Łowca cz.1

56 1 1
                                    

Pov. Macabre

Piękna gwieździsta noc. Gwiazdy odbijały swój blask od śniegu. Idealna pora na zbliżenie się do pobliskiej wioski i zapolowanie na posiłek.

Zarzucałem na siebie czarny jak moje serce płaszcz, dodatkowo zabierając sztylet z szafki nocnej. Mam do niego sentyment i kilka razy uratował mi życie. Ciekawa historia się z nim wiąże. Z 20, może więcej lat temu dostałem go od małego szkieleta. Nie wiem dlaczego go wtedy nie zabiłem. Samotne dziecko w lesie, nadchodzący zmrok. Był naprawdę łatwym kąskiem.

Flashback

Szedłem lasem pomyśleć, miałem już obrany kierunek. A mianowicie wodospad, może nic wyjątkowego, ale dla mnie tak. Był naprawdę piękny. Otoczony drzewami, ukryty, cichy.. z małym jeziorkiem gdzie było sporo różnokolorowych ryb.

Musiałem odpocząć trochę psychicznie. Zbliża się rada, niedawno jeden ze służących jednego członka z rady nas zdradził. Nie wiemy jak dużo łowcy się o nas dowiedzieli.

Ale wracając do spaceru. Spojrzałem przed siebie słysząc już poniekąt szum wodospadu. Dodatkowo dostrzegłem coś małego szybko przemieszczającego się pomiędzy drzewami. Straciłem go z oczu, ale jak. Tego nie wiem. Rozglądając się za dziwnym zjawiskiem poczułem jak coś ze sporą siłą wpada mi na nogi.

Spojrzałem w dół i zauważyłem małego szkieleta. Miał może z 8 lat. Może trochę więcej. Był cały zapłakany, na licach miał czarne paski, jakby łzy. Upadł na ziemię przez zderzenie ze mną.

Przyglądałem mu się chwilę i kucnąłem przed nim. - Co ty robisz? Nie wiesz, że robi się późno, a o tej porze zaczyna robić się w lesie niebezpiecznie? - Zapytałem malca ścierając kciukiem łzy z jego twarzy. Wtulił się w moją dłoń, przytulając ją do siebie. Nie powiem wywołało to u mnie lekkie zdziwienie. Nie widziałem, że dzieci są takie ufne.

- N-nie chce tam wracać.. - Powiedział jąkając się. Coraz więcej łez zaczęło mu napływać do oczu. Nie wiem dlaczego..
Ale miałem jakąś wewnętrzną potrzebę wysłuchania go. Nie zabicia. Wysłuchania. Podniosłem szkielecika do góry trzymając go blisko siebie, żeby nie spadł. Trochę wysoki jestem, a upadek z takiej wysokości mógłby go mocno zaboleć.

Usiadłem na trawie opierając się o pień drzewa. Posadziłem małego u siebie na kolanach bokiem, żeby widzieć jego twarz. Chyba nie ogarnął jeszcze, że jestem wampirem, bo w ogóle nie protestował czy się wyrywał gdy go niosłem. - Powiesz mi jak się nazywasz? Ja jestem Macabre.

Maluch spojrzał na mnie i starł kawałkiem brudnego rękawa łzy. Pokiwał głową twierdząco i powiedział. - Mam na imię Khaizer. Masz dziwne imię i dziwnie się ubierasz. - Przyglądał mi się z zaciekawieniem. Wyglądał na dzieciaka z biednej rodziny, może nigdy nie widział takiej szlachetnej szaty. Ph jego strata. Nagle poczułem jak wtulił się w moją klatkę piersiową i przykrył moim płaszczem.

Zaśmiałem się cicho pod nosem. - Nie za wygodnie królewiczu? - Spojrzał się na mnie z uroczym uśmiechem i pokiwał głową przecząco. - No dobrze, niech ci będzie. Co robisz w lesie? Zwłaszcza tak daleko od wioski.

Mina dziecka z uśmiechniętej, stała się przerażona. Na skraju puszczy, zakrył się bardziej moim płaszczem i coś wyciągnął z kieszeni, przytulając do siebie. Nie widziałem dokładnie co to. - Uciekałem.. inne dzieci mnie nie lubią i często dręczą. Z tego powodu, że lubię chodzić z tatą na polowania. Jestem gorszy ich zdaniem i dziwny. - Spojrzał na mnie w dłoni trzymając srebrny sztylet z czarno-czerwonął rękojeścią. - Czy to takie dziwne, że lubię zabijać i mi się to podoba?

Zdziwiła mnie jego wypowiedź. Widzę, że dorośnie na sadystę. Niewiele dzieci ma takie zainteresowania. Uspokoiłem Khaizera, że wszystko jest z nim w porządku, że inni są po prostu jacyś dziwni. Rozmawiałem z nim sporo. Jest uroczym dzieckiem. Szkoda byłby mi go zabić. Wyciągnąłem też z niego trochę informacji gdzie mieszka, oczy mu się kleiły od jakiegoś czasu. Dziwnie, byłby chodzić ze śpiącym dzieckiem na rękach od domu do domu, pytać czy przypadkiem to nie jest ich dziecko.

Przed zaśnięciem, szkielet podarował mi swój, jak to powiedział jeden z ulubionych sztyletów. Schowałem go do kieszeni i pomału wstałem ze śpiącą kluchą na moich rękach. Odkryłem go płaszczem i ruszyłem w stronę wioski. Im bliżej byłem, tym lepiej było słychać krzyki i wołanie imienia tego dziecka. Pewnie rodzice go szukają. W sumie też bym się martwił o takiego malca, zwłaszcza, że jest już późno. Schowałem się w koronie drzewa i posłuchałem kawałek rozmowy jego rodziców.

- Nigdzie go nie ma. - Powiedziała łamiącym się głosem matka Khaizera wtulając się w swojego męża. On ją tylko objął i pocałował w czoło. Bleh, miłość. Po co to komu.

- Csii, na pewno już wrócił do domu i na nas czeka. Chodź kochanie, na pewno tam będzie. - Bingo. Podążałem za rodzicami zguby, gdy zorientowałem się, że idą akurat do TEGO domu, rozłożyłem skrzydła i podlatywałem do każdego z okien w poszukiwaniu dziecięcego pokoju. Było już dosyć ziemno, więc na pewno mnie nie zauważy nikt.

Z łatwością otworzyłem okno i wszedłem do środka. Rozejrzałem się po pokoju. Typowo dziecięcy, z tą różnicą, że na ścianie była mała kolekcja noży i sztyletów. Położyłem właściciela pokoju do łóżka i przykryłem kocem. Przyglądałem się mu chwilę i wyleciałem przez okno.

Koniec flashbacku


•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•
I mamy kolejnego shota. Druga część pojawi się jak ją napisze xD

Ekhem. Pomysł na to chodził za mną od kilku dni, na początku miała powstać książka, ale patrząc na to jak mi to idzie, uznałam, że lepszym wyjściem, będzie napisanie shota w kilku częściach. Mam nadzieję, że wam się podobał :3

Bajo

One shots Undertale AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz