*2*

377 48 22
                                    

***SYRIUSZ I REMUS***

Pierwszy szok u Syriusza szybko został zastąpiony niezwykłą radością na widok tego jednego najciekawszego człowieka, którego przecież nawet jeszcze nie znał. Brunet zwyczajnie nie mógł się powstrzymać i uśmiechnął szelmowsko, doskonale widząc jak szatyn bacznie mu się przygląda najprawdopodobniej czując przeogromne zażenowanie.

- To jest... - zaczął James.
- Lupin. - wtrącił się Remus okrążając stół i podchodząc do bruneta, po czym wyciągnął do niego dłoń, starając się, by ta nie zadrżała, nie wiedział czy zwyciężało poczucie zażenowania, czy może lęk przed tym jaką reakcję na jego widok może ukazać brunet. - Remus John Lupin. Dyrektor operacyjny i jak do tej pory jedyny wspólnik Jamesa.

Szatyn starał się jak mógł, by wytrzymać to pewne i władcze spojrzenie szarych tęczówek co było niezwykle trudne. Zauważył doskonale jak kącik ust bruneta podnosi się do góry, a oczy błyszczą nieznanym dotąd Remusowi blaskiem.

- Miło mi poznać. - Syriusz uścisnął dłoń i odezwał się, specjalnie wkładając w swój głos trochę erotyzmu, którym to szatyn poczęstował go przy taksówce, zaraz przed pocałunkiem. - Jestem Sy...
- Doskonale wiem kim pan jest. - zadrwił sobie szatyn i wyrwał dłoń, która zdecydowanie zbyt długo była obejmowana przez tą bruneta, lęk i małe zażenowanie zostały zajęte przez irytację i odrobinę wszechobecnej w szatynie ironii. - Wszystkie gazety plotkarskie o panu piszą.
- Za to o panu nie widziałem ani słowa. - odezwał się Syriusz, czując jak Remus rzuca mu pewnego rodzaju nieme wyzwanie, starając się go usadzić w ławce z innymi gwiazdeczkami tanich czasopism.
- Pokazują i piszą o mnie tyle, na ile im pozwalam. - skomentował Remus i nie czekając na odpowiedź wrócił na swoje miejsce, doskonale czując zainteresowanie swoją osobą, nie tylko Syriusza, ale także Lily i Jamesa. - Dbam o swoją prywatność najlepiej jak potrafię. Nie lubię wokół siebie sztucznych tłumów.
- Ciekawe... - szepnął Syriusz pod nosem, przyglądając się badawczo szatynowi, który to jeszcze bardziej go intrygował.
- To dobrze, że już się poznaliśmy. - James klasnął w dłonie czując jakąś dziwnie napiętą atmosferę.
- Nie przedstawisz Lily? - Remus uniósł brew do góry, doskonale wiedząc o tym, że to zazwyczaj Evans jest pierwszą osobą przedstawianą i wychwalaną przez Jamesa.
- Evansównę znam już dobre kilka lat, więc nie widzę w tym potrzeby. - zaśmiał się Syriusz patrząc na szatyna. - Chodziliśmy razem do szkoły i pomagałem Rogaczowi ją poderwać.
- Rogaczowi? Poza tym jakim cudem... - Remus chciał dowiedzieć się jakim cudem nie poznali się wcześniej w szkole, ale urwał nie wiedząc czy chce drążyć ten temat.
- Miałeś indywidualny tok nauczania i gdy ja, Peter i James chcieliśmy się z tobą spotkać, magicznie Blackowi zawsze musiało coś wypaść. - odezwała się Lily patrząc niechętnie na jej przyjaciela Syriusza, powstrzymując się od powiedzenia, że to przez panienki na jeden wieczór, nie miał czasu na te spotkania.
- Oh tak. Był bardzo zajęty. - zaśmiał się James poruszając brwiami do Syriusza i nie zdając sobie sprawy jak jego narzeczona morduje go wzrokiem, a Remus przygląda się z zaciekawieniem.
- Są sprawy ważne i ważniejsze. - Syriusz postanowił się obronić, wzruszając przy tym ramionami, ale później znowu spojrzał na szatyna i nie dając po sobie poznać rozgoryczenia swoją młodocianą głupotą, uśmiechnął delikatnie. - Choć jakby spojrzeć, chyba jednak jest czego żałować.
- Ekhem. - Remus doskonale zrozumiał grę słowną bruneta i aby nie dać po sobie poznać, jak ta go nie tyle zawstydziła co popieściła jego ego, odchrząknął znacząco i spojrzał na papiery, które mieli przygotowane na to spotkanie. - Może lepiej skupmy się na umowie, którą mamy podpisać. Rozmowy możemy przełożyć na kiedy indziej.
- Może na dziś wieczór? Zapraszamy do nas. - tym razem to Lily postanowiła się odezwać.
- Mi pasuje. - Syriuszowi zdecydowanie spodobał się pomysł poznania jednego konkretnego chłopaka bliżej, więc nie mógł przepuścić co do tego nadążającej się okazji. - O której?
- Ja niestety nie mogę. - wtrącił Remus kartkując po raz nawet nie wiadomo który, tak dobrze znaną mu już umowę. - Przeprowadzam się dziś do nowego mieszkania.
- Naprawdę!? Nic nie mówiłeś Luniaczku. - zaśmiał się James, a Syriusz słysząc dość ciekawy, ale i uroczy pseudonim uniósł brew zainteresowany.
- Luniaczku? - zapytał, specjalnie zerkając nie na Jamesa, a na Remusa, który dalej zaczytany w kartkach papieru wywrócił ostentacyjnie oczami i prychnął pod nosem.
- Raz zdarzyło mi się zasnąć w pracy, a do końca życia będzie mi o tym przypominać. - warknął Remus odkładając poukładane strony umowy na miejsce.
- Przepracowujesz się i potem są tego konsekwencje, Rem. - odezwała się zmartwiona Lily, szybko jednak zmieniając nastrój na radosny. - Poza tym powiedz coś więcej o tym nowym mieszkaniu. W Londynie?
- Później. - Remus uśmiechnął się przepraszająco do dziewczyny i spojrzał na Syriusza. - Pozwoli pan, że zaczniemy spotkanie odnośnie naszej współpracy.
- Syriusz. - odezwał się chłopak uśmiechając do szatyna. - Darujmy sobie formalną otoczkę.
- Ewentualnie używaj jego pseudonimu. - wtrącił James siadając z Syriuszem do stołu i biorąc kopię dokumentów.
- Pseudonimu? - Remus uniósł brew do góry przyglądając się brunetowi badawczo, który właśnie mordował Jamesa wzrokiem. - Jakiego?
- Łapa. - powiedział niechętnie Syriusz. - To i tak lepsze niż Rogacz.
- Lily nawet nie myślała o Smarkerusie jak o potencjalnym chłopaku! - James wyrzucił ręce do góry, a Lily zaśmiała się z oburzenia swojego narzeczonego. - Jakim cudem miałaby przyprawić mi rogi nie będąc zainteresowana tamtym facetem?
- To proste. - skomentował Syriusz rozbawiony zachowaniem Jamesa. - Jesteś Rogaczem nawet o tym nie wiedząc.
- Ja ci zaraz coś zro...
- Łapo. - groźby Jamesa przerwał głos Remusa, który szybko sprowadził wszystkich na ziemię, a Syriusz słysząc znowu ten wibrujący szept, przesączony erotyzmem, wstrzymał oddech uważnie spoglądając na szatyna. - Jeśli skończyłeś już zabawiać się z Jamesem to może wrócimy do tematu umowy?
- Ja... - Syriusz nie wiedział co mógłby powiedzieć, tak naprawdę chciał mu dać odpowiedź, że to z nim, a nie z Jamesem chciałby się teraz zabawiać, najlepiej tutaj, na tym stole, ale ostatecznie zamknął tylko usta i delikatnie pokiwał głową biorąc kopię dokumentów od uśmiechającego się ironicznie szatyna.
- Na pierwszy ogień stosunki prawne związane z fuzją dwóch wielkich korporacji...

"Małe szanse..." ||WOLFSTAR||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz