4 - Odkładam tę zbroję

3.2K 344 53
                                    

Tak więc dotarliśmy do końca. Postanowiłam tutaj pomieszać dwie piosenki - przede wszystkim jest Landon Austin - Armor (dodałam tutaj do tego rozdziału, więc polecam przesłuchać), ale również i refren Thousand Foot Krutch - Inhuman (osobiście nie przepadam za tą piosenką, jednak ten tekst idealnie wpasował mi się w Shizayę).

Zapraszam~! :3

 Udało mi się przekonać Izayę, by wrócił do Ikebukuro. Nie było łatwo, ponieważ cały czas utrzymywał, że „wyjechał, gdyż mu się nudziło”. Ale ja go przejrzałem. Przede mną nie mógł się już ukryć. Jednak po powrocie do Ikebukuro… zrobiło się dziwnie. W Shizuoce było dobrze. Spędziliśmy tam wspólnie tydzień i było naprawdę dobrze. Nie odbyło się bez krótkich sprzeczek oraz rzucania czym popadnie, jednak to było naszym standardem. Nie sądziłem, że kiedyś będzie mi dane spędzić z tym Izayą siedem dni i to nie jako wrogowie. Jako kochankowie.

    Zgasiłem papierosa, przygaszając go butem. Ostatni raz widziałem się z Izayą… trzy dni temu, dokładnie tego dnia, gdy wróciliśmy do Ikebukuro. Twierdził, że ma za dużo roboty i zamknął się w swoim domu, w Shinjuku. Mimo wszystko mu nie ufałem, dlatego poszedłem do niego. Faktycznie pracował, wściekł się na mnie. I tak się pokłóciliśmy. „Bo przecież nie jesteśmy parą”. Te słowa mnie zabolały, jednak nie dało się ukryć, że były prawdziwe…

Nie jestem kuloodporny kiedy chodzi o Ciebie,

 Nie wiem co powiedzieć, kiedy robisz mnie swoim wrogiem.

 Po wygraniu wojny,

 Zawsze jest kolejna.

 Nie jestem kuloodporny, kiedy chodzi o Ciebie.

    W końcu nigdy sobie nie powiedzieliśmy, że jesteśmy parą. Ten tydzień w Shizuoce… był niczym przedłużenie naszej tradycji. Izaya był uparty. To nic innego, tylko tradycja.

    Pieprzona tradycja…

    Nie rozumiałem dlaczego Izaya nie mógł się przyznać otwarcie do swoich uczuć. Przecież one były oczywiste. Ja o nich wiedziałem, on również. Nie dało się ich ukryć. Więc dlaczego on nadal się upierał przy swoim? Sam zgodził się z moim stwierdzeniem, że nie jestem ani człowiekiem ani bestią. I dlatego może mnie kochać. I kocha.

    Chociaż o tym wiedziałem, jego słowa wciąż raniły. Jego czyny, gesty, to jak się broni przede mną. Nie chodzi o moje rzucanie czym tylko popadnie, ale o to uczucie. Zupełnie jakby bał się bycia kochanym. Uciekał, jakby był przestraszoną myszką. Ale już w drugiej chwili stawał się walecznym lwem i traktował mnie jak wroga. Tak jak kiedyś.

    Stwierdziłem, że nie ma co dalej zwlekać. Trzeba to załatwić raz na zawsze zanim obydwaj zwariujemy do reszty. Ruszyłem do Shinjuku, do jego domu.

    Teraz albo nigdy.

Może upadnę przed Tobą,

 Może otworzymy te rany.

 Żyjemy jedynie wtedy, gdy  cierpimy

 Więc odkładam tę zbroję.

    Zamknąłem z westchnieniem laptopa i wyjrzałem za okno. Robiło się już ciemno, a ja stawałem się powoli śpiący. Pokręciłem się chwilę bez celu na krześle, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Od trzech dni nie widziałem się z Shizu-chanem… nie zaczęło mi go brakować, oczywiście że nie. Tylko… po prostu za dużo czasu ostatnio spędzaliśmy razem. Aż tydzień bez przerwy, tylko we dwoje, a teraz nagle się oddzieliliśmy.

Nasz czas ucieka (Shizaya)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz