Wybiła północ. Nasz brooklyński dzwon kościelny zaczął pizgać na całe miasto. Niedość, ze głowa mnie bolała od samej awantury ze starymi to jeszcze to. Wyciągnęłam słuchawki z plecaka i podłączyłam je do mojego telefonu. Włączyłam moją ulubioną playlistę pod tytułem „treatment for mental breakdown". Jest to bardzo emocjonująca playlista. Puszczam ją zawsze gdy jestem w złym nastroju albo smutku. Wraz z nią podążałam do domu Briana, który pozwolił mi przyjść do siebie. Dopiero co się poznaliśmy a już idę do niego w odwiedziny. Mam nadzieje, że pomoże mi rozwiązać ten trudny konflikt wewnętrzny.Byłam już prawie na miejscu. W słuchawkach leciała piosenka „Sad Girl" mojej królowej Lany. Skręciłam w ostatnia uliczkę i znalazłam się tuż przed domem Briana. Podeszłam pod drzwi jego domu i zadzwoniłam dzwonkiem. Po chwili wyszedł Brian.
- Cześć, co się stało? Dlaczego płaczesz? - zapytał.
- Możemy porozmawiać o tym w środku?
- Oczywiście - odpowiedział Brian.
Oboje weszliśmy do domu. Brian zaprowadził mnie do salonu. Jego dom był bardzo piękny, przejrzysty i stylowy.
- Usiądź tu na fotelu i zaczekaj chwilę, pójdę zrobić herbatę i przyniosę coś ciepłego do jedzenia - powiedział Brian.
Usiadłam na wygodnym fotelu koło kominka. Poczułam ciepło wydobywające się z niego. Gdy patrzyłam się w płomienie uroniłam łezkę, poczułam się w końcu doceniona przez kogoś. Szybko ją otarłam gdy usłyszałam, że Brian wraca.
- Proszę bardzo, mam nadzieje, ze lubisz te ciastka.
- Oczywiście, dziękuję.
- Teraz powiedz mi co się stało - zapytał Brian.
Nie wiedziałam jak o tym rozmawiać, był to trudny temat dla mnie, ale przełamałam się i zaczęłam dyskusję.
- Policja zabrała moich rodziców, ja zostałam bez domu, ponieważ komornik orzekł, iż musimy się natychmiast z tamtąd wynieść. Nie mam gdzie się podziać, co zrobić, dokąd iść. Dlatego przyszłam do ciebie z prośbą czy mogłabym zostać tutaj na jedną noc. Przyrzekam, że wyniosę się stąd już jutro, nie chcę zawracać ci głowy, wiem że masz napewno ważniejsze sprawy niż przetrzymywanie i pomoc mi.
- Cycolino - Brian przybliżył się do mnie - możesz zostać tu tak długo jak zechcesz. Mieszkam sam, a twoja obecność sprawi, że będę czuł się lepiej. Przyjechałem tu z niewielkiego miasta znajdującego się na Florydzie, w celu osiągnięcia lepszego dostępu do edukacji. Sam dawno nie widziałem się z rodziną, więc napewno będzie mieszkało mi się tu sympatycznie razem z tobą.
Troszeczkę oniemiałam. Nie wiedziałam co powiedzieć.
- Nie wiesz jak bardzo jestem ci wdzięczna, za wszelką pomoc, którą zaoferowałeś mi - odrzekłam.
- Nie ma za co haha, tak jak mówiłem cieszę się, iż będziemy współlokatorami - odpowiedział Brian.
Ogromnie się uradowałam. Przez to zaczęłam płakać.
- Ejjj, co się stało? No już nie martw się - Brian przybliżył się i przytulił mnie.
- Nie, to łzy szczęścia, nie poznałam nigdy jeszcze tak dobrej osoby jak ty. Nikt mnie nie rozumiał, czułam się odrzucona przez społeczeństwo i nagle pojawiłeś się ty. Choć znamy się zaledwie parę godzin, czuję iż jesteś najlepszą osobą jaką kiedykolwiek poznałam.
- Również tak uważam - Brian odsunął się i usiadł na fotelu obok. - Jeśli nie masz nic przeciwko, mógłbym się spytać do jakiej szkoły chodzisz, gdzie się uczysz lub pracujesz?
- Uczę się w Brooklyn College - odpowiedziałam.
- Naprawdę? Tez tam uczęszczam.
- Niemożliwe, nigdy cię nie widziałam - byłam nieco zaskoczona.
- Może dlatego, iż różnimy się klasami. Jestem na trzecim roku, a ty? - zapytał Brian.
- Drugim, a więc to dlatego - odrzekłam.
- Jednak mamy coś wspólnego, coś co nas łączy - powiedział Brian
- Tak haha - opowiedziałam.
Nasza rozmowa trwała dalej. Razem piliśmy herbatę i opowiadaliśmy o naszym życiu. Dowiedziałam się sporo na temat Briana, on o mnie także. Poznaliśmy swoje zainteresowania, przygody, nawet problemy życiowe. Poczułam więź, która nawiązała się pomiędzy nami.
Po 2 godzinach rozmowy zrobiłam się bardzo śpiąca. Moje oczy już zaczęły się kleić. Brian dostrzegł to i zaproponował mi udanie się spać.
- Nie chce ci się przypadkiem spać? - zapytał.
- Tak, przepraszam, ale już dłużej nie wytrwam.
- No co ty, sam jestem zmęczony. W takim razie chodź ze mną, pokaże ci pokój w którym będziesz mogła się zatrzymać i miejsce w którym znajduje się łazienka.
Brian zaprowadził mnie na górne piętro gdzie znajdował się jego pokój.
- Oto on, mój pokój, możesz się w nim zatrzymać.
Oniemiałam po raz kolejny. Ten pokój był niewiarygodny. Najcudowniejszy aesthetic jaki kiedykolwiek mógł powstać.
- Podoba ci się? - zapytał Brian.
- Czy mi się podoba, kocham go!
W tej chwili pojawił się w mojej głowie pewien problem, mianowicie gdzie będzie spał Brian. Przecież jak zajmę jego pokój on zostanie bez miejsca na nocleg. Postanowiłam powiedzieć mu o tym.
- Niestety nie mogę tu nocować, to jest twój pokój, nie chce zabierać ci miejsca.
- Co ty mówisz, nie ma najmniejszego problemu, zostajesz tu. Na tym pietrze mam jeszcze jeden pokój. Choć nie jest jeszcze w pełni wyposażony nie mam nic przeciwko przeniesieniu się do niego. Rozwiążemy tę sprawę w innym momencie, teraz zajmij się rozpakowywaniem. Przyniosę twoją walizkę z dołu - powiedział Brian i zszedł na dół.
Bardzo się cieszyłam, że Brian pomógł mi w tej trudnej sytuacji w jakiej się znalazłam. Nie wiem jak mu się odwdzięczę.
- Proszę, twój bagaż - powiedział Brian.
- Dziękuję bardzo - odpowiedziałam.
- Jeszcze jedno, łazienka znajduje się na prawo tego pokoju. Nie będziesz miała problemu z trafieniem do niej. Ja już nie przeszkadzam. Pamiętaj jeśli będziesz miała jakiś problem zawsze pytaj śmiało, nie bój się przyjść z prośbą. Życzę ci miłej nocy - oznajmił Brian.
- Dziękuje jeszcze raz za wszystko. Dobranoc.
Po rozpakowaniu zgasiłam wszystkie światła w domu i udałam się do łazienki. Wzięłam prysznic, oczyściłam twarz z makijażu i się przebrałam. Wróciłam do pokoju. Położyłam się w łóżku z wielkim uśmiechem. Był to dla mnie najlepszy dzień w życiu. Potrzebowałam regeneracji i nowych sił na kolejny dzień. Zasnęłam dość szybko, nie myśląc o innych zbędnych sprawach.