Lara podjęła decyzję i tej nocy miała uciec z zamku, żeby szukać swojej siostry. Ogarniał ją strach, ale wiedziała że dzięki tej decyzji doświadczy trochę wolności i świeżości. Wzięła jakąś skórzaną torbę i spakowała tam trochę pieniędzy, za które będzie mogła kupić jedzenie. Wzięła też podręczny zegarek, w końcu musiała widzieć która jest godzina. Długo myślała co jeszcze może ze sobą zabrać, ale nic jej nie przychodziło do głowy. Niepokoiło ją to że nic nie wzięła oprócz pieniędzy i zegarka, ale nie było już czasu się zastanawiać. Była jesień, więc narzuciła na siebie bordowy sweter i spięła włosy, żeby było jej wygodniej. Zależało jej na jak najbardziej zwyczajnym wyglądzie, pod żadnym pozorem nie chciała, żeby ktoś ją rozpoznał jako księżniczkę.
Była już gotowa do wyjścia. Kiedy zastanawiała się jak stąd wyjść uznała, że najlepiej by było oknem. Jej komnata znajdowała się się dosyć wysoko, ale inaczej zaraz ktoś by ją złapał na gorącym uczynku. Wychyliła się lekko, była na piątym piętrze, więc ryzyko porażki było wysokie. Ale wzięła się w garść i usiała na parapecie. Zsunęła się lekko niżej żeby stanąć na skośnym dachu. Trzymała się z dala od krawędzi, dachówki co jakiś czas się osuwały pod jej stopami co sprawiało, że niemal padała na zawał. Przeszłą parę metrów i dotarła do kolejnego skosu, które prowadziło na piętro niżej. Trzymała się ściany obok i delikatnie zjechała na dół. Zauważyła drabinę, która prawdopodobnie została tutaj jeszcze po malowaniu dachu. Ostrożnie podeszła do niej, bo chciała się upewnić, że jest stabilna. Trochę się ruszała, ale nie miała innego wyboru, niż zejść po niej. Rozejrzała się czy nie ma straży niedaleko niej. Nikogo nie było, więc zaczęła schodzić. Co każdy stopień patrzyła jak wysoko jest. Drabina wcale nie była taka stabilna jak się wydawało, ale teraz było za późno, żeby się wrócić na górę. Kiedy zeszła na poziom pierwszego piętra poczuła jak drabina przechyla się w bok. Lara zaczęła panikować, ale to tylko pogorszyło sprawę i zanim się obejrzała leżała na trawię. Spadając drabina zrobiła tak głośnych huk, że usłyszeli to pobliscy strażnicy. Lara natychmiast wstała, nie obchodziło ją to, że jest cała w mokrej ziemi, tylko to że jak teraz nie zacznie uciekać będzie bardzo źle. Podniosła się i biegła tyle ile miała sił w nogach w stronę portu. Jednocześnie oglądała się za siebie czy ktoś już jej nie goni. Serce biło jej tak szybko ze strachu i podekscytowania. Zobaczyła, że zaraz będzie odpływać statek z jakimś towarem. Wtedy biegła jeszcze szybciej niż wcześniej, żeby tylko zdążyć. Kiedy była kilka metrów od tego statku zobaczyła, że jeszcze ładują tam jakieś skrzynie. Poczekała, aż tych dwoje ludzi pójdzie po kolejne skrzynie, żeby ona mogła niepostrzeżenie schować się za jedną. Jak pomyślała tak też i zrobiła. Szybko weszła do środka i schowała się najdalej jak mogła. Starała się być najciszej jak może. Po kilku minutach usłyszała trzask i stało się ciemno, co musiało oznaczać, że już zamknęli i zaraz będą odpływać. Nie wiedziała gdzie dopłynie i ile będzie płynąć. "Zrobiłam to" pomyślała. Chciało jej się jednocześnie płakać ze szczęścia jak i śmiać, ale gdyby zachowywała się głośno wiedziała, że wtedy wszystko pójdzie na marne. Nawet nie poczuła jak statek ruszył, tylko postanowiła, że zerknie i zobaczy co jest w tych skrzynkach. Było tak ciemno, że nie była w stanie rozpoznać co to, więc wzięła to do ręki i wtedy zorientowała się, że jest to jabłko. "Idealnie" pomyślała. Schowała kilka owoców do torby i oparła się o inną skrzynie. Nadal nie mogła uwierzyć, że jej się udało. Oszacowała, że może być teraz coś koło godziny drugiej w nocy, bo było za ciemno, żeby odczytała która jest godzina na zegarku. Minęło kilkadziesiąt minut i zaczęła robić się senna. Próbowała nie spać ale nie mogła. Usnęła na podłodze lekko oparta o ścianę statku.
Spała bardzo długo, dopóki nie obudziły ją różne męskie odgłosy. Starała się wsłuchać w ich treść.
- Co wieziecie? - Powiedział gruby męski głos.
- Jakieś owoce, chyba jabłka. - Ten głosy był dużo cieńszy od poprzedniego.
- Ile tego macie?
- Dwadzieścia dużych skrzyń.
- Dobra wyładujcie to, byle szybko.
Lara jak jeszcze sekundę temu była totalnie zaspana, teraz ocuciła się migiem. Zaczęła się stresować, że teraz ją znajdą. Musiała szybko coś wymyśleć. Pierwsze co jej przyszło do głowy to to, żeby wejść do jakiejś skrzyni. Nie miała wiele czasu więc i tak zrobiła. Otworzyła pierwszą skrzynię, która była najbliżej niej, wrzuciła tam swoją torbę po czym sama tam weszła i przykryła się tą deską, która była na każdej innej skrzyni. Nie musiała czekać długo tylko po chwili usłyszała jak otwierają drzwi od magazynu. Minęło kilka minut zanim poczuła, że już ją wyciągają. Poczekała chwilę i delikatnie odsunęła deskę, żeby zobaczyć co się dzieje. Czworo panów wyciągali kolejna skrzynie, więc Lara wykorzystała chwilę i wyszła nie wydając żadnych dźwięków. Wyjęła swoją skórzaną torbę i uciekła z tego miejsca. Zobaczyła, że znajduje się w mieście. Szybko wmieszała się w tłum, aby nie wyglądać podejrzanie. Spojrzała na swój zegarek, który pokazywał godzinę wpół do pierwszej popołudniu. Uświadomiła sobie, że musi być daleko od domu skoro płynęła przez całą noc. Rozejrzała się po miasteczku, było bardzo małe, ale za to bardzo zadbane. Na środku rynku stała duża biała fontanna, w której dzieci moczyły stopy. Ludzie tutaj byli bardzo elegancko ubrani, kobiety miały długie suknie zdobione koronkami i niektóre panie miały wszyte kamienie szlachetne przy szyi, a panowie chodzili w cylindrach i garniturach w najróżniejszych kolorach. Na każdym kroku można było zobaczyć sklepy z biżuterią, albo butiki z strojami na miarę. Lara zastanawiała się gdzie jest. Dlatego postanowiła zapytać się starszej pani, która wyglądała jakby była z bardzo arystokratycznej rodziny, ponieważ miała najbardziej ozdobną sukienkę ze wszystkich kobiet tu zgromadzonych.
- Przepraszam panią, mogłaby pani powiedzieć mi jak się nazywa to miasto? - Zapytała.
- Jesteś w Whitebridge, a dokładnie w jego północnej części dziecko. - Kobieta odpowiedziała bardzo zarozumiałym tonem.
- A co jest w jego innej części? - Zapytała Lara.
- Właśnie chciałam Tobie powiedzieć, że chyba tam jest twoje miejsce. - Starsza pani spojrzała na Larę od góry do dołu.
- W takim razie jak się tam dostane?
- Pójdź tą alejką cały czas prosto. Będziesz wiedziała kiedy będziesz na miejscu. - Kobieta zaśmiała się pogardliwie i odeszła w stronę sklepu z biżuterią.
Zrobiło się przez ten czas trochę cieplej więc Lara zdjęła swój sweter a pod spodem miała białą koszulkę, którą zakładała pod swoje eleganckie swetry, żeby ją nie kuły. Obejrzała swój bordowy sweterek i był cały w ziemi i miał na sobie zaschnięte błoto. na rękach miała siniaki, dopiero teraz czuła skutki jej upadku z drabiny bo bolały ją całe plecy na których czuła, że też znajduje się siniak. Jednak była szczęśliwa, że nic nie złamała. Z każdym kolejnym budynkiem jaki mijała zdawała sobie sprawę, że musi być już blisko tej południowej części Whitebridge. Budynki stawały się coraz bardziej zaniedbane. Ludzie nie byli już ubrani tak szykownie jak Ci z części północnej. Kobiety miały chustki na głowach i jakieś podarte stare sukienki, które w ogóle nie przypominały wygładem takich, które mogły być kupione w sklepach. Panowie mieli na sobie jakieś zwykłe spodnie i brudne koszule robocze. Tutaj też różniły się sklepy, nie można tutaj było znaleźć nic luksusowego, chyba że mówimy o warzywniaku w którym jest więcej rodzajów warzyw i owoców niż w innych. Teraz wie dlaczego ta kobieta porównała ją do tej dzielnicy. Po prostu wyglądała jak na mieszkankę któregoś z tych domów.
CZYTASZ
MARITOKE
Short StoryKsiężniczka o której słuch przepadł, chce zostać odszukana przez swoją siostrę, która nie chce być następczynią tronu i uratować swoje królestwo przed upadkiem, dlatego wybiera się na podróż aby odnaleźć swoja siostrę aby to ona zajęła jej miejsce.