***REMUS***
To był dzień jak każdy inny, a przynajmniej tak myślał Remus, jak zwykle z brakiem jakichkolwiek chęci podnosząc się z łóżka, po tym jak jego irytujący budzik wybudził go ze słodkiego snu, którego jak każdego przed nim i tak już nie pamięta. Omijając budzik, który przez brak pohamowania swojego krzyku, skończył na podłodze, doszczętnie zniszczony, jak wiele przed nim, ruszył do małej kuchni jego małej kawalerki wynajmowanej od małego starszego i lekko gburowatego pana za zdecydowanie zbyt wysoką, jak na te warunki stawkę. Patrząc na pleśń powoli trawiącą jedną ze ścian pokoju, czekał na wodę, nastawioną w elektrycznym czajniku, choć nie mógł zdecydować, który napój pije się lepiej z zalegającym w wodzie kamieniem - tanią kawę czy jeszcze tańszą herbatę. Chwilę później, oparty o stary blat, popijając herbatę ziołową czytał gazetę sprzed tygodnia, którą ktoś przypadkiem zostawił u niego w skrzynce. Szukał konkretnych informacji, aż za dobrze znając zawartość taniego czasopisma, nie zwracając przy tym uwagi na to, że rząd brytyjski znowu rotuje pracownikami i ich pensjami, gwiazda rocka zostaje złapana w burdelu, czy też jakie to wystawy przygotowało muzeum na tegoroczną rocznicę mniej ważnego wydarzenia. Na stronie zaraz za horoskopem, między bezsensownymi plotkami z życia ludzi znanych mniej czy bardziej, w końcu odnalazł tak ważne dla niego informacje. Jego współpracownica, a zarazem przyjaciółka i najbliższa mu osoba, opowiadała mu jak ich szef - także dobry przyjaciel chłopaka, postanowił podpisać bardzo ważny i niezwykle dochodowy kontrakt z zaprzyjaźnioną firmą, która na rynku zajmuje od długiego momentu czołowe miejsce, nie martwiąc się o swoją pozycję. Oczywiście wszystkie media, w tym także czasopismo dzierżone przez Remusa, rozpisało się na ten temat, nie kryjąc żadnych szczegółów, przynajmniej tych, które jakimś cudem zostały wyrwane z ust samych zainteresowanych. Remus jeszcze raz przejrzał pobieżnie tekst, nie mogąc wyjść z podziwu człowieka, z którym już dzisiaj mają zawiązać współpracę. Bowiem, niejaki Syriusz Black, mimo młodego wieku, był wręcz żywym rekinem biznesu, już jako młodzieniec dorabiając się fortuny, dobrego nazwiska i najlepszej firmy, znanej na całym świecie. Remus żałował tylko, że ta tania gazetka, nie dodała żadnego zdjęcia, wspomnianego biznesmena. Chłopak jak nikt, chciał zobaczyć jak wygląda bóstwo niejednej kobiety, a także punkt zazdrości innych przedsiębiorców mniejszych korporacji. Chłopak nie mogąc jednak nic poradzić na słabe zorganizowanie redaktora czasopisma, uśmiechnął się niemrawo idąc do łazienki, by wziąć szybką kąpiel, która trwała tylko kilkanaście minut dłużej niż zwykle, mimo to Remus wychodząc z małej, zdecydowanie za małej jak na chłopaka, wanny, z przerażeniem zrozumiał jak te kilka minut zdecydowanie zaważyło na jego punktualności. Nie ociągając się więc, biegał po małym mieszkaniu szybko zakładając służbowy, elegancki garnitur, przy okazji patrząc na spakowane pudła z jego rzeczami, by ostatni raz spojrzeć na stare mieszkanie, które jeszcze dzisiaj wieczorem miał opuścić, by w końcu przenieść się do bardziej cywilizowanych warunków. Czekał na to od dobrych kilku miesięcy, podczas których odkładał na najbliższe miesiące płacenia czynszu, każde możliwe do odłożenia pieniądze, rezygnując z dodatkowego jedzenia, albo wieczornego wyjścia ze znajomymi na piwo. Zwyczajnie chciał w końcu w swoim krótkim życiu odetchnąć w spokoju i móc cieszyć się każdą chwilą. Wyszedł z mieszkania zamykając drzwi na klucz i wręcz biegnąc na dół, dziękował w duchu swoim przyjaciołom, którzy mu pomogli, doskonale znając jego sytuację. A ta nie była zbyt ciekawa. Remus Lupin był bowiem chłopakiem mądrym i wykształconym, ale przez najgorszy błąd w życiu, do pewnego momentu, biedny jak mysz kościelna. Zdarzyło się to, przed czym zazwyczaj ostrzegają reklamy w telewizji, bowiem całe oszczędności i reszta majątku, zostały mu niechybnie skradzione, przez mężczyznę którego nazywał swoim przyjacielem, a może w pewnym momencie nawet kimś więcej mimo różnicy wieku. Tak... Remus Lupin, choć czasem się tego wstydził, był inny, bowiem mimo znania urody i przyjaznej aparycji kobiet, zwyczajnie nie darzył żadnej głębszym uczuciem, zauważając już w najmłodszych latach, że to u chłopców zauważa "głębię". Z czasem zdołał zaakceptować swoją odmienność, jednak nie okazywał jej innym bojąc się opinii, bowiem był człowiekiem, który po stracie rodziców w najmłodszych latach życia, nie chciał stracić już nikogo, na kim choć w najmniejszym stopniu zaczynało mu zależeć. Jedną z takich osób, był właśnie Fenrir Greyback - mężczyzna, który doszczętnie zniszczył mu życie i psychikę. Remus będąc młodzieńcem, który dopiero wchodził w świat dorosłości, poznał go pewnego słonecznego dnia w zimie, na ławce w parku, gdy to zapłakany siedział i trzymając się mocno za czerwony policzek przeklinał siebie za swoją głupotę, bowiem przez swoją "odwagę" chciał wyznać przyjaciołom, że nie czuję pociągu do dziewczyn, za co tamci zwyczajnie go pobili. Greyback zaproponował mu ciepłą kawę i rozmowę, a niemądry chłopak o zielonych oczach od razu się zgodził widząc w Fenrirze przyjaźń i radość ze wspólnie spędzonego czasu. Szybko okazało się, że serce Lupina zostało napełnione nieznanym mu dotąd uczuciem zauroczenia, a znajomość z Greybackiem rozwijała się jak grzyb na ścianach dotychczasowego mieszkania szatyna. Nie wiedział jeszcze wtedy tylko, że ten grzyb zdecydowanie nie należy do jadalnych. Pozwalał, by mężczyzna kupował mu ciastka i serwował kawę, później by przytulał go, a nawet całował, w pewien letni wieczór pozwolił mu siebie dotknąć, pieścić i sprawić krótką, ale silną rozkosz, pozwolił mu w pewnym momencie nawet ze sobą zamieszkać, a później przepisać mieszkanie na niego wiedząc, że sam nie poradzi sobie z jego utrzymaniem, poza tym czując, że Fenrir to "ten jedyny". Remus był naiwny. Prawdziwe zamiary Greybacka poznał dopiero, gdy pewnego dnia po szkole, wrócił do domu zastając mężczyznę pakującego cały dobytek szatyna do kartonów. To jednak nie było najgorsze, bowiem facet przyłapany na gorącym uczynku, zamiast tłumaczyć się szatynowi, rzucił się na niego, wtedy chcąc chyba czegoś więcej niż pocałunku, a gdy przerażony Remus uderzył go w twarz, w ręce mężczyzny pojawił się nóż, który do dzisiejszego dnia pojawia się w koszmarach szatyna, a blizny na jego ciele doskonale przypominają mu o tym dniu, kiedy to Greyback "naznaczył go". Chłopak wtedy nawet nie wiedział, jakim cudem zdołał kopnąć napastnika w krocze i cały zakrwawiony uciec ze swojego mieszkania. Nie pamiętał też jak dotarł do drzwi swojej najbliższej przyjaciółki - Lily Evans, nie pamiętał jak wylądował w szpitalu Św. Munga. Nie pamiętał jak zeznawał na policji w sprawie przestępstwa i tego jak mówili, że nie mogą nic z tym zrobić, bowiem Greyback miał prawo do sprzedania jego domu, a samego ataku nie są w stanie udowodnić, dodatkowo nie można skontaktować się z Frenrirem. Niczego zwyczajnie nie chciał pamiętać. Od tamtej pory, przy pomocy ze strony rodziny Evans zaczął pracować w różnych miejscach i opłacać tanie kawalerki starając się za to utrzymać i razem z przyjaciółką skończyć szkołę, w której to poznali Jamesa, a także Petera, z którymi mimo indywidualnego toku nauczania, trzymał się do samego końca studiów, a później spotykał w wolne od pracy dni. Od tamtej pory ciągnął życie biednego nastolatka bez rodziców i bez możliwości, dorabiając jako kelner, sprzątając hotelowe pokoje, czy sprzedając lody na sezonowych festynach. Mimo wykształcenia kierunkowego, nie był w stanie znaleźć przez swój wygląd pracy odpowiedniej. Każdy pracodawca widział w nim tylko chłopaka, który był podatny na bójki, bowiem "blizny" biorą się tylko z takowych, a tłumaczenia nic nie znaczą. Dopiero, gdy James przedstawił go jego rodzicom, Remus pomyślał, że los się do niego uśmiechnie. Rozpoczął pracę w ich firmie jako portier, od rana do wieczora witając klientów firmy państwa Potter. To jednak nie trwało długo, bowiem jego prześladowca pojawił się w jego życiu ponownie, rozkazując mu pod groźbą "dokończenia sprawy z bliznami", by pieniądze odłożone na lepsze życie, przesłał na podane przez mężczyznę konto. Przerażony szatyn nie chcąc nikogo martwić i chcąc żyć, spełnił prośbę, kilka dni później rezygnując z pracy w firmie rozdziców przyjaciela, bojąc się o ich bezpieczeństwo i ukrywając w opuszczonych domach Londynu, nie chcąc by jego prześladowca go znalazł. Dopiero cztery lata później odnowił kontakt z przyjaciółmi, którzy zupełnie przypadkiem wracając z imprezy spotkali go na ulicy, gdy ten wyrzucany był właśnie z kolejnego pustostanu. Nie mając wyboru, Remus wyjawił przed Jamesem, Lily i Peterem całą historię swojego marnego życia, a ci go nie odtrącili. Wręcz przeciwnie, wyciągnęli w jego stronę pomocną dłoń. Szatyn już następnego dnia został przyjęty, do firmy Jamesa, odziedziczonej przez niego po śmierci rodziców w tragicznym wypadku, a dzięki pomocy Lily znalazł mieszkanie w starej londyńskiej dzielnicy. W tym o to mieszkaniu mieszkał aż do dzisiaj, ciesząc się, że zdołał przez te kilka miesięcy odłożyć sobie na coś lepszego. Jako wspólnik Jamesa i jego najlepszy doradca był w stanie wynająć coś naprawdę drogiego i o wysokich standardach już wcześniej, a nawet byłby w stanie kupić już coś swojego i to nie raz, ale uparcie chciał odłożyć na to jedno konkretne mieszkanie i do ostatniej chwili żyć tak jak przez większość swojej młodości, wytrzymując głośnych sąsiadów, pleść na ścianach i nieprzyjemnego właściciela, by dzisiaj spieszyć się do pracy, uśmiechnięty, wiedząc, że tej nocy już będzie spał w wymarzonym lokum.
CZYTASZ
"Małe szanse..." ||WOLFSTAR||
FanfictionRemus John Lupin - młody mężczyzna po przejściach, ufający tylko swoim najbliższym przyjaciołom, pracujący jako dyrektor operacyjny, wspólnik, najlepszy doradca i dobry przyjaciel Jamesa Pottera, który to w odziedziczonej firmie rodziców, próbuje wz...