•Rozdział III: Śnieżna bitwa•

77 8 0
                                    

*Po jakiś kilku minutach obie drużyny były gotowe. Jesteśmy wszyscy w salonie.*
Vision: Okej, a więc jak nazywają się drużyny? Yelena.
Yelena: Śnieżny team.
Sam: A my... Zimny lód.
Clint: Zimny lód?
Pietro: Lepsze to niż białe kulki...
Thor: Mi się tam podoba.
Tony: Tak, bo to był twój pomysł.
*Każdy się zaśmiał.*
Pietro: Dobra. Skoro jesteśmy gotowi to chodźmy się ubrać.
Vision: Ja pójdę na dwór i naszykuje nam pole. Pomyślałem też że jak ktoś będzie bardzo obsypany śniegiem to odpadnie a reszta będzie grać dalej aż któraś drużna wygra.
Bruce: O właśnie bo miałem pytać jak to będzie wyglądać.
*Chwilę później Vision poszedł naszykować teren a my poszliśmy się ubrać. Po jakimś czasie byliśmy już na dworze. Vision podzielił podwórko na dwie połowy. Sam i Yelena zagrali w papier, kamień, nożyce. Wygrany wybiera połowę. Wygrał sam i wybrał lewą stronę.*
Vision: Skoro wybraliście już swoje tereny to zaczynajmy.
*Poszliśmy na swoje miejsca. Na początku nasza drużyna zaczęła budować kilka murów, żebyśmy mogli się ukryć oraz lepimy przy nich śnieżki. Drużyna Sama zaczęła lepić śnieżki i jeden średni mur.*
Wanda: Faktycznie jest zimno.
B: Mówiłam. Dlatego właśnie gramy do jednego punktu.
Vision: A co jak będzie równy wynik?
Yelena: To zrobimy dogrywkę.
*Kiedy drużyna Sama nie patrzyła w naszą stronę, ja z Clintem szybko poszliśmy za drzewa żeby się niepostrzeżenie w nich ukryć co nam się udało. Podeszliśmy bliżej ich strony tak żeby nie przekroczyć linii i zaczęliśmy lepić kulki ze śniegu żeby mieć jakiś zapas. Po kilku minutach nasze mury i śnieżki były gotowe, podobnie jak u zimnego lodu. Gdy byliśmy gotowi, obie drużyny zaczęły rzucać w siebie śnieżkami, leciały tak szybko że nie dało się nawet ich policzyć.  Po jakimś czasie odpadli Bruce i Pepper, byli cali w śniegu. Wrócili do domu żeby się ogrzać i obserwować nas zza okna.*
Clint: Kiedy atakujemy?
B: Myślę że damy im jeszcze chwilę żeby najbardziej skupili się na reszcie. Zmęczą się i wtedy zaatakujemy.
*Po jakimś czasie z naszej drużyny odpadły dwie osoby czyli Happy i Vision. Reszta osób z drużyny Sama chyba powoli traciła siły.*
B: Dobra Clint, gotowy? Bo chyba czas na nas.
Clint: Zawsze jestem gotowy.
B: To do dzieła.
*Nie przekraczając linii, która wyznaczył Vision, razem z Clintem zaczęliśmy rzucać śnieżkami w drużynę Sama. Na początku nie wiedzieli co się dzieje. Jak się rozglądali żeby zobaczyć skąd atakujemy to przestaliśmy w nich rzucać żeby się nie zdradzić. Tak bardzo chciało mi się śmiać widząc ich zdezorientowane miny, ale udało mi się to powstrzymać. Graliśmy dalej. Dość długo udało nam się pozostawać w ukryciu jednak w pewnym momencie Pietro chyba nas zauważył bo widziałam jak patrzy w naszą stronę trochę dłużej.*
B: O o. Clint. Chyba mamy problem.
Clint: Jaki?
B: Pietro idzie w naszą stronę.
C: Umiesz się wspinać na drzewa?
*Spojrzał w górę a później na mnie.*
B: Nie.
Clint: To najwyższy czas się nauczyć. Idź za mną.
B: Postaram się.
*Clint zaczął się wspinać po drzewie. Patrzyłam gdzie stawiał nogi i ręce żeby wejść później za nim krok w krok. Gdy był nieco nade mną, położyłam ręce na drzewie i chciałam zacząć się wspinać ale usłyszałam męski głos.*
Pietro:  A dokąd to się wybierasz? Czy przypadkiem nie oszukujesz?
B: Ani trochę, nawet nie przekroczyłam linii. Widzisz?
*Pokazałam mu ręką na wyznaczoną linie po czym kątem na Clinta. Dałam mu znak żeby został tam gdzie gdzie jest. Najwyraźniej nie zdążył go zobaczyć.*
Pietro: Faktycznie.
*Spojrzał na mnie a ja na niego jak gdyby nigdy nic.*
Pietro: Ale wiesz że teraz przegrasz co nie?
B: Oj nie wydaje mi się.
*Uniósł jedną brew patrząc na mnie. Podeszłam szybko do drogiego drzewa i potrząsałam nim trochę. Śnieg spadł na niego i cały był w nim. Otrząsnął się i spojrzał na mnie.*
B: Wydaje mi się że to ty przegrałeś mój drogi.
*Puściałam oczko i się zaśmiałam patrząc na niego. Wygląda trochę jak bałwan, brakuje mu tylko marchewki.*
Pietro: Tak ale nie będę jedyny który przegra.
*Zmarszczyłam lekko brwi patrząc na niego bo nie do końca wiem o co mu chodzi. Nagle podbiegł do mnie i przerzucił mnie przez ramie. Ja się zaśmiałam i lekko uderzam go w plecy.*
B: Ej to nie fair!
Pietro: Cicho. Muszę się odegrać za to co zrobiłaś.
B: No weź no! Postaw mnie!
*Krzyczę śmiejąc się. Pietro wyszedł ze mną zza drzew i uniósł rękę.*
Pietro: Ja odpadłem! Proszę we mnie nie rzucać!
Thor: Co jest?
Tony: Gdzie się ukryła?
Pietro: Między drzewami stała i nas z tamtąd atakowała.
*Spojrzał na swoją drużynę.*
Sam: A czy to przypadkiem nie oszukiwanie?
B: Nie! Bo nie przekroczyłam linii a o drzewach nic nie mówiliśmy!
Bucky: No dobra.
Yelena: Zakładników też nie ma!
Natasha: Oddaj nam ją!
Pietro: Ależ z wielką przyjemnością tylko wydaje mi się że...
*Podszedł do dużej zaspy i mnie w nią rzucił.*
Pietro: Właśnie straciliście kolejnego gracza.
Wanda: Ej to już było nie fair! Odpadłeś przecież!
Steve: Waśnie co to ma być?!
Loki: Gra! Sami chcieliście w to grać więc grajcie.
*Udało mi się wyjść z zaspy z pomocą Pietra. Otrzepałam się ze śniegu.*
B: Nic mi nie jest nie martwcie się.
Yelena: I co teraz zrobimy?
B: Nic no. Grajcie dalej i wygrajcie to.
Natasha: Wygramy dla ciebie siostra.
B: Na to liczę. To kontynuujcie a ja idę się ogrzać.
Natasha: Pietro jak Bella będzie chora to sama cię wrzucę do jeziora.
Pietro: Najpierw musiałabyś mnie złapać.
*Mówią w żartach. Zaśmiał się i pomachał jej.*
Sam: Dobra gramy dalej!
*Weszliśmy do środka. Szybko zdjęliśmy kurtki a Pepper i Vision dali nam koce.*
B: Oooo dziękuje od razu lepiej.
Pietro: Jaka czerwona jesteś.
*Zaśmiał się patrząc na mnie.*
B: Ty tak samo.
Pietro: Powiem Ci że nieźle to zagrałaś.
B: Dzięki. Chodź do okna zobaczymy jak idzie naszym drużynom.
*Uśmiechnęłam się do niego. Wszyscy którzy odpadli podeszli do okna i kibicują swoim drużynom. Bitwa była dość zacięta, każdy starał się unikać ataków ale też i atakować. Śnieg jest wszędzie a wszystkie mury uległy zniszczeniu więc reszta miała utrudnienie żeby się schować. Po kilku minutach nasza drużyna wygrała i wszyscy wrócili do środka.*
Yelena: Ha! I tak się właśnie wygrywa.
Natasha: I kto stawia obiad? A no tak. Przegrani.
Clint: A kto przegrał? No tak wy.
*Wskazuje na drużynę Sama a on przewraca oczami. Wszyscy się zaśmiali. Usiedliśmy w salonie i grzejemy się. Później zamówiliśmy obiad i resztę dnia spędziliśmy oglądając filmy.*

Avengers and Me - Edycja ŚwiątecznaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz