Mówiłam (raczej pisałam), że nie będę pisać dramatów? Cóż... jednak zmieniłam zdanie xD
Usłyszałam piosenkę Muse - Time is running out i mnie naszło...
Tak, dramat. Tak, Shizaya. Tak, nie podoba mi się to xD
Tak, na Wordzie mam fajnie napisany tekst piosenki - inna czcionka, kolor czerwony, pośrodku... a tutaj się tak nie udało, nie wiem czemu ;-; dlatego przepraszam, że nie jest to tak dobrze, jak miało być.
Nie przedłużając - zapraszam na to, co miało być na początku one shotem~
~
Zatrzymałem się przed drzwiami do mojego mieszkania. Przyłożyłem ucho do nich i nadsłuchiwałem. Cisza. Uśmiechnąłem się pod nosem i wyprostowałem. Wiedziałem co ujrzę, po otworzeniu drzwi. W końcu to był ten dzień. Nasz dzień. Zawsze spędzaliśmy go razem. Zawsze tak samo. Tylko raz w roku. Od mojego wejścia do mieszkania, do północy. Kiedy minęła godzina dwudziesta czwarta, był koniec. Znowu było jak zawsze. I mimo, iż to bolało, za każdym razem, kiedy otwierałem oczy i nikogo obok mnie nie było, to nadal chciałem grać w tę grę. Zawsze tej nocy działo się z nami coś dziwnego - innego. Coś wspaniałego. Jakby ktoś rzucił na nas urok. Chciałbym, żeby tak było zawsze. Ale nie mogło być...
Chcę złamać urok,
Który na mnie rzuciłeś
Jesteś czymś pięknym
Sprzecznością
Chcę grac w tę grę
Chcę tarcia
Powoli otworzyłem drzwi, nadal się uśmiechając pod nosem. Wszedłem najciszej jak mogłem. Spojrzałem przed siebie i nie zapaliłem światła. Nie musiałem. Na podłodze były ułożone świeczki, które tworzyły drogę prosto do sypialni.
Poluzowałem muszkę na mojej szyi i zacząłem iść po płatkach róż, które były porozwalane na podłodze, obok świeczek. Drzwi do sypialni były zamknięte. Otworzyłem je cicho i tak, by tylko kuknąć do środka. Paliła się tylko jedna świeczka, na szafce nocnej. Zauważyłem go. Leżał przodem do mnie, na łóżku, pośród płatków róż. Wszedłem. Uśmiechnął się kpiąco, a ja prychnąłem, widząc, że się przygotował - róże, świeczki... Kto by pomyślał, że z niego taki romantyk?
- Troszkę się spóźniłeś, Shizu-chan... - powiedział cicho. Miał na sobie jedynie bokserki, a w oczach błysk. Podszedłem do niego i zawisłem nad nim.
- Tęskniłeś? - zapytałem, unosząc do góry brwi. Ten się zaśmiał i ściągnął ze mnie muszkę i zaczął rozpinać kamizelkę. Odrzucił ją gdzieś w bok, nadal patrząc mi w oczy.
- Cały rok - wyszeptał i wpił się zachłannie w moje usta. Pośpiesznie oddałem pocałunek.
Mieliśmy całe cztery godziny do końca. Cztery godziny razem, nie walcząc. Będąc razem, jako jedność. I jak zawsze obiecałem sobie, że nie pozwolę mu tego zniszczyć. Że nie pozwolę mu odejść. Że zostanie ze mną. Nie zasnę, zatrzymam go przy sobie. Już na zawsze. Jednak wiedziałem, że jak zawsze mi się nie uda. Następny raz, za rok...
Pogrzebać, nie pozwolę ci tego pogrzebać
Nie pozwolę ci tego zdusić