Avril point of view
Gorąco w autokarze mimo mini wiatraczka, który zakupił Ashton w sklepiku z rupieciami przy przesiadce do nowego pojazdu kierującego się w stronę Kansas , doskwierało mi. Czułam się raźniej mając obok siebie starszego i postawnego mężczyznę jakim był Ashton. W nowym autobusie postanowiliśmy zająć tyły..ale razem. Zanim podjęłam jakąkolwiek decyzję mocno rozmyślałam nad tym co powinnam zrobić z jego propozycją towarzysza w podróży , którzy swoją drogą mogli kłamać na swój temat ile wlezie, odnosiłam jednak wrażenie, że Ashton jest ze mną całkowicie szczery , nie musiał nikogo udawać. Przecież mamy przed sobą tylko jakieś półtora doby razem. Nie wiem czy w tak krótkim czasie grozi mi przywiązanie. Dokładniej zaczęłam obserwować jego odprężona sylwetkę praktycznie opierającą się na mojej, złociste kosmyki rozwiewane wokoło przymkniętych powiek spowodowały lekki ucisk w okolicy serca. Poczułam się jak podczas wspólnie spędzanych rodzinnych świąt, rozczulenie przejęło odczucie samotności.
Ashton wyczuł, że wpatruję się w niego. Momentalnie się wyprostował.
-Coś się stało?- przechylił głowę z troską lekko w prawo- Wyglądasz na przejętą-dodał ciągle uważnie studiując moją twarz.
Uśmiechnęłam się uspokajająco jego techniką ukrywając wewnętrzne rozterki.
-Wszystko w porządku, rozmyślam.- z końcem tej wypowiedzi zaczęłam na poważnie zastanawiać się czy obecność tego chłopaka już nie wpłynęła na moje postanowienia. Tak długo z nikim nie dzieliłam uśmiechu, że przywiązanie się do kogoś mogło być automatyczne, tak samo jak utrata , która na dobrą sprawę nadchodziła już za kilkanaście godzin.
Westchnęłam delikatnie i znowu oparłam się o siedzenie twarzą zwróconą w stronę Ashtona. Chłopak przysunął się i objął mnie muskularnym ramieniem, tak , że opierałam na jego boku prawie cały swój ciężar. Ten ruch był najbardziej intymnym od czasu kiedy się poznaliśmy. W miejscu naszego styku paliła mnie skóra. Poczułam, że bierze oddech i przygotowałam się na pełne napięcia słowa z jego strony, ale znowu mnie zaskoczył.
-No spójrz tylko na siebie śmierdzielku, cała się lepisz od potu- zaśmiał się serdecznie ale nie odsunął się. Momentalnie wyrwałam się z uścisku i spojrzałam na niego ze złością .
-Spójrz na siebie samolubie! Ciągle trzymasz ten wiatrak! Poza tym takich rzeczy nie mówi się kobiecie.- powiedziałam stanowczo. Moja reakcja jeszcze bardziej rozśmieszyła Ashtona.
-Czyli z ciebie to sto procent kobiecości, po stroju nie bardzo widać- zmierzył mnie od dołu do góry podnosząc jedną brew. Poczułam się niezręcznie. Wiem, że wyglądam młodo a ciuchami i makijażem nie mogę się za bardzo pochwalić. Zrobiło mi się głupio przez to, że czułam chęć zaimponowania mu jako dziewczyna warta uwagi w tej sferze. Poczułam coś takiego pierwszy raz od hmm..4 lat? Ale o bogowie, spójrzcie na niego! Ze wstydu i rozczarowania samą sobą zacisnęłam usta. W jednym momencie poczułam się niedowartościowana, a przecież byłam dumną kobietą. Od zawsze miałam głównie tylko siebie. Nie powinnam przejmować się opinia gościa poznanego 2 doby temu do cholery!
-Nie mam zamiaru prawić ci komplementów Stanton- wyszczerzył się jak idiota i czule zebrał mi kosmyki włosów za ucho. Zamurowało mnie. Dosłownie, ten chłopak mnie ogłupiał. W dalszym ciągu wyprostowana jak struna wgapiałam się w niego tępo. Przypatrywał mi się tak uważnie, że musiałam wypuścić powietrze.
-Chyba nie wytrzymam- powiedział spokojnie.
- Co?-
-Muszę się o tobie coś dowiedzieć, nie mogę już tego wytrzymać- potarł twarz -Jesteś...boże..jak z takim wyglądem można wędrować nie wiadomo gdzie w pojedynkę?-
Teraz to ja wybuchnęłam śmiechem.
-Ty żartujesz prawda? Ilu laskom posłałeś już ten tekst?-
Jego twarz automatycznie stężała, podziałało to na mnie jak kubeł zimnej wody, śmiech zamarł mi w gardle. O nie, nie , proszę tylko nie to. Odsunęłam się maksymalnie i rzuciłam sucho:
-Nie twoja sprawa-
Ashton westchnął ciężko. Pokonał dzielącą nas przestrzeń jaką stworzyłam i ku mojemu zaskoczeniu ujął mnie pod brodę. Uchwyt nie był silny ale pewny.
-Potrafię obserwować Avril, może pozwoliłem ci ściemniać ale widzę w twoich oczach taką obojętność, że nie mogę do siebie dopuszczać nawet takiej myśli , że naprawdę nie masz pojęcia co robisz i gdzie zmierzasz-
Wyrwałam mu się ze złością.
-Nic nie rozumiesz- mruknęłam tak cicho , że nie byłoby dziwne gdyby nie usłyszał. Sięgnęłam po plecak i już chciałam się przesiąść , ale Ashton pociągnął mnie za ramię tak, że wylądowałam na jego kolanach. No pięknie! Jeszcze tego mi było trzeba! Jedną ręką objął mnie za plecami a drugą dotknął policzka i z troską szukał mojego spojrzenia.
-Masz jeden bagaż, a dokładniej mówiąc plecak, na przystankach nie kupujesz nic do jedzenia, jeśli już to cholernie marne sezamki i najtańsze napoje, bladego pojęcia nie masz gdzie zmierzasz, nie chcesz dawać o sobie prawdziwych informacji i prawdopodobnie gdyby nie ja, nie zamieniłabyś słowo z nikim..-zamilkł na chwilkę , po czym dodał gorzko- albo zostałabyś już zgwałcona-
W momencie podniosłam wzrok i natrafiłam na piwne spojrzenie.
-O czym ty mówisz?-
Ashton westchnął ciężko.
-Specjalnie zawsze pilnowałem żebyś się obudziła i spróbowała zauważyć podejrzanego typka, który patrzył na ciebie od początku jak na jakiś pieprzony kawałek mięsa. Gdyby nie on to pewnie nawet bym ci nie zawracał głowy i nie siedzielibyśmy teraz razem.-
Serce podeszło mi do gardła i delikatnie chciałam zerknąć czy ciągle przygląda się nam ktoś podejrzany.
-Już go nie ma, przesiadł się do innego busu do Kolorado jak zauważył, że się tym zainteresowałem.- powiedział uspokajająco.
Na jego słowa poczułam ulgę a dopiero potem dotarł do mnie sens jego słów. W klatce piersiowej znowu poczułam bolesny uścisk.
-Skoro tak to nie widzę potrzeby twojego dalszego zainteresowania moją osobą , skoro jak twierdzisz gdyby nie tamto nawet byś się nie odezwał.- delikatnie starałam się zsunąć z jego kolan i zniknąć na przodzie autobusu, albo w ogóle do innego pojazdu. O tak, to byłoby najlepsze rozwiązanie dla mnie i dla niego. Jeden ledwie wyczuwalny ruch i od razu wzmocnił uścisk.
-O nie maleńka , jeśli myślisz, że teraz pozwolę ci zwiać jak zazwyczaj, to trafiłaś na nieodpowiedniego faceta- oznajmił z wyzywającym uśmiechem- Chcę tylko żebyś powiedziała mi prawdę, uciekasz przed kimś? Cholera..masz w ogóle jakiś dom?-wychrypiał tak przejęty, że zaniemówiłam. Nie chcę robić komuś nadziei na dalszą znajomość albo jakiekolwiek zaangażowanie. Skończyłam z tym.
-Uciekam przed wspomnieniami- odparłam z goryczą -Nie wiem gdzie jadę, wiem tylko, że będę tam sama a ty mi musisz obiecać, że jak nadejdzie moment rozstania po prostu pozwolisz mi odejść- popatrzyłam na Ashtona wymownie.
-Obiecaj mi.- przyglądał mi się bardzo długo. Może szukał jeszcze jakiejś odpowiedzi, ale z tego co zauważyłam nie miał zamiaru plątać się w sprawy które go nie dotyczyły.
-Dobrze.- odparł powoli.
Odetchnęłam ale w cale nie poczułam ulgi.
-...Ale przed końcem zostało nam jakieś półtorej doby, wiec zamierzam wykorzystać nasze koleżeństwo w podróży do końca.- potargał mi włosy i posadził na miejsce.
Uwielbiałam jego zdolność zmiany tematu i rozładowania atmosfery. Uwielbiałam? O kurczę , jest źle, bardzo bardzo źle.
CZYTASZ
On The Road - W Drodze
Fanfiction-I od razu zaczęłaś wymachiwać bronią? Do cholery, mała, skąd jesteś? Większość znanych mi dziewczyn zaczęłaby piszczeć albo coś w tym rodzaju. Większość dziewczyn , które znał , nie musiała dbać o siebie przez ostatnie trzy lata. Ja zajmowałam s...