Obudziłam się. Powoli zaczęłam otwierać oczy. Głowa pękała mi z bólu, a świat wokół mnie wirował. Pod plecami wyczuwałam mięciutki materiał. Udało mi się podnieść powieki do góry. Ujrzałam jarzący, czerwony tunel światła, wydobywający się spod łóżka. Moja świadomość powoli wracała. Czułam narastający ból, teraz już nie tylko w głowie, lecz wszędzie. Zaczęłam rozglądać się dookoła. Moim oczom ukazała się... Ja?
Ogromne, wiszące lustro na całej ścianie, a w nim ja...
Zaraz, a może nie ja?
Na wielkim łóżku siedziała około osiemnastoletnia dziewczyna w czarnych, rozczochranych, ubrudzonych krwią włosach, opadających na ramiona. Jej ubiór całkowicie różnił się od mojego. Krótkie czarne, z dziurami spodenki, które również były zbroczone krwią. Na górnej części ciała założoną miała biała, stykającą się z linią spodenek koszulkę z głębokim dekoltem. Pod spodem czarny, na grubych ramiączkach top. Koszulka była podarta, jakby z kimś się szarpała. Na jej szyi wisiał mały kluczyk na cienkim sznurku. Z jej kolana, jak i głowy ciekła krew. Podniosłam rękę do góry, żeby odgarnąć włosy z twarzy, co było dziwne, bo nieznajoma naprzeciwko zrobiła dokładnie to samo. W sumie nie powinno mnie to dziwić, przecież było to lustro...
Chwila, co!? Niemożliwe!
Podniosłam obie ręce do góry.
Niemożliwe! Przecież to nie ja!
Wstałam gwałtownie i zaczęłam biec w stronę lustra, ale coś momentalnie pociągnęło mnie do tyłu i z powrotem znalazłam się na łóżku. Moje ręce były przykute, do drewnianej ramy, dziwnym urządzeniem. Przypominało kajdanki, ale nie były to one. Na obu rękach miałam obręcze, do których przyczepiony był średniej długości łańcuch przykuty do łóżka.
Gdzie ja jestem?
Wyjrzałam przez okno. Było ciemno, a wszędzie migały przeróżne światełka. Czerwone, niebieskie, białe kropki, które poruszały się z zaskakującą prędkością. Ogromne budowle i... Latający ludzie?
Co, latający ludzie?
Przetarłam oczy. Nie myliłam się. Do pleców przymocowane mieli mechaniczne skrzydła, które umożliwiały im lot.
Nie możliwe! To nie mój świat!
W amoku szarpałam się z ,,kajdankami'' na moich rękach. Niestety nie udało się ich zdjąć, a jedynie pozostawiły bolący odcisk. Zaczęłam krzyczeć. Błagalnie wołać o pomoc. Podczas, gdy ja zdzierałam gardło i szamotałam z blokadą na rękach, drzwi od dziwnego pokoju zaczęły się otwierać. Poczułam ulgę. Czułam, że nareszcie ktoś usłyszał moje prośby i mnie uratuje. Uśmiech znikł mi z twarzy, gdy przed moimi oczami stanął ogromny, muskularny mężczyzna. Miał na sobie czarne długie spodnie i białą koszulę na krótki rękaw. Dwa pierwsze guzik były rozpięte. Twarz jego zasłaniała czarna maska z białym, mrożącym krew w żyłach, naszytym uśmiechem.
- Obudziłaś się?
- Ymm, t-tak. Kim jesteś? Czekaj, nie. Gdzie my jesteśmy?
Mężczyzna przekręcił zamek w drzwiach i zaczął iść w moim kierunku, na co ja zaczęłam się cofać, aż moje nogi dotknęły ramy łóżka. Mężczyzna delikatnie chwycił mnie za podbródek.
- I nawet krew przestała ci lecieć? - patrzyłam mu prosto w oczy, które przykrywała czarna tkanina.
Mężczyzna popchnął mnie na łóżko z ogromną brutalnością, po czym ściągnął koszulkę.
- Zaczynamy?
- Co zaczynamy? - zadałam to pytanie, ale tak na prawdę nie chciałam usłyszeć odpowiedzi.
CZYTASZ
One Day
FantasyJeśli jesteście fanami tematyki fantastycznej i lgbt oraz lubicie krótkie opowiadania, obwiane tajemnicą - to trafiliście w idealne miejsce. Obudziłam się i praktycznie nic nie pamiętam. Kim jestem ani gdzie jestem? A co gorsza to nie moje ciało! C...