Rozdział IX

3.6K 292 25
                                    

ROZDZIAŁ IX

         Nie mogłam uwierzyć w to, co robiłam. Próbowałam sobie wmówić, że to jakiś głupi sen, ale gdy się uszczypnęłam, zrozumiałam, iż to prawda. Tak, ja Rose McQuuen stałam przed drzwiami prowadzącymi do mieszkania chłopaków.   Pewnie zastanawiacie się, czemu to robiłam, prawda? Otóż Hood wręcz wybłagał mnie o to. Na naszych korepetycjach za każdym razem nalegał, abym w końcu odwiedziła ich. Oczywiście na początku nie zgadzałam się. Byłam nieustępliwa. Jednakże kiedy chłopak chyba po raz tysięczny mnie zapytał, w końcu uległam. Nawet nie wyobrażacie sobie, jak Calum się ucieszył. Zaprezentował swój taniec zwycięstwa, który był komiczny.

         Przygryzłam wargę i nareszcie odważyłam się zapukać do drzwi. Przez chwilę pomyślałam, że może nikogo nie ma w domu, bo nie słyszałam żadnych odgłosów dochodzących z wewnątrz, ale wreszcie moim oczom ukazał się rozpromieniony Hood.

— Cześć, Rose… Wiesz, ten… Nie spodziewałem się, że przyjdziesz dzisiaj i…

— Calum, kurwa! Co twoje śmierdzące buciory robią w moim pokoju?! — krzyknął ktoś z mieszkania.

Rozpoznałam po głosie, iż był to Michael. Uniosłam brwi i spojrzałam pytająco na chłopaka.

— Wiesz, mogę wpaść kiedy indziej — odparłam.

— Nie, nie chodzi mi o to. Po prostu w mieszkaniu mamy taki syf…

— Nie szkodzi — przerwałam mu.

— W takim razie zapraszam w me skromne progi — powiedział, wpuszczając mnie do mieszkania.

Gdy przekroczyłam próg czterech ścian chłopaków, myślałam, że zaraz zemdleję. Przypuszczałam, że Calum mówiąc, iż jest u nich syf, miał na myśli nieodkurzone dywany, pozostawione szklanki na stolikach, ale to co zobaczyłam po prostu mnie zamurowało. To był istny śmietnik. Pod podłodze walały się spodnie, koszulki, bielizna… A to był dopiero przedpokój. Kiedy dotarłam do salonu, myślałam, że zwymiotuję. Tam po prostu śmierdziało. Wydawało mi się, że chyba nie wietrzyli tam od dobrego miesiąca. Na stoliku stała kupa brudnych naczyń. Po podłodze walały się śmieci, ubrania, puszki po piwie. Na meblach znajdowała się gruba warstwa kurzu. Okna tam chyba nie były myte od roku. Aż bałam się dalej iść.

         Calum lekko zażenowany zaczął niezdarnie zbierać ubrania. Dobrze, że chociaż było mu głupio. Zdawał sobie sprawę w jakim środowisku żyli. Gdybym mogła, najchętniej bym stamtąd wyszła, ale nie chciałam zrobić przykrości przyjacielowi.

— Ruszcie dupy i pomóżcie mi sprzątać! — zawołał Hood.

— Pojebało cię czy co? Od kiedy ty chcesz sprzą… — powiedział Michael, kiedy wszedł do salonu. — O hej, Rose.

— Cześć — odpowiedziałam.

Stałam na środku salonu. Nawet gdybym chciała, to nie miałam gdzie usiąść, bo na kanapie leżała sterta ubrań. Nie mam zielonego pojęcia jakim cudem oni mogli żyć w takim syfie. Nie wiedząc co mam zrobić, pomogłam im sprzątać. Chłopakom szło to niezwykle mozolnie i nieefektywnie. Ja natomiast wpierw otworzyłam okna i żwawym ruchem zaczęłam podnosić brudne ubrania z podłogi. W jednym momencie przysunęłam jeden t-shirt i powąchałam go. Myślałam, że zwymiotuję.

— Wiecie, że istnieje takie coś jak pralka? — zapytałam wrzucając spodnie do kosza na pranie.

— Po co prać, skoro można obejrzeć sobie telewizję? — odparł Michael.

Spojrzałam na niego i pokręciłam zrezygnowana głową. Nie spodziewałabym się, że będę musiała sprzątać im dom. Właściwie to nie musiałam, ale co miałam robić?

Życie Jest Piękne - Ashton Irwin ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz