— Wyżej — powiedział Lee.
— Joy to the wo-ooo-orld — spróbował Oliver, ale Lee pokręcił głową.
— To jeszcze nie to, słuchaj. Julianie?
— Joy to the wo-ooo-orld!
— To już jest chyba ta graniczna linia barytonu — zauważyła Melody, drapiąc się po głowie. — Może to za wysoko? Weź w tercji.
— Nie, nie, Oliver potrafi śpiewać wyżej — wtrącił Fred, wychylając się ku nim i szczerząc zęby. — Pod prysznicem całkiem nieźle piszczy, pani Hooch myślała kiedyś, że to...
— Dlaczego ja wam jeszcze pozwalam łazić na nasze próby? — warknął zirytowany Oliver, poprawiając świąteczną czapeczkę, która zsunęła mu się na brwi, kiedy w skupieniu lustrował nuty na pięciolinii.
— Bo jesteś teraz królem Hogwartu, dumnym kapitanem, który śpiewa kolędy w chórze profesora Flitwicka. — George wyszczerzył zęby i przechylając się nad nutami Olivera, wziął garść anyżowych gwiazdek z miseczki na stole. — To przebija nawet Harry'ego Pottera.
— Przesadzasz — mruknął Oliver.
— Nie, serio — podchwycił Lee. — Wiesz, ile dziewczyn już mnie pytało, czy masz parę na Walentynki? Śpiewający kapitan drużyny quidditcha jest chyba całkiem seksowny.
— Jordan, spokój. — Oliver zakrył twarz dłońmi.
— Jeszcze raz — przejęła pałeczkę Melody. — Posłuchaj, trafiasz nie w ten dźwięk. To już jest kulminacja i musisz zaśpiewać czysto, bo inaczej będzie słychać, że nie trafiasz. Patrz, my śpiewamy to chwilę wcześniej — Palec Mel wskazał Oliverowi nuty takt wcześniej — i jak się wsłuchasz w nas, to będziesz wiedział, na której nucie skończyć, bo ty, Julian i Ced powtarzacie po nas.
— Tenory i soprany często śpiewają to samo — wyjaśnił Julian.
— Ale ja jestem barytonem — zaoponował Oliver.
— Profesor Flitwick dorabiał barytony, bo w oryginale ich nie było, więc nie oczekuj cudów, coś musiał zdublować. — Lee wyszczerzył zęby.
— Jeszcze raz — powtórzyła Melody i potrząsnęła głową tak mocno, że kucyki zawirowały zabawnie wokół jej twarzy.
Oliver spróbował, ale wciąż mu coś nie pasowało, bo zwyczajnie nie trafiał w dźwięk.
— Może się rozśpiewamy? — zaproponował z westchnieniem. — Ale gdzieś indziej — dodał szybko, zerkając po pokoju wspólnym, zapełniającym się wracającymi z zajęć Gryfonami, podzwaniającymi świątecznymi czapeczkami stworzonymi przez Ness.
— Możemy pożyczyć pianino z klasy północnej — zaproponował Julian.
— O, jak pianino, to ja idę z wami — oznajmił żywo George, podskakując na krześle, aż anyżowa gwiazdka wypadła mu spomiędzy ust i rozkruszyła się na stole.
— Uspokój hormony, Georgie — zgasił go Lee.
— Jakie gnomy?
— Hor-mony — powtórzyła wyraźniej Melody. — Pojedyncze dźwięki zagramy sami, więc nie masz po co iść.
— Szkoda — mruknął George, zbierając gwiazdkę.
— To chodźmy. — Oliver wstał, przeciągnął się i zebrał nuty.
Nie dostrzegł wymieniających się uśmiechami Melody, Juliana i Lee.
✩ ✩ ✩
![](https://img.wattpad.com/cover/295185402-288-k917341.jpg)
CZYTASZ
HOLLY WOODY CHRISTMAS! {oliver wood hp ff}
Fanfictiono świątecznych piosenkach, piernikach i tym, że quidditch wcale nie jest najważniejszy. ━━━━━━━ Lawendova © 19-21.12.2021