Jazda ciasnym przytłaczającym busem wcale nie powodowała we mnie odczucia bycia blisko nawet z pojedynczymi paseżerami. Wręcz przeciwnie, patrząc na horyzont na którym pojawiało się słońce a wraz z nim różowe niebo , znowu zdałam sobię sprawę z tego jak bardzo samotna jestem. Uczucie było wszechogarniające a najgorsze było to , że nie mogłam nic z tym zrobic. Nieznośne uczucie ścisku w środku towarzyszyło mi od 3 lat. Zawsze myślałam , że depresja jest przereklamowana , że mają ją ludzie szafujący się na literę "m" , wieczne cytaty "miłość rani , miłość boli" (podobnie jak słowo na "k" , którego nie wypowiem do żadnego człowieka jak długo żyję) tępe określenie , żeby podsumować stan ducha , którego w rzeczywistości opisać się nie da. Wiele moich koleżanek jeszcze za czasów normalnego uczęszczania do szkoły , mówiło , że ma depresję. Matki zabierały je do psychiatry , który przypisywał im leki , a potem wymieniały się w ramach wypróbowania ich. Nie lubiłam patrzeć jak ktoś cierpi , ale zawsze gdy słyszałam , że ktoś gra kartą depresji , przerwcałam oczami i wracałam do swoich spraw.
Nie rozumiałam wtedy , że depresja jest poważna chorobą.
Te dziewczyny w liceum tak naprawdę nie wiedziały co to znaczy mięć depresję.
I nie chodzi tylko o smutek. Chociaż smutek ma z tym wiele wspólnego. Depresja jest bólem w najczystrzej formie i zrobiłabym dosłownie wszystko , by znów poczuć emocje. Jakąkolwiek emocję. Ból rani , ale jest tak silny , że nie możecie czuć niczego więcej i to właśnie wtedy zaczynacie zdawać sobie sprawę , że wariujecie.
Ostatni raz płakałam gdy lekarz powiadomił mnie , że przyjmowanie chemii przez moją mamę nie wyprowadzi jej na prostą drogę bez przylepki "pokonana przez raka" , a było to ponad rok temu.
Póżniej już nie mogłam płakać. Ani gdy moja mama wymiotowała krwią , ani gdy już nie ruszała się z łóżka , ani gdy wydała ostatnie tchnienie. Ciąglę myślę , że lada chwila pęknę i wypłaczę sobie oczy , albo zaczne z płaczu wymiotować. Jednak to nigdy się nie dzieje a ja nadal czuję pustkę. Oprócz tej potrzeby uwolnienia się od tego wszystkiego.
Jazda autostradą coraz bardziej uświadamiała mi , że tak naprawdę nigdy nie odnajdę celu który mogłam sobie zmyśleć i wmawiać , że go wyczuwam. Zaraz po tym nachodziły mnie myśli , że nie mam do czego wracać i zostałam włóczęgą.
Po godzinie czasu zaczęliśmy mijać charakterystyczne rozległe jeziora w Lake Charles , odetchnęłam z ulgą ale z drugiej strony dopadł mnie stres związany z wyborem kierunku. Główny dworzec autobusowy wyrósł przed nami 5 minut później. Kierowca nie zwracając uwagi na pasażerów , otworzył drzwi i ogłosił komunikat niezwłocznego wysiadania. Zgarnęłam mój plecak i skierowałam się w stronę okienek z biletami. Godziny otwarcia zaczynały się od 8 rano , zerknełam na zegar przy ławkach i westchnęłam , musiałam czekać kolejne dwie godziny bezczynnie w Luizjanie , stanie z którego tak bardzo chciałam się uwolnić. Bez namysłu rozejrzałam się po okolicy zauważając dworcowe toalety i skierowałam się w ich stronę. Nie zachwycały wyglądem ale jak na polowe warunki nie odwróciłam się z zamiarem rezygnowania.
Zerknęłam w lustro odwzajemniając spojrzenie dość szczupłej blondynce. Nigdy nie narzekałam na własny wygląd , miałam tak dużo problemów na głowie , że marudzenie na siebie byłoby śmieszne. Włosy miałam wilgotne i związane już w poluźnionego kucyka , pod szarymi oczami widoczne były ciemne pręgi a piegi usiane na czubku nosa jeszcze bardziej odbierały mi wieku. Zirytowana od poczucia brudu wyjęłam mydło i szczoteczkę do zębów. Dokładnie przemyłam twarz ramiona i plecy wycierając się w bezrękwanik który postanowiłam zmienić. Jazda w autobusie z brudasami mogła uprzykrzyć życie , postanowiłam więc , że zwrócę uwagę również na siebie. Wymieniłam bieliznę , i wyprałam tą którą miałam na sobie wcześniej. Koszulka na ramiączka, ciasne dżinsy i plecak dawały mi wygląd typowej podróżniczki. Szybko wyszłam z powrotem na plac główny i przeglądając automaty wybrałam najtańszy batonik zbożowy i wodę. Musiałam oszczędzać pieniądze do czasu aż dotrę do hotelu w mniejszym mieście , złapię jakąś dorywczą pracę i zarobię na dalszą podróż.
Równo o godzinie ósmej do okienka przyszła nie sympatycznie wyglądająca pani. Poderwałam się z ławki i ustawiłam się w już tworzącej kolejce. Zwróciłam uwagę na reszte przyszłych pasażerów orientując się czy nie ma jakiegoś potencjalnego zboka , którzy często zdarzali się w cieplejszych stanach. Nie skupiłam się na tym całkowicie bo nadeszła moja kolej.
-W czym mogę pomóc?- zapytała obojętnie kobieta. Pomyślałam przez chwilę.
-Jadę do Kansas , mój brat się żeni.
Spojrzała na mnie dziwnie i muszę przyznać , że poczułam się niezręcznie. Nie miałam brata , nikogo nie miałam , ale to pierwsze kłamstwo jakie przyszło mi do głowy ponieważ kobieta zajadała się odgrzewaną pizzą z kurkami. Dlatego Kansas był pierwszym stanem , który przyszedł mi do głowy. Kierunek nie miał znaczenia było mi to obojętne , mogłam zatrzymać się już w Oklahomie albo z Kansas kierować się do Kaliforni przez kolejne 3 stany.
Moje postanowienie do życia w drodze zrodził się od razu po myśleniu nad marzeniami do jakich odnosiła się moja mama. Zawsze chciałam podróżować samochodem po autostradach na pustyni , łapać się dorywczej pracy i przeżywać przygodę . Porównianie do mojej rzeczywistości było onieśmielające.
Kobieta wydała mi bilet , krótko podziękowałam i skierowałam się do autobusu , który już zaparkował. Zajęłam miejsce i ustawiłam plecak tak aby leżał obok odganiając potencjalnych chętnych do siedzenia obok mnie. Słońce wspinało się coraz wyżej ogrzewając moją gładką skórę. Podczas jazdy przymykałam oczy czerpiąc przyjmnosć z ciepła jakie mi to dawało. Moja głowa coraz bardziej osuwała się po gorącej szybie , aż zapadłam w sen z wycieńczenia psychicznego.
Trzy godziny później obudził mnie głos kierowcy dochodzący z przenośnego głośnika. Byliśmy na 2 przystanku w Oklahomie. Wyszłam się przewietrzyć zerkając na okolicę. Wszystko było takie samo jak w Luizjanie , no oprócz tablic rejestracyjnych. W jednym momencie stwierdziłam , że idę potwierdzić przedłużenie biletu do Kansas a potem wykorzystałam przerwę na toaletę.
Wsiadając z powrotem do autobusu zajęłam miejsce bardziej położone na tyłach i zdjęłam sweter gdyż po południe emanowało duchotą. W autobusie pojawiło się więcej ludzi niż za pierwszym razem ale nikt nie zajął miejsca za mną. Kierowca odpalił silnik i przymknął drzwi. Kiedy mieliśmy już wyruszać , rozległo się głośne walenie w drzwiczki. Autobus gwałtownie przychamował i wpuścił spóźnialskiego. Podniosłam głowę w momencie kiedy wpadł facet z workiem marynarskim. Był opalony a podkreślały to jego ciemno złociste loki , które nisfornie sterczały mu powyżej uszu. Obcisła czarna koszulka i beżowe szorty ukazywały męską sylwetkę a w wewnętrznej części ramienia dostrzegłam końcówkę tatuażu. Chłopak podziękował beztrosko kierowcy gdy ten przedarł mu bilet i skierował się na tyły autobusu. Nie wiem dlaczego ale odruchowo położyłam plecak na siedzeniu obok mnie.
Wzdycham z ulgą kiedy loczek mnie mija i zajmuje miejsce za mną.
Po godzinie gapienia się w okno w końcu zasypiam.
Przytłumiony dźwięk muzyki dochodzący ze słuchawek za mną budzi mnie po zmroku.
CZYTASZ
On The Road - W Drodze
Fanfiction-I od razu zaczęłaś wymachiwać bronią? Do cholery, mała, skąd jesteś? Większość znanych mi dziewczyn zaczęłaby piszczeć albo coś w tym rodzaju. Większość dziewczyn , które znał , nie musiała dbać o siebie przez ostatnie trzy lata. Ja zajmowałam s...