Prolog

148 17 15
                                    

<>Czasy II Wojny Światowej, południowa Polska<>

Mężczyzna padł na ziemię z głuchym jękiem bólu. Miękka, zielona trawa połaskotała jego pokaleczone dłonie.

Czuł Śmierć nadchodzącą po niego z głębi lasu, którym była otoczona polanka. Przymknął oczy słysząc wycie pełne bólu, które ucichło jeszcze szybciej niż się rozpoczęło.
Przewrócił się na plecy i spojrzał w górę. Niebo było ciemnoszare, naznaczone ciemniejszymi fragmentami. Zupełnie tak, jakby natura odpowiadała nastrojowi w jego sercu.

Usłyszał huk wystrzału i odruchowo przymknął oczy. Zewsząd dobiegały odgłosy konających ludzi, niemieckie okrzyki czy rozkazy.

Dowódca słyszał rozpaczliwe błagania swoich żołnierzy. Zacisnął zęby, a potem zerwał się na równe nogi, łapiąc broń w zakrwawioną dłoń. Sprawdził magazynek, a następnie przeładował maszynę.

- Trzymać szyki! - Ryknął do swoich, żeby dodać im otuchy.
Sam doskonale wiedział, że jego rozkaz pozbawiony jest najmniejszego sensu. Znajdowali się na małej polance. W lesie, który ją otaczał, za każdym drzewem czy krzakiem siedział uzbrojony po zęby Niemiec, gotowy rozerwać ich na strzępy kulami ze swojej broni.

Mężczyzna odetchnął, a zaraz potem usłyszał rozkaz, który zmroził mu krew w żyłach.
Niemiecki dowódca rozkazał swoim żołnierzom wejść na polankę.

Nie miał czasu na myślenie. Z duszą na ramieniu odwrócił się, by raz jeszcze zerknąć na swoich ludzi, którzy desperacko bronili swojego życia i swojej ojczyzny, uginając się nieco pod naporem wojsk Führer'a. Tak bardzo nie chcieli się złamać... Jak silne dęby rosnące wokół polanki.

Usłyszał huk, a zaraz potem poczuł ból w brzuchu. Ze zdziwieniem spojrzał w dół, na swoją koszulę, która powoli zabarwiała się na czerwono. Padł na brzuch, znów z głuchym jękiem pełnym bólu.
Podciągnął się na rękach i spojrzał przed siebie.

Tuż przed nim, na skraju polanki rósł wielki dąb. Piękne, majestatyczne drzewo. Dowódca odwrócił głowę. Widział, jak jego żołnierze konają w męczarniach, lub padają jak muchy pod ostrzałem nieprzyjaciela. Jego serce rozdzierał smutek. Wiedział, że Niemcy pójdą dalej. Jednakże jeszcze gorsza była myśl, iż ich czyny zostaną zapomniane. Nie chodziło już o kraj, lecz o zwykłe, ludzkie rodziny, które traciły swoich braci, synów i ojców. Teraz ci chłopcy spoczywają na polance zroszonej krwią i nabitej pociskami. Ich rodziny tu nie przyjdą... Chłopcy zginą raz, w świecie żywych, a potem znów - w świecie wspomnień.
Nie mógł się z tym pogodzić.
Nawet upadli, bohaterowie zasługują na pamięć...

Po raz kolejny spojrzał przed siebie, a potem cichym, zachrypniętym i słabnącym głosem zaczął się modlić. Nie modlił się jednak do Boga. W niego zwątpił już dawno temu. Skoro pozwalał na takie zło... Nie mógł wysłuchać jego próśb...
- Naturo... Spraw, by nasze czyny nie zostały zapomniane... By każdy z tych poległych chłopców był czczony, by każde imię było wyryte w drzewach i wykute w skałach... By to, o co walczyliśmy nie uległo zapomnieniu... By nasze rodziny odnalazły nas we wspomnieniach... - Mężczyzna już zbierał oddech do dalszej części modlitwy, gdy poczuł przeszywający ból w plecach. Niemiec wyjął z jego ciała sztylet i oddalił się, z pogardą patrząc na mamroczącego jeszcze dowódcę.

Nie mógł już mówić, lecz jego wzrok nadal pozostawał utkwiony w polance. Leżał z policzkiem przyciśniętym do miękkiej trawy, wpatrując się w pole bitwy zroszone krwią i ciałami.

I jeszcze przez krótką chwilę... Tuż, zanim zasnął na wieki... Widział pojedyncze promienie słońca przebijające się przez chmury.

,,Symbol nadziei...", pomyślał jeszcze zamykając oczy.

***

To chyba najdłuższy prolog jaki napisałam w życiu.

Witam w mojej nowej książce! Chyba jeszcze nigdy nie pisałam takiej powieści, ale cóż, właśnie to w książkach jest piękne, że można się nimi bawić!

Powieść jest swoistym projektem na lekcje języka polskiego i mam nadzieję, że uda mi się coś za niego dostać ^^

Książka nie powstałaby gdyby nie nowelka ,,Gloria Victis" E. Orzeszkowej oraz temat zadany przez moją polonistkę (którą pozdrawiam i dziękuję za pomysł) ,,Gdyby drzewa mogły mówić, jaką prawdę powiedziałyby o człowieku.".
Oryginalnie miał być to esej, ale uznałam, że hej, przecież to jest wspaniały materiał na jakąś krótką historię. I właśnie tak się to zaczęło.

Jeśli spodoba się Wam książka, wszelkie podziękowania proszę kierować do mojej nauczycielki, która pozwoliła mi napisać to w formie takiej właśnie historii. Jeszcze raz dziękuję!

Do przeczytania,
- HareHeart

Gdyby drzewa mogły mówić...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz