Rôti

173 29 1
                                    

Harry usiadł naprzeciwko Hermiony na swoim stałym miejscu. Podciągnął rękaw koszuli, przygotowując się do pobrania krwi. Kobieta wyjęła strzykawkę z opakowania.

— Widziałam się wczoraj z Draco— zaczęła rozmowę, wbijając igłę w skórę przedramienia.
— Musiał sobie z kimś pogadać, prawda?— zażartował.
— Rozmawialiśmy o tobie— wyznała na poważnie, nieskora do żartów.
— To już lepszych tematów nie macie?
— Wiesz, że się w tobie kocha, prawda?— zapytała retorycznie, upewniając się w swojej opinii.
—Tak— przytaknął na wdechu. Dobrze, że pobierano mu krew, a nie mierzono ciśnienie.
— Nie zmienił restauracji, by zaimponować ojcu. Zrobił to dla ciebie. Naprawdę chce, żebyś zdobył trzecią gwiazdę— ciągnęła Hermiona, zaklejając plasterkiem ranę po igle.— Mimo że tyle przez ciebie wycierpiał.— Nie oszczędzała bruneta, boleśnie uświadamiając go o prawdzie.— On chce widzieć ciebie jakim jesteś naprawdę, a nie kuchennego tyrana, kiedy walczysz o swoje.

Harry gwałtownie wstał od stołu i zaczął chodzić po salonie. Był świadomy pewnych rzeczy, ale nie zdawał sobie sprawy z realiów całej sytuacji. Milczał, przytłumiony wszystkimi emocjami i uczuciami, jakie odczuwał w tym momencie.

— Co cię przeraża, Harry?
—Pająki, śmierć— odparł natychmiast.
— A może niedoskonałość ludzkich związków? Twoja i innych. Co się stanie jak zdobędziesz trzecią gwiazdkę?— dociekała.
— Nie jak tylko kiedy— poprawił ją.
— Dobrze, kiedy zdobędziesz trzecią gwiazdkę?
— Święto, fajerwerki... nieśmiertelność— rozmarzył się.
— Doskonałość...
— Jasne.
— A jeśli ci się nie uda?— dociekała w swojej analizie.
— Armagedon.
— Śmierć— dopowiedziała.
— Dokładnie.
— Jako dziecku ktoś ci powiedział ci, że jesteś bardzo dobry, że świat jest dobry i że zawsze będzie dobrze— Hermiona patrzyła na niego cierpliwie.— A potem to się zawaliło i przestałeś akceptować niedoskonałości. W suflecie, w jabłku, a zwłaszcza w ludziach i samym sobie.
    — Zapisać to? Nie mam ze sobą kartki— sarkazm to częsty mechanizm obronny Harry'ego.
   — Cokolwiek za tym stoi, czas to zmienić— psycholog nie dała się wyprowadzić z równowagi.— Sam tego nie dokonasz. Otwarcie na innych to siła, nie słabość.
    — Piękny cytat na tablice motywacyjną— brunet uśmiechnął się słodko.
   — Daj sobie szansę.

***

Harry nie odpuszczał, nawet w czasie przerw. Kiedy wszyscy siadali do wspólnego stołu, by choć na chwilę odpocząć od kuchni i samemu coś zjeść, Potter siedział przy małym stoliku i zawzięcie zmieniał i poprawiał swoje przepisy. Robił coś, cokolwiek, byleby nie stać w miejscu.

    —Co ty dziś tu robisz?— brunet zapytał Draco, zaskoczony jego obecnością w kuchni.— Masz dziś wolne.
   —Stolik siódmy, zaprosiłem znajomą— podał mu kartkę z zamówieniem.

W oczach Harry'ego błysło coś dziwnego. Niezrozumienie pomieszane z szokiem i czymś jeszcze. 

   —Ma urodziny. Podaj tort— tłumaczył blondyn.
   —Odmawiam— prychnął.
   — Potrafisz robić torty— Malfoy irytował się coraz szybciej.
   — Odmawiam. Mamy sorbet.
   — Daj spokój— wtrąciła się Ginny, kierując swoje słowa do Draco.
    — Co tu się dzieje?— warknął Harry w stronę tej dwójki, czując się wyraźnie pominiętym.
   — Molly, moja córka, nie chciała zostać w domu w swoje urodziny, więc Draco obiecał się nią zająć— Ginny wyjaśniła zmęczona.
   —I prosi o tort, kurwa mać. Więc zrób jej tort!— Draco podniósł głos porządnie wkurzony. Rzucił jeszcze piorunujące spojrzenie Harry'emu zanim wrócił na sale.

Wszyscy kucharze wpatrywali się z obawą w Pottera, czekając na jego wybuch, bo jeszcze nikt się tak do niego nie odezwał w obecności tylu świadków. Nic takiego nie nastąpiło. Harry uśmiechnął się pod nosem, zbierając składniki na nowe zamówienie.

***

Draco starał się zająć czas tej młodej damie, tak interesująco, jak tylko umiał.
   — Fajny sos— Molly pochwaliła kolorowy wywar, pływający po jej talerzu. Już od przeszło godziny próbowała różnych dań, dobrze się przy tym bawiąc.— Czy wrzeszczący ogr jest dziś w kuchni?— zapytała przeżuwając mięso.
    — Nie mam pojęcia, o kim mówisz— Draco odparł jej niewinnie, uśmiechając się pod nosem na ciekawe określenie Harry'ego.

W tym samym momencie przez kuchenne drzwi przeszedł sam chef, niosący tort dla młodej damy. Draco patrzył na niego dumny i uradowany. Znów jego serce zakuło boleśnie.

   —To pan jest ogrem— przywitała go Molly, spoglądając swoimi bystrymi oczami na bruneta, który położył przed nią tort.
   —Tak. Ale piekę wspaniałe torty.

Draco, w pełnej kulturze i zdolności radzenia sobie w każdej sytuacji, ukoił porcję ciasta, nakładając ją na talerz ośmiolatki.
Dziewczynka z miną wprawnego smakosza spróbowała pierwszy kęs, pod czujnym okiem kucharza.

   — Dobry?— spytał Harry.
   —Jadłam lepsze — Molly wydała swoją opinię, przełykając kęs.  

Draco kulturalnie zasłaniał się serwetką, tłumiąc napad śmiechu.

    — Doprawdy?— zdumiał się Harry, siadając naprzeciw dziewczynki i samemu próbując tortu. Jedli w ciszy, czyniąc z tego jakiś dziwny pojedynek na spojrzenia.

Draco przypatrywał się temu w skupieniu. Był dumny z Harry'ego i podziwiał go za podejście do sytuacji. Mimo wszystko ten mężczyzna jest naprawdę dobrym człowiekiem.
Jednocześnie blondyn czuł gorzki ucisk w brzuchu. Obecna sytuacja jest niemal jak spełnienie jego najskrytszych marzeń. Ich dwójka i dziecko, razem, ciesząc się leniwym popołudniem w swojej obecności. Uciekł wzrokiem od zieleni spojrzenia Harry'ego. Nie chciał, by ten spostrzegł jego zaszklone oczy.

***

Draco zjawił się w pokoju Harry'ego, ponownie otwierając sobie drzwi własną kartą.
   —Harry?— zawołał głucho, ale usłyszał tylko szum prysznica, który po chwili ucichł.—Pokojówki tu nie przychodzą?
    — Zawsze wywieszania nie przeszkadzać—wyjaśnił Potter z łazienki.
   — Oferujemy też usługę prania— prychał Draco, spoglądając na brudne ubrania, walające się po podłodze.
   —Masz zaproszenie. Od Minerwy— blondyn wyjaśnił powód swojego przybycia.
   — Powiedz, że przyjdę.
   — Powinieneś wziąć kogoś ze sobą, by cię pilnował.
    — Kogoś takiego jak ty?— Harry pojawił się w pokoju w samych spodniach. Draco usilnie starał się nie patrzyć na jego nagi tors. Panował nad emocjami. 
   — Nie— zaprzeczył.
   — Hermiona zawsze miała długi język— Harry odpowiedział na niewypowiedziane pytanie, ubierając koszulkę.
   — To nic, o czym wcześniej nie wiedziałeś— przyznał Draco, a jego głos i ruchy zdradzały, że mimo wszystko chciałby stąd uciec. Nie chciał kolejny raz przeżywać odrzucenia— Kiedyś w restauracji mówiłeś, że wszystko jest możliwe. Ale ja wiem, że nie wszystko— uśmiechnął się smutno. W środku był całkowicie złamany mimo swojej opanowanej postawy.— Zresztą, nie jesteś już tak przystojny jak kiedyś— zażartował słabo. Poza tym to i tak było wierutne kłamstwo. Na początku ich znajomości Harry podobał mu się przez wygląd, ale potem doszedł do tego jego rozbudowany charakter i silna osobowość, więc przepadł całkowicie dla tego mężczyzny.

   — Hej, Draco...— brunet zatrzymał drugiego, który kierował się już do wyjścia. Nabrał powietrza, jakby chciał coś powiedzieć, ale ostatecznie zmienił zdanie.— Jadłeś już? Zrobić ci śniadanie czy coś?
   — Proponujesz mi przygotowanie śniadania zamiast się we mnie zakochać?— zadrwił gorzko Draco. Harry nie odpowiedział, zaciskając usta i uparcie milcząc.— Dziękuję, już jadłem. Ale miło, że pomyślałeś— wyszedł z pokoju, zostawiając bruneta samego.

Star |drarry| short story✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz