Rozdział 3

6 1 0
                                    

Siedziałam już dłuższy czas z Malfoyem na korytarzu szpitala.

-Skąd znałaś to zaklęcie?-spytał blondyn przerywając tym samym cisze jaka między nami panowała.

-Na własną rękę można się nauczyć dużo ciekawszych zaklęć, niż w Hogwarcie.-powiedziałam po czym wstałam i teleportowałam się do Doliny Godryka. Weszłam do domu po czym się umyłam i poszłam spać. 

Gdy się obudziłam w dalszym ciągu zżerało mnie poczucie winy za to co się stało. By chodź w małym stopniu przestać o tym myśleć postanowiłam pójść zjeść śniadanie, lecz pierwsze co rzuciło mi się w oczy gdy weszłam do kuchni było kilka listów zaadresowanych do mnie co mnie trochę zdziwiło jednak od razu wzięłam się za ich otwieranie.

"Kochana Hermiono,

     Nawet nie wiesz jak nam ulżyło, gdy dowiedzieliśmy się że żyjesz. Wiemy też co się wczoraj stało. Jestem niemal pewna, że obwiniasz się za tą sytuację, ale uwierz mi że uratowałaś jej życie. Nie wiem czy wiesz, ale od jakiegoś czasu Londyn przestał być bezpieczny. Ale dość o tym, słyszałam że od jutra masz zacząć pracę w Ministerstwie! Jestem z ciebie na prawdę dumna. 
      Od rana jesteśmy w Mungu, ale mam nadzieje że przyjdziesz dzisiaj do nas na obiad. Wytłumaczyłabyś nam co się z tobą przez te wszystkie lata działo.

P.S. Ginny jest w stabilnym stanie, nic jej nie będzie muszą tylko znaleźć osobę, która rzuciła ten urok by móc go zdjąć.

Kochający
Molly i Artur Wesley"

Teraz byłam jeszcze bardziej wściekła, obiecałam sobię, że znajdę tą osobę nawet jeśli miałabym za o trafić do Askabanu.

"Droga Hermiono,

Doszły mnie wieści, że wróciłaś do Londynu, co niezmiernie mnie cieszy. Chciałabym się z tobą jutro spotkać jeśli miałabyś chwilę. Jak już pewnie zdążyłaś zauważyć ostatnio dzieją się straszne rzeczy. Chciałaby ci coś pokazać, jako iż jeszcze nikt o tym nie wie chciałabym aby jak na razie tak zostało. Nie chce wywoływać kolejnej fali niepokoju. 

Z poważaniem,
Minerva McGonagall"

Wzięłam dwa głębokie wdechy  po czym pośpiesznie wypiłam kawę, wzięłam prysznic ogarnęłam się i teleportowałam się do  Munga.

Weszłam na salę gdzie leżała Ginny, przy łóżku której siedział pogrążony w myślach Zabini.

-Jest i Granger.-powiedział gdy mnie zauważył.

-Wiadomo coś?-spytałam.

-Uratowałaś jej życie. W ostatnim tygodniu znaleziono w różnych miejscach zwłoki siedmiu osób na każdego z nich wcześniej rzucono właśnie ta klątwę ,gdyby nie ty Ginny byłaby ósmą osobą, a Diana Gloover byłaby dziewiątą.-powiedział zaskakująco spokojnie.

-Podejrzewacie kogoś?-spytałam wpatrując się w rudowłosą.

-Nic na razie nie wiadomo, ofiar nic nie łączyło ani płeć, status krwi, wiek, pochodzenie. Jedyny jak na razie podejrzany to ten facet, którego potraktowałaś secrumsemprą, ale na niego też ktoś rzucił tą klątwę.

-Ty sobie chyba kurwa żartujesz! Pozwoliliście by ktoś na waszego jedynego podejrzanego rzucił tą pierdoloną klątwę! Jacy z was do chuja aurorzy?!

-Tu się z tobą zgadzam, zawaliliśmy sprawę. Gdyby nie ty nie mielibyśmy, ani jego, ani żywych kolejnych potencjalnych ofiar.-powiedział zaskakująco spokojnie.

-Wiecie kim przynajmniej jest ten facet?-spytałam licząc że przynajmniej to udało im się ustalić.

-Jeszcze tego nie ustaliliśmy. Musimy przetrzepać dokumenty na przestrzeni ostatniego wieku...

-Japierdole.-powiedziałam nim zdążył dokończyć i wyszłam ze szpitala po czym teleportowałam się do Ministerstwa od razu kierując się do biura Kingsleya.

-Hermiona, nie spodziewałem się ciebie dzisiaj.-powiedział nie odwracając wzroku od sterty listów.

-Mogłabym zacząć od dzisiaj?-spytałam pośpiesznie.

-Oczywiście, podaj mi swoją różdżkę.-powiedział co od razu zrobiłam.

Rzucił na nią jakieś zaklęcie po czym mi ją oddał.

-W ten sposób będziesz miała już dostęp do prawie wszystkich pomieszczeń. -nim skończył mówić wyszłam z jego biura i od razu zaczęłam się kierować w stronę Archiwum Ministerstwa. 

Gdy dotarłam na miejsce od razu zaczęłam szukać jakichkolwiek informacji na temat tamtego człowieka, bo byłam niemal pewna że nie znajdą o nim żadnych informacji w Księgowości.

Mijały godziny, aż w końcu udało mi się znaleźć teczkę średniej grubości teczkę poświęconą Evanowi Hooch, wzięłam od razu te należące do członków rodziny. Przestudiowałam je i od razu stwierdziłam że coś mi się tu nie zgadza nie umiałam tyko stwierdzić co. Ruszyłam z nimi do biura, które mam dzielić z moim partnerem. Gdy weszłam do pomieszczenia, aż mnie zatkało, ale nie dałam tego po sobie poznać.

-Znalazłam go.-oznajmiłam blondynowi zawalonego różnymi papierami, rzucając mu je przed nos.

-A ty gdzie się wybierasz?-spytał widząc że kieruje się w stronę kominka. 

-Według tego chodził do Hogwartu, więc nauczyciele muszą coś o nim wiedzieć, albo przynajmniej się dowiem z kim chodził do klasy.

-W takim razie idę z tobą, chcąc nie chcąc od teraz pracujemy razem .-powiedział jakby od nie chcenia po czym przenieśliśmy się do gabinetu Minerwy.

-Hermiona? Myślałam że przyjdziesz dopiero jurto.-oznajmiła.

-Pani profesor, mogłaby nam pani coś powiedzieć o Evanie Hooch?-spytałam gdy usiadłam na fotelu.

-O kim? Chciałabym pomóc, ale obawiam się że nie wiem o kim mówicie.

-Malfoy, masz jego zdjęcie?-spytałam domyślając się co jest na rzeczy.-Zna go pani?-spytałam gdy blondyn pokazał jego zdjęcie.

-Oczywiście że znam, nazywał się Dyllan Linch, był bardzo ambitnym, niezbyt lubianym uczniem. Jego rodzice byli mugolami, ale z tego co pamiętam to nie dokończył nauki w Hogwarcie, na podajże trzecim roku zapadł się pod ziemie, od tamtej pory nic o nim nie słyszałam. Nic więcej o nim niestety nie wiem.

-Miał jakiś przyjaciół?

-Nie, należał raczej do samotników. Jak już mówiłam nic więcej o nim nie wiem, ale może profesor Sprout będzie w stanie wam bardziej  pomóc z tego co pamiętam z wszystkimi problemami chodził właśnie do niej. Niestety właśnie jest na zwolnieniu wróci za tydzień.

-Dziękujemy bardzo za pomoc.-powiedziałam po czym teleportowaliśmy się z powrotem do Ministerstwa. 

-Kim były ofiary jak do tej pory?-spytałam gdy byliśmy namiejscu.

-Nic ich nie łączyło.-oznajmił.

-Pozwolisz bym sama to określiła?-powiedziałam podirytowana.

-Jak chcesz?-powiedział zirytowany znacznie bardziej niż ja i rzucił przede mną ich papiery.

-I co jakiego wniosku doszłaś?-spytał po jakimś czasie.

-Żadna z ofiar nie była mugolakiem.-oznajmiłam po czym teleportowałam sie Nory.

Wszystko jest możliwe| DRAMIONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz