6

522 48 2
                                    

—Ka-cchan...? — spytałem, jakby nadal nie wierząc w to co widzę.

—Mogę? — Blondyn spytał wskazując na miejsce na łóżku, obok mnie.

Lekko pokiwałem głową pozwalając mu usiąść obok mnie.

Ten od razu usiadł podnosząc jedną dłoń i wyciągając ją do mnie.

Przed moją twarzą pokazała się rozkwitająca róża.

Uśmiechnąłem się lekko, rozczulony i odebrałem od niego kwiat który mi wręczył.

—Ale... Jak tu wszedłeś?

Nie odpowiedział. Jedynie nachylił się nade mną i złożył delikatny pocałunek na moim czole.

Poczułem falę przyjemnego ciepła przechodzącego przeze mnie.

—Przepraszam... — szepnął spuszczając wzrok.

Nie wiele razy słyszałem jak on przepraszał więc za każdym razem miałem pewność że jest to szczere.

Odłożyłem kwiat na stolik i przytuliłem się do niego deliaktnie, a on od razu oddał przytulasa przyciągając mnie do siebie jeszcze bardziej.

Schowałem się w jego uścisku.

—Mogę zostać z tobą na noc jeśli chcesz... —

—Poproszę... — szepnąłem wtulając się w niego, aby następnie móc pozwolić łzom spłynąć po policzkach na końcu wsiąknąć w bluzę którą blondyn miał na sobie.

—Wiesz... Wszystko? — spytałem cicho po chwili dostając odpowiedź w postaci kiwnięcia głową.

Uśmiechnąłem się żałośnie, mocno zaciskając oczy.

Moim ciałem powoli wstrząsnął szloch, podczas kiedy zamknąłem dłonie w pięści na jego bluzie.

Poczułem deliaktne głaskanie po plecach. Uwielbiałem tą czułość. Od niego, której nie czułem przez kilka ostatnich długich tygodni.

Po cichu zanosiłem się stłumionym płaczem będąc czule przytulanym.
Tak jak marzyłem od momentu kiedy tylko doznałem tego uczucia ostatni raz.

—Choelrnie Cię przepraszam... — usłyszałem łamiący się głos.

Puściłem go powoli odsuwając się od niego. Popatrzyłem mu w oczy i położyłem się na boku materaca. Popatrzyłem raz na niego, raz na miejsce obok.

Zrozumiał, ale zanim położył się obok, zdjął z siebie czarną bluzę by nałożyć ją mi.

W końcu miałem na sobie tylko przewiewną koszulę szpitalną, a za ciepło to tutaj nie było.

Uśmiechnąlem się i zaśmiałem przez płacz.

Położył się obok mnie łapiąc mnie w ramiona a ja wtuliłem się w niego.

Złapał mnie delikatnie za dłoń powoli zjeżdżając na nadgarstek. Czułem jego zimne palce powoli przejeżdżające po ranach tych nowszych, i starszych. Delikatnie przybliżył moją dłoń do swojej twarzy, by następnie najdelikatniej jak potrafił, złożyć na nadgarstku drobny pocałunek.

Przypatrywałem się temu uważnie ze łzami w oczach.

Spodziewałem się wszytskiego. Wyśmiania, wygarnięcia tego jaki jestem głupi że to robiłem, ale nie tego. Naprawdę.

Otrzymałem wsparcie którego naprawdę potrzebowałem.

Mimo że początkowo to właśnie on był źródłem tego wszytskiego, to właśnie on potrafił pomóc mi najbardziej.

I mimo że wiedziałem że to nie koniec wszytskich złych rzeczy,  byłem mu bardzo wdzięczny.

Dla Twojego Bezpieczeństwa |BakuDeku| Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz