Rozdział III

51 2 0
                                    

Następne trzy dni minęły nam bardzo szybko, zbliżyliśmy się do siebie z Jankiem, ale byliśmy tylko przyjaciółmi-w sumie to nie wiem czy można to już nazwać przyjaźnią bo znamy się zaledwie kilka dni.
Wraz z rodzicami musieliśmy kontynuować nasze odwiedziny u reszty rodziny, więc musieliśmy pożegnać się z babcia i dziadkiem co przyszło nam z ogromnym trudem. Mimo że tak naprawdę będziemy niedaleko to i tak czułam jakbym wracała do Warszawy. Z Jankiem umówiliśmy się, że mimo większej ilości kilometrów która będzie nas dzieliła, to nadal będziemy się codziennie spotykać z czego się bardzo cieszyłam.
A teraz właśnie jade ze swoją rodzinka do mojego kuzynostwa, to tam właśnie spędzimy najbliższe dni.
Wujek Marek i Ciocia Eliza mieszkają w pięknym dużym białym domu, wraz z moja 8-letnia kuzynką lenką i 3 letnim Marcelem.
Podczas drogi jak zwykle pisałam z Jankiem, i nuciałam piosenki które akurat leciały w radiu. I tak mijała większość drogi.
Po dotarciu na miejsce, ruszyłam w stronę bagażnika, aby wyjąc swoje bagaże.
- Daj to już córciu - powiedział tata
- Dobrze, dziękuje. Dasz sobie radę?
- Tak, tak ty leć się przywitać - dałam mu szybkiego buziaka w policzek i radosnym krokiem ruszyłam do drzwi wejściowych.
Zadzwoniłam do drzwi, a drzwi momentalnie się otworzyły, a przede mną dwa małe brzdące. Rzuciły mi się na szyje do tego stopnia, że przez chwile nie mogłam złapać powietrza.
- Cześć dzieciaki - powiedziałam z uśmiechem na ustach, naprawdę mocno je kocham.
- O cześć Klementynko. Widzę że już zostałaś osaczona - zaśmiała się moja ciocia, przytulając mnie do siebie.
- Cześć ciociu - odwzajemniła uścisk.
- O czy to nasza Warszawianka przyjechała? - odezwał się wujek zza ściany.
- Jaka tam Warszawianka - przytuliłam się na powitanie.
Dołączyli do nas rodzice z bagażami, później zasiedliśmy do stołu gdzie czekał na nas pyszny obiad.
Jedliśmy w miłej atmosferze, gdy nagle zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz i od razu uśmiech zawitał na mojej twarzy - to był Janek.
- Przepraszam na sekundkę - powiedziałam odchodząc od stołu.
- Halo
- Cześć, jak tam?
- A nic właśnie odciągnąłeś mnie od rodzinnego obiadu.
- Ouu przepraszam w takim razie, chciałem cię zapytać czy bezpiecznie dojechałaś.
- Nie no, spoko. Dojechaliśmy cali i zdrowi.
- Dobra to nie będę już ci przeszkadzał, zadzwoń później.
- Jasne, buźka - rozłączyłam się i ruszyłam do stołu.
Siedzieliśmy wszyscy przy stole cały czas się śmiejąc. Wreszcie przyszedł czas na rozpakowanie się. Dostałam pokój gościnny, więc od razu zaczęłam się rozpakowywać przy czym oczywiście przeszkadzali mi małe szkraby. Gdy już się zmęczyły i poszły do swoich pokoi, stwierdziłam że dokończę jutro bo jestem już strasznie zmęczona. Wzięłam swój żel pod prysznic, płyn do d-makijażu i różnie inne rzeczy do pielęgnacji, ruszyłam do łazienki.
Po umyciu wskoczyłam pod świeża pościel i chwyciłam za telefon, przypomniałam sobie, że muszę zadzwonić do Janka, tak też zrobiłam. Rozmawialiśmy jak zwykle zbyt długo, bo właśnie wybijała 2 w nocy. Zakończyliśmy rozmowę i momentalnie zasnęłam.

Chłopak z marzeniamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz