Dobrą godzinę zajęło Mike'owi stworzenie flamastrem smoka na moich plecach i charakterystycznej osy na szyi. To było takie proste a wpadłam na ten pomysł dopiero dziś rano. Właściwie to założyłam swoje ciuchy tylko podarłam plecy w koszulce żeby pokazać dzieło Mika, punkowe kolczyki, czub na głowie ciężki makijaż i patrzyła na mnie w lustrze wykapana Liesbeth. No może nie jest to czarny charakter ale coś pomiędzy. A co najważniejsze nie wymagało ode mnie załatwiania sobie specjalnie kostiumu.
Spotkałyśmy się u Hannah czy raczej Carrie, jej przebranie było fenomenalne jakby wyszła prosto z ekranu. Bladoróżowa sukienka i te miodowe włosy, wszystko ociekające krwią. Do Colemana poszłyśmy pieszo w końcu to prawie po sąsiedzku. Muzykę już było słychać ale w domu nie kręciło się jeszcze wiele osób, weszłyśmy do środka i ta chwila proszę państwa TA CHWILA wymagała uwiecznienia, przysięgam. Schodami sfruwała do nas z udawaną gracją, przerośniętych rozmiarów baletnica w białych rajtuzach i różowym kostiumie.
- Jak coś to jestem czarnym łabędziem, gdyby ktoś zapytał, tylko w czarny kostium się nie wcisnąłem – powiedział Coleman i stanął przed lustrem żeby poprawić swoje włosy spięte w kitkę na czubku głowy i wpiętą w nie stosowną ozdobę z piórkami.
- Proszę niech ktoś mi powie, że to sfilmowaliście – powiedziałam.
- O tak – odezwał się za moimi plecami zielonowłosy Joker a właściwie to Ethan z telefonem skierowanym na chłopaka – nie możemy mu dać o tym zapomnieć.
W tym momencie Coleman odwrócił się od nas i schylił żeby poprawić swoje baletki. Na co wszyscy zgodnie się skrzywiliśmy.
- Pewnych rzeczy i obrazów niestety nie da się wymazać z pamięci – skwitowała Hannah.
Po godzinie rezydencja Colemanów pękała w szwach. Przyznaję, że obiło mi się o uszy, że imprezy tutaj bywały huczne i kończyły się już nie raz interwencją stróżów prawa ale bywanie na nich równało się z pewnym prestiżem, wręcz istnieniem w świadomości nastolatków z naszego liceum. Wokół słyszałam głosy, że ta impreza to jak zwykle wydarzenie roku a Coleman jest fenomenalny. Dziewczyny kleiły się do niego, podszczypywały.
Są takie momenty w których po prostu wiesz, że już przegrałaś i to był właśnie ten moment. To była tylko kwestia czasu i kiedy około 23:00 zniknął na piętrze z dwiema laskami już wiedziałam, że po zawodach zaczęłam więc się rozglądać za księżniczką Samantą. Stała otoczona wianuszkiem wielbicieli i wielbicielek. Po chwili dostałam wiadomość: "rozgrzewaj usta, przegrałaś" i po chwili jeszcze jedną "możesz wpaść zobaczyć na własne oczy a gdybyś nie chciała na dowód przesyłam zdjęcie". Tego niestety nie da się od zobaczyć. Stwierdziłam więc, że najwyższa pora sięgnąć po coś mocniejszego.
- Przegrałam Hann, zobacz – podsunęłam jej zdjęcie trójkącika jakie mi przesłał Coleman.
Zaczęła się śmiać.
- No raczej, ale szczerze nie miałaś szans, jemu żadna jeszcze nie odmówiła. Masz – podała mi drinka – to ci się przyda. Poczekaj tu a ja poszukam Ethana nie może tego przegapić!
- Przepraszam a po czyjej ty jesteś stronie?! – krzyknęłam za dziewczyną.
Po jakimś czasie pojawił się Coleman przebrany już cały w czerni i normalnych ciuchach z uśmiechem triumfu na twarzy.
- Gdzie twoje rajtuzy? – zapytał go Ethan.
- Koleżanki mi podarły.
Zaczęli obaj chichotać jak dwie nieśmiałe pensjonarki.
- A nie mówiłem – zwrócił się do mnie zarzucając mi rękę na szyję – mówiłem przecież, że jestem tak zajebisty, że choćby w najdurniejszym przebraniu poderwę i przelecę jakąś nieznajomą laskę i co?! I co?! Były nawet dwie na raz, obie nie z naszej szkoły!
CZYTASZ
13
Teen FictionW "13" opowiem wam o młodych ludziach zagubionych w smutku, agresji, niezrozumieniu i niespełnionych oczekiwaniach otoczenia oraz utraconej chęci do życia. To książka o poszukiwaniu wybaczenia, akceptacji, sensu i chęci do oddychania a wreszcie o de...