Rozdział XXIX

3.3K 308 29
                                    

Ważna informacja w notce

ROZDZIAŁ XXIX

— Rose? — wyszeptał zszokowany Luke.

Zamarłam. Wpatrywałam się w blondyna z szeroko otwartą buzią i nie potrafiłam wykrztusić z siebie chociażby jednego słowa. Niebieskooki wyciągnął w moim kierunku rękę, ale zignorowałam ją i wstałam o własnych siłach. Nie potrafiłam oderwać wzroku od Hemmingsa. Jakim cudem on się tu znalazł? Co on, do cholery jasnej, robił na onkologii? Miałam do niego tyle pytań, ale po prostu zaniemówiłam. Poczułam, jak ktoś trąca mnie łokciem w bok. Spojrzałam na Caroline, która posyłała mi porozumiewawcze spojrzenie. Zerknęłam na zegarek i zauważyłam, że została mi dosłownie minuta.

— Przepraszam, muszę iść — powiedziałam, po czym wyminęłam zdezorientowanego chłopaka.

— Czekaj, co? Rose, poczekaj! — zawołał.

Ruszył za mną. Przeklęłam jego upór w duchu. Przyśpieszyłam tempa i dosłownie wpadłam do mojego pokoju, w którym siedziała Monica.

— Och, jesteś wreszcie. Kiedy mówiłam, że masz czas do piątej, nie miałam na myśli... Kto to jest? — spytała, gdy do pomieszczenia wszedł za mną Lukey.

Nie wiedziałam, co mam zrobić. Najchętniej zapadłabym się pod ziemię, po prostu stamtąd znikła. Wszystko jednak spadło mi na głowę i musiałam znaleźć jakieś wyjście.

— Luke, proszę, wyjdź stąd — powiedziałam.

— Co? Nie, nie wyjdę. Masz mi powiedzieć o co tu, do cholery, chodzi albo się mnie nie pozbędziesz — odpowiedział.

Zagryzłam zdenerwowana wargę. Mój oddech mimowolnie przyśpieszył. Co ja miałam zrobić? Byłam w sytuacji bez wyjścia. Zerknęłam kątem oka na Monicę. Miałam nadzieję, że pomoże mi ona jakoś wyjść z opresji, ale ona stała z założonymi rękami, nie wiedząc, co się dzieje. Wiedziałam, że za chwilę zjawi się tutaj doktor White, a naprawdę nie chciałam robić przy nim scen.

— Przyjdź tutaj za trzy godziny. Wszystko ci wyjaśnię — zapewniłam.

— Co? Ale dlaczego nie chcesz powiedzieć mi tego teraz?

— Po prostu przyjdź później, proszę. — Dałam nacisk na ostatnie słowo.

— Dobrze — odparł ciszej, a następnie bez słowa wyszedł.

Westchnęłam ciężko. Boże, w co ja najlepszego się wpakowałam? Zrobiło mi się z tego nadmiaru emocji słabo. Skierowałam się w stronę łóżka. Usiadłam na miękkim materacu i przetarłam dłońmi moje zmęczone oczy. To nie miało tak wszystko wyglądać! Zerwałam z nimi kontakty, żeby o mnie zapomnieli i żyli sobie własnym życiem. Cóż, mogłam się spodziewać, że coś w moim planie pójdzie nie po mojej myśli...

— Wszystko dobrze? — spytała Monica, która usiadła obok mnie i objęła mnie troskliwie ramieniem.

— Nic nie jest dobrze. Wszystko się sypie... — wychrypiałam. Walczyłam z łzami, choć było to bardzo trudne.

— Możesz mi zaufać. Jeśli się wygadasz, na pewno ci ulży.

Przez chwilę zastanawiałam się nad słowami Monicy. Wzięłam głęboki oddech i kierując się chwilą, po prostu wydusiłam z siebie wszystko, co leżało mi na sercu. Opowiedziałam jej o chłopakach, o tym jak się poznaliśmy. Następnie o tym, jak zerwałam kontakt z nimi i Liv. Wyjaśniłam jej, ile nerwów straciłam przez moje głupie zachowanie, ile łez przelałam...

— Ten chłopak, który wszedł tu za mną to Luke.

Brunetka wpatrywała się we mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Spuściłam zawstydzona wzrok. Gdy w tamtym momencie się tak nad tym poważnie zastanowiłam, zrozumiałam, jak okropnie się zachowałam. Nie myślałam o tym, jak oni będą się czuli. Myślałam, że żyjąc w niewiedzy, poczują się szczęśliwi. Zastanowiłam się, jakby to wyglądało, gdyby np. Liv wyjechałaby sobie bez żadnego pożegnania, bez słowa wyjaśnienia do USA.

Życie Jest Piękne - Ashton Irwin ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz