Rozdział IV: "Złodziej Wizji"

344 25 57
                                    

Witam. Wiem, że długo mnie nie było (4 miesiące) ale powracam z nowym rozdziałem, nad którym, z cholernego braku weny, zeszło mi się bardzo długo. Ale całokształt myślę, że jest nawet ok, nowa postać i nowy wątek. Nasi chłopcy ledwo wytrzymali. Ale to dopiero 4 rozdział! Updaty będą się teraz pojawiać regularnie :) I nie krzyczcie na mnie za robienie fluffa z rudym, przecież tak pięknie się czyta jak stary Diluc wreszcie okazuje trochę emocji! Oh i btw z [N] zrobiło się [T.I.] na twoje imię bo w końcu jesteśmy w Polszy. Kończąc to o 24, Zapraszam!



- Ty jesteś poważny?

Diluc spoglądał na niebieskowłosego pirata. On za to wgryzał się właśnie w swojego szaszłyka z pieczarkami, którego ukradł Bennettowi. Bennett, z ze łzami w oczach oglądał jak Kaeya pałaszuje jego przekąskę. Było to jedyne jedzenie jakie ze sobą zabrał. Oczywiście nie sprzeciwił by się swojemu szefowi więc tak to skończył patrząc jak z bólem traci każdy kawałek swojego śniadania. Kaeya w mgnieniu oka przęłknął połowę szaszłyka, a drugą połowę zostawił i krzyknął za siebie,

- [T.I.], chcesz trochę mojego szaszłyczka? Zostawiłem połowę dla ciebie, jeśli chcesz!!

Jak nie usłyszał odpowiedzi, odwrócił się i ku jego zdziwieniu nie dostrzegł dziewczyny. Zatrzymał się i zdezorientowany zwrócił się do Diluca

- [T.I.] mówiła coś o zmianie miejsca docelowego? Bo jej nie-widzę.

Wymawiając ostatnie słowa Kaeya wykrzywił głowę w miarę swoich możliwości aby zajrzeć na horyzont ścieżki. Jego ciało przeszyły dreszcze. Jej naprawdę nigdzie nie było.

- Jak to..? To ona nie jest z nami?

Diluc również się odwrócił co sprawiło że cała szlachta się zatrzymała.

- Przecież dopiero co z nią rozmawiałem-

Bennett był nie mniej zdezorientowany.

- [T.I.]!!!! Wychodź, to nie jest śmieszne!!!

Kaeya krzyknął, przerażająco głośno. Johnny za to wykorzystał okazję i skoczył wyrywając szaszłyka z ręki Kaeyi. Ten nie zwrócił uwagi tylko jeszcze bardziej się przejął jak nie usłyszał odpowiedzi.

Po minucie każdy krzyczał, jednak na próżno.

- No i brawo Bennett.

Bąknął Kaeya z ochrypnietym głosem.

- Brawo ja? Ale-co? Jak to?

- No przecież tylko Ty tu masz jakieś fatum nieszczęścia! Prawda? Bo- Jak inaczej [T.I.] mogłaby się zgubić na tak prostej ścieżce?

Diluc włączył się w dyskusje.

- Zostaw dzieciaka, Kaeya. Ja znam [T.I.]. Ona się nie gubi. Od 11 roku życia zna okolice Liyue. Zna te wyżyny na pamięć. Nawet jeśli stało się coś złego utrzymuję się w przekonaniu, że da radę.

Kaeya i Bennett popatrzyli po sobie a potem wlepili gały w Diluca.

- Czyli sugerujesz aby to zignororwać? Jako JEJ chłopa-AAA -

Kaeya szybko został znokautowany pomiędzy nogami przez poirytowanego brata.

- Po pierwsze nie jestem kimś kim myślisz że jestem a po drugie nie mówię abyśmy to zignorowali, mówię że mamy czas. Ta kobieta na pewno nie da się tak łatwo zabić.

-Oh! Mam pomysł! Może podzielimy się na dwie grupy i jedna pójdzie szukać rycerza a druga [T.I.]? - Bennett z dumą podzielił się pomysłem.

- Diluc, przykro mi że to ja jestem tym aby to powiedzieć ale myślę że musimy się rozdzielić. - bąknął ignorancko Kaeya.

{ 𝐙𝐢𝐦𝐧𝐞 𝐖𝐢𝐧𝐨 } - Kaeya X Reader Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz