Tak... Jutro szkoła, śniły mi się przez nią koszmary... Byłem w klasie i nagle Pani powiedziała, żeby trzymać się od mnie z daleka bo jestem z psychiatryka... i chciałem się zabić, potem dzieciaki zaczęły się śmiać, a ja poczułem jak łza leci mi łza... potem druga... i wtedy obudziła mnie Amanda...
-Jeff! wstawaj! Matka mówi, że dziś jedziesz na zakupy z nią kupić rzeczy do szkoły! I mogę jechać z wami!
Szczerze nie podzielałem entuzjazmu Amandy... Ale nie chciałem się przyznać, że stresuję się szkołą jednocześnie... i wyszeptałem tylko:
-Jej...!
I to tyle... Amanda wyszła w podskokach, jednak ja jakoś nie specjalnie się cieszyłem na tę okazję... przebrałem koszulkę ze wczoraj, stanąłem przed lustrem i zacząłem zwracać uwagę na moje podkrążone oczy... a może by coś dało się z tym zrobić... chwila... od jakiego czasu mnie interesuje mój wygląd?! Co ja gadam... Eh... nic z tym nie zrobię i tyle...
-Jeff idziesz - krzyczała moja matka z dołu
-Taaa! Idę - powiedziałem zamykając drzwi od pokoju
Ubrałem buty, kurtkę i czapkę. Wyszliśmy...
Ja usiadłem z tyłu z powodu naszego wczorajszego incydentu z Amandą, ona nie prosiła matkę by siadać z przodu - boooo ona z takim idiotą jak ja siedzieć nie będzie... ale ona za to dobrowolnie usiadła ze mną z tyłu, zapinając pasy popatrzyła na mnie i się lekko uśmiechnęła... zrobiło mi się przyjemnie ciepło i w ogóle... chciało mi się śmiać... dziwne... zresztą... ja jestem dziwny i jakoś specjalnie mi to nie przeszkadza...
Jakieś kilka minut później dojechaliśmy do wielkiej galerii handlowej, ledwo wyszedłem z samochodu już czułem jak zaczyna mi się kręcić w głowie... dobra Jeff... dasz rade... i tak weszliśmy do sklepu. Pierwsze wrażenie ktoś spyta? Przecież nie licząc wyjazdu z psychiatryka ciągle siedzisz w domu? No... powiem szczerze... czułem na sobie każde spojrzenie... chciałem zapaść się pod ziemie, albo nawet niżej... pierwszy dział... pewnie każdy z was zna to uczucie kiedy matka pokazuje wam zeszyty albo długopisy z kotkami i pieskami i się jeszcze głupio pyta czy one nie są urocze? Heh... NIE... droga matko... nie są, wy w tym czasie marzycie o czarnych, albo białych zwykłych zeszytach i normalnych zielonych ołówkach HB, a nie jakiś wypasionych z wielką gumką serca na górze...
Jakoś przeżyłem te męki... Jezu... co to było... Gdyby policzyć to ile razy Amanda się ze mnie śmiałą jak matka się pytała o słodkie zeszyty.... to tak przynajmniej... cały czas.
Wsiedliśmy do samochodu, a Amanda dalej siedziała ze mną z tyłu... dalej myślałem nad stresem i że moje tableteczki z marihuaną dojdą dopiero w sobotę... Kurde... to już tydzień szkoły minie... czasem to się żyć nie chce jak się tak na to popatrzy... eh... i kto to mówi Jeff?... haha... to miał być kawał jak coś....
Przyjechaliśmy do domu, wysiadłem z samochodu i poczułem ulgę, że wróciłem... ściągnąłem kurtkę, buty i czapkę i pobiegłem do pokoju... lekko odetchnąłem... usiadłem na łóżku... i znowu zacząłem myśleć o szkole... moje dłonie same zaczęły się trząść i zaciskać w pięści, miałem ochotę w coś walnąć, tą rzeczą stała się moja poduszka...
Nie chciałem tam iść... miałem sięgnąć po nóż do szuflady, gdy nagle... nie... co... co ty robisz do cholery jasnej Jeff... nie... nie znowu... nie chce iść tam znowu... nie... odłóż to - powiedziałem do siebie i uświadomiłem sobie jak bardzo przeszkadza mi bycie na ostatnim miejscu... nie chce mi się już... zresztą... po co. Nie... przypomnij sobie jakie ciepło poczułeś w samochodzie... kiedy ktoś się do Ciebie uśmiecha.
Postanowiłem być dla siebie trochę mniej brutalny... wziąłem nóż i lekko przejechałem nim po skórze ręki... szrama była długa, ale sprawiła mi ulgę... potem przez chwilę patrzyłem jeszcze na blizny starych ran które kiedyś sobie zadawałem... eh... długa historia... była już 19... nie chciałem się budzić jutro. Stres sprawiał, że poczułem jak mój brzuch i organizm odmawia posłuszeństwa.
Pukanie.
-Jeff, wszystko dobrze? - moja mama...
-Tak mamo... jest dobrze.... wszystko dobrze hehe... - "hehe"? jezu... co jest ze mną nie tak...
-Nie widzę tego po tobie kochanie... możesz mi powiedzieć jeśli chcesz... naprawdę...
Um... ja...
-Mamo ja...
-Co ty skarbie?
-Ja... ja się boje... - wymamrotałem, a łza poleciała po moim policzku...
-Ale czego?... Jeff nie płacz! Co się dzieje!? Powiedz mi synku... - powiedziała to jednocześni łapiąc mnie za ręce
-Szkoły... ja nie chce tam wracać... ja już nie mogę...! - łzy spływały po moich policzkach ja wodospad rozpaczy
-Jeff... ja nie mogę z tym nic zrobić... przepraszam... musisz iść do szkoły... nie przejmuj się tym tak! Wszystko będzie dobrze, na pewno poznasz kogoś fajnego!
-A co jeśli nie! A co jeśli nikt! NIKT! Nawet nie pomyśli, żeby się do mnie odezwać...
-To ty się odezwiesz do nich...!
-Mamo! NIE! Ty nic nie rozumiesz! - i położyłem się na łóżko, jednocześnie okrywając się w całości kołdrą
-Przepraszam Jeff... jutro idziesz do szkoły i nic na to nie poradzisz... - mówiąc to moja matka poklepała mnie lekko ręką przez kołdrę i wyszła...
Chwilę później zasnąłem...
(A więc... 808 słów ^^' teraz jestem na kwarantannie więc będzie więcej rozdziałów... dzięki, że dalej to czytasz, a i jeszcze jedno (przepraszam, że robię spoiler ale muszę TwT) booo w kolejnych rozdziałach poruszę temat Rankina i Jeffa... jako pary... jeśli komuś by to przeszkadzało to myślę, że to dla tej osoby koniec tej książki (jeszcze raz sorki...))
CZYTASZ
Notatki samobójcy (część 2)
Teen FictionMiachael Thomas Ford napisał oryginalną książkę, ta książka to jedynie moja fantazja co się mogło dziać później. Bohaterowie i fabuła się trochę zmieniają. Książka ta również jest w 100% oparta na oryginale. Nie jest również 18+ czy coś w tym stylu...