Rodział III: "To Moja Wina"

479 42 48
                                    

[KRÓTKA NOTKA OD AUTORKI] Do osób które w tym rozdziale liczyły na więcej Kaeyi, przepraszam ale moja fabuła dość wolno się rozkręca (i tak przewiduję że ten fanfik będzie miał z 10 części) i na pierwszy rzut oka wydaje się że to jest fanfik o Dilucu ale nie martwcie się, opowieść będzie zawierała wiele zwrotów akcji, więc mam nadzieję, że przypasuje wielu czytelnikom. Nad tą częścią zmagałam się najbardziej i najdłużej dlatego prooszę daj gwiazdkę jeśli ci się spodoba (:


Była 10 kiedy ja, Diluc, Kaeya oraz reszta rycerzy przemierzaliśmy Springvale w poszukiwaniu zaginionego członka wyprawy. Od początku drogi bracia nie odezwali się do siebie ani słowem, a w powietrzu unosiła się woń rywalizacji. Chyba mam na nią uczulenie, ponieważ kichnęłam zwracając na siebie niemałą uwagę. Diluc oderwał swój zwrok od krajobrazu dookoła nas i powiedział:

"Hm, masz alergię na jakieś kwiaty rosnące w Springvale? Jeśli chcesz możemy..zatrzymać się na chwile w mojej winiarni?"

Wszystkie oczy skierowały się na Diluca. Nie miał w zwyczaju proponować postoju w winiarnii to jeszcze podczas tak ważnej misji(!) Od razu zaprzeczyłam:

"Co? Nie, nie oczywiście że nie..to było po prostu kichnięcie- nie mam na nic alergii, ale dziękuję za troskę.."

Miałam się uśmiechnąć ale wtedy Kaeya przerwał mi, każąc się zatrzymać każdemu i szybko rozglądając się dookoła. Chyba wyczuł zagrożenie. I rzeczywiście w ciągu 10 sekund pojawiły się przed nami potwory. Każdy wyjął swoją broń i zaczęliśmy walkę. Nie będę kłamać dobrze sobie radziłam, Kaeya też nieźle sobie radził jak na osobę ze zwichniętą ręką. Za to Diluc nie miał tyle szczęścia. Zauważyłam że trudno mu się poruszać z mieczem i zabandażowaną nogą. Pomogłam mu w walce po czym osunął się na ziemię wyczerpany. Krew przesiąkła przez jego bandaż.

"To nie wygląda zbyt dobrze Di-" przerwał mi Kaeya z ostrym tekstem: "Chyba wiesz że jak nie jesteś zdolny pokonać nawet małego chilichurla to nie możesz wyjść na otwarte pole bitwy, księżniczko."

Cóż nie powiem że Kaeya nie miał racji ale na prawdę wkurzył mnie jego tekst. Wkurzył mnie na tyle, że jak zaczął się hamsko chichrać, odwróciłam się i dałam mu lekkiego slapa w policzek. To wystarczyło by zrobiło się- cicho i niezręcznie. W końcu odezwał się Diluc już bardziej rozchmurzony może nawet szczęśliwy że ktoś w końcu uciszył jego brata

"To tylko chwilowe. Po prostu trochę nadwyrężyłem swoją nogę. Możemy iść dalej."

Spróbował nawet wstać i sam pójść ale cóż, nic z tego. Podeszłam do niego i go zatrzymałam,

"Diluc, doceniam że się starasz ale widać że nie dasz rady dalej sam pójść, na szczęście znam miejsce gdzie możemy się zatrzymać." Uśmiechnęłam się do niego. Nie musiałam mówić co to za miejsce. Diluc się zaczerwienił. Nie lubił jak ktoś się nim zajmował. Kaeya zachichotał i wykonał znak do załogi aby ruszyć naprzód. Stanął obok nas. Chciało mi się śmiać jak uśmiechnął się z czerwonym odciskiem dłoni na policzku. Był prawie tak czerwony jak Diluc. Za to Dilucowi nie było do śmiechu. Patrzył w dół przez całą drogę do jego winiarni. Musiałam go obejmować aby mógł chodzić i nie uszkodzić swojej nogi.

Kiedy w końcu doszliśmy do winiarni grupa rycerzy zasiadła do stołu czekając aż pokojówki przyniosą bandaż dla Diluca. On usiadł w swoim własnym pokoju. Sam. Wiedziałam że czuł się winny za to że spowolni naszą wyprawę. Zawsze jest wrażliwy na punkcie swojej pracy. Kaeya zauważył jak patrzę w stronę jego pokoju. Spojrzał na mnie.

"Musisz naprawdę go lubić, co nie?"

Odwzajemniłam jego spojrzenie i skrzyżowałam ramiona. W sumie się nie mylił, Diluc znaczył dla mnie bardzo dużo, przyjaźniliśmy się praktycznie od dziecka.

{ 𝐙𝐢𝐦𝐧𝐞 𝐖𝐢𝐧𝐨 } - Kaeya X Reader Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz