❤🦁 I/III

433 32 269
                                    

pokrótce powiem, że miałam już dość melancholii i wspomnień, które waliły we mnie w każde Święta nieprzerwanie od bodajże siedmiu lat i dość zastanawiania się, dlaczego wielu rzeczy nie zrobiłam. dość jakiejś jebanej nostalgii. finite, było-minęło.

potrzebowałam czegoś radosnego i wesołego. śmiesznego. czegoś, przy czym się odprężę. więc powstało to, a jeśli ktoś również potrzebuje w te Święta czegoś radosnego, wesołego, śmiesznego i odprężającego, to zapraszam.

magia i muzyka, czyli coś, co kocham. High School Musical z Pitch Perfect, posypane Kevinem i udekorowane Harrym Potterem.

(specjalne podziękowania dla _haeream_)

✩ ✩ ✩

HOLLY WOODY CHRISTMAS

czyli

JAK OLIVER WOOD ODKRYŁ, ŻE ŚPIEWA BARYTONEM


Christmas means to me, my love...

That's what Christmas means to me, my love...

— Słowo daję, jeden decybel wyżej i sprezentuję im niezapomniany pokaz quidditcha specjalnie na święta — wycedził Oliver przez zaciśnięte zęby, obserwując spod hipogryfa trójkę rozradowanych, śpiewających Gryfonów po przeciwnej stronie pokoju wspólnego.

— Daj spokój, Oliverze, uczą się tak samo, jak my. — Alicja Spinnet położyła uspokajająco dłoń na ramieniu dygoczącego ze złości kapitana drużyny i jednocześnie wymieniła porozumiewawcze spojrzenia z Angeliną i Katie.

Oliverowi jednak już dawno podniosło się ciśnienie i nawet kojący ton Alicji nie był w stanie załagodzić złości, która gotowała się pod jego nastroszoną, jasnowłosą czupryną włosów.

A przecież Święta to taki wspaniały czas, zwłaszcza w Hogwarcie.

Wszyscy uwielbiali grudzień, bo zamek — o ile to w ogóle możliwe — stawał się jeszcze bardziej magiczny. Wieża Gryffindoru od zawsze emanowała skąpanym w złocie i burgundzie ciepłem, zimą osiągając apogeum przytulności i rodzinnego klimatu. Jaskrawe płomienie tańczące w kominku roztapiały swoim trzaskaniem najbardziej zatwardziałe serca, gęste błyszczące łańcuchy tworzyły imponujące łuki na oszronionych od zewnątrz szerokich oknach, a dwie ogromne, pachnące intensywnym lasem choinki przystrojone w bombki o kształcie maleńkich, ryczących lwów i połyskujących mieczy Gryffindora zachęcały tylko do siedzenia na grubym, bordowym dywanie i popijania gorącej czekolady.

Według wszystkich Gryfonów najpiękniej było, gdy Melody Chattan i Julian Edwards, a od zeszłego roku także i Lee Jordan ćwiczyli kolędy i świąteczne pieśni na szkolny występ, który wieńczył ostatnią wspólną kolację przed feriami bożonarodzeniowymi. Ich przyciszone głosy zawsze wybrzmiewały spójnością i czystą harmonią, tylko od czasu do czasu potykając się, by po krótkiej przerwie na śmiechy i chichoty kontynuować odprężający śpiew, dla wszystkich będącym czystą magią, a dla nich — zwykłym, rutynowym ćwiczeniem.

Uważali tak wszyscy — poza zirytowanym Oliverem Woodem, dla którego śpiewanie piosenek było po prostu marnotrawstwem cennego czasu. Stać i śpiewać? Po co? Co to daje poza zdartym gardłem?

Nie przekonywał go tenor Juliana, doskonale oddający jego drobną naturę chowającego się za książkami rudowłosego anioła o dużych, błękitnych oczach i twarzy upstrzonej milionem piegów niczym gwiazdy jaśniejące nocą na bezchmurnym niebie Szkocji. Tym bardziej nie przekonała go Melody, która cała wyglądała jak uosobienie melodii — od czubka swoich jasnobrązowych, lekko kręconych włosów, spinanych w luźne kucyki z tyłu głowy, przez duże okulary w czerwonej oprawce aż po skraj wypolerowanych, czerwonych bucików z herbem Gryffindoru. O głębokim, chrapliwym basie Lee Jordana, tego narwanego ciemnoskórego chłopaka z mnóstwem dredów na głowie przypominających wyłażące z ziemi skorki już nawet wolał nie myśleć, bo od kiedy wiedział o jego aktywnym śpiewaniu w chórze Flitwicka, otwarcie oskarżał go o zdradę.

HOLLY WOODY CHRISTMAS! {oliver wood hp ff}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz