei ZuiShana.
— Proszę uważać — tylko tyle padło z ust tego nad wyraz gadatliwego kultywatora. Po wymianie ostatnich uprzejmości wyszedł z budynku, gdzie natknął się na conajmniej wkurzonego Guo.
— Jesteś z siebie zadowolony? Właśnie wypuściłeś z powrotem na wolność zmorę nękającą te miasto.
— A od kiedy Guo-daozhang się tak przejmuje tym miastem? — Hei ZuiShan uśmiechnął się z rozbawieniem, nie mogąc powstrzymać się od małego nękania tego ponurego "prawie mnicha". — Myślę, że samo złapanie i pokonanie ducha nie doprowadzi nas do przyczyny problemu. On zniknie, ale mogą się pojawić kolejni. Nie mów mi, że ty sam nie czujesz głodu, gdy patrzysz na ludzi, panie duchu.
Guo wiedział, że jego irytujący towarzysz ma po części rację, ale i tak zignorował go, i ruszył w drogę powrotną.
Następnego dnia Hei ZuiShan próbował znowu zagadywać Guo, jednak teraz był nie tylko ignorowany, ale i unikany. Guo nie miał wyboru i nadal musiał pomóc Hei ZuiShanowi w rozwiązaniu sprawy ducha, ale poza tym odciął go od wszystkich swoich obowiązków, a konieczne rozmowy dotyczące ich strategii odbywały się tylko w towarzystwie Zhen WuYou. W miarę możliwości postarał się też o to, żeby patrole wykonywali na zmianę i osobno. Kiedy jednak Hei ZuiShan wracał ze swojego pierwszego samotnego nocnego patrolu (noc wcześniej zrobił to Guo, żeby ZuiShan miał szansę na wyspanie się), zauważył, że jest śledzony. I to nie przez byle kogo, tylko przez samego Guo. "Jego zdolności naprawdę się marnują, nawet ja odkryłem jego obecność dopiero teraz" - pomyślał, uśmiechając się lekko. Zwolnił trochę, starając się lepiej wyczuć, gdzie znajduje się ten ponury osobnik, ale wtedy aura Guo nagle zniknęła. Mając złe przeczucie, podążył w miejsce, z którego wydobywała się przed chwilą, jednak jedyne, co tam zastał, to ślady krwi.
CZYTASZ
ukradziono mi ciało
FantasyGuo Xi został wyrzucony z sekty, ale nie było to taką katastrofą - nadal miał pieniądze konieczne do przetrwania. Jakiś czas później okradziono go, ale to też nie było takie złe - został wędrownym kultywatorem. Narobił sobie problemów tu i uwdzie, a...