10

74 11 1
                                    

Maks

Podniosłem się ze śniegu i potrzepałem. Kątem oka widziałem jak Julia dobiega do domu. Nawet na chwilę się nie zatrzymała i nie spojrzała w moim kierunku. Nie mogłem jej rozszyfrować. Gdy ją tuliłem czułem się tak samo jak sześć lat temu, jakby ta przerwa nie odebrała nam tego co było między nami. Lecz wyczuwałem również dystans między nami, a to cholernie mnie bolało.

Nagle zerwał się mroźny wiatr, ruszyłem więc w stronę domu. Wieczór był już późny, a to była moja jedyna szansa, aby dowiedzieć się, czy Julia wybaczy mi błąd jaki popełniłem. Jeżeli tak, będę o nią walczył. Chyba ogłupiałem. Za trzy tygodnie miałem stanąć na ślubnym kobiercu, a uganiałem się za starą miłością. Może los specjalnie skrzyżował ponownie nasze drogi.

Kiedy stałem tak na środku pokoju i wszyscy ze skupieniem śledzili nasze wypowiedzi miałem wrażenie, że Julia gra. Powiedziała to wszystko tylko po to, abym jej nie nękał więcej. Olaf się ucieszył, kiedy usłyszał te słowa, a ja nie byłem usatysfakcjonowany. Pragnąłem więcej i nie potrafiłem wytłumaczyć dlaczego. Po prostu to czułem, a widząc ją z tymi zarumienionymi policzkami nie opanowałem emocji, które we mnie teraz buzowały więc pobiegłem do niej i na oczach zgromadzonych w pomieszczeniu osobach pocałowałem, wtapiając dłonie we włosy, tak aby mi się szybko nie wyrwała. Nie mogłem się oprzeć jej słodkich warg. Kusiły i kuszą mnie od chwili, w której ją zobaczyłem po raz pierwszy. Niestety nasza chwila nie trwała zbyt długo, ale zdążyłem zarejestrować co działo się w trakcie naszego pocałunku. Pogwizdywanie oraz wycie zaskoczonych towarzyszy rozbrzmiewały w pomieszczeniu. Nie kryli zaskoczenia. Z resztą Julia również, kiedy tylko udało jej się ode mnie uwolnić.

— Przesadzasz! — skarciła mnie, robiąc wielkie oczy i próbując unormować oddech. Nasz pocałunek był dość intensywny. Kręciło mi się po nim lekko w głowie. Czułem się jak wtedy, kiedy ją pierwszy raz pocałowałem. Wariowałem, a w sumie to mój brzuch, w którym trwała jakaś eksplozja. Wpatrywaliśmy się w siebie, jakbyśmy trwali w jakiejś hipnozie.

— Dobra kochani, koniec. Bawimy się — oznajmił Olaf i pogłośnił muzykę. Może i dobrze, że wykonał jakiś ruch, ponieważ my nadal toczyliśmy bitwę na spojrzenia. A najgorsze było to, że znów zapragnąłem skosztować jej rozchylonych ust.

Odwróciła wzrok dopiero, gdy Magda podeszła do niej i o coś ją zapytała. Nasza chwila właśnie się ulotniła. Poczułem lekki zawód. Nagle na moim ramieniu wylądowała czyjąś dłoń.

— No to się narobiło — usłyszałem. Zerknąłem za siebie i ujrzałem twarz Marka.

— Dopiero się narobi — oznajmiłem poważnie, na chwilę patrząc mu prosto w oczy. Zmarszczył czoło, jakby moje słowa go przeraziły.

— Stary! — wtrącił się Olaf, podchodząc do nas. — Mamy do pogadania — poinformował, mierząc mnie wrogo wzrokiem.

Co ja znowu źle zrobiłem?

— Oczywiście tatusiu — zażartowałem.

Marek parsknął śmiechem, a Olaf choć nieco wstawiony nie wyglądał na roześmianego moim docinkiem. Zawinąłem się i poszedłem na piętro. Zapewne za chwilę mój przyjaciel będzie mi dawał reprymendę, więc nie chciałem aby wszyscy byli tego świadkami.

Gdy weszliśmy na piętro usiadłem na sofie, która stała zaraz obok nich, a po chwili dołączył do mnie kumpel.

— Ten weekend wykończył mnie psychicznie — wyznał, wzdychając.

— Co ty nie powiesz — parsknąłem.

— Jesteś pewien tego co robisz? — zapytał, obracając głowę w moją stronę. Jego wzrok był przeszywający. Czułem się jakbym tłumaczył się mamie ze swoich przewinień.

Bilet po szczęście Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz