Obudziłam się. Nic po smaku wina, nic po uścisku rąk, które oplotły mnie i porwały w te krzaki. Nawet nic po Dilucu albo Kaeyi. Czułam jakby minął z miesiąc, ale tak naprawdę nie wiedziałam ani która godzina ani który dzień mojej nieprzytomności. Czułam się taka lekka. Czy ja śnię? Moje włosy opadały na zimne, odkryte ramiona, spojrzałam w dół. Miałam na sobie tylko stanik, a gdy odzyskałam czucie w nogach zorientowałam się że nie mam spodni. Szybko przykryłam się kołdrą. Chwila- Kołdrą? Gdzie ja do cholery jestem?
-Mmhm. Oh- [T.I.]? Już wstałaś? - zmroziło mnie. Tak dosłownie. Przykryłam się aż po szyję i gdy spojrzałam obok okazało się, że słuch mnie nie zmylił. To był pieprzony Kaeya. Bez koszulki. W tym samym łóżku co ja. To był jego pokój? Rozejrzałam się dookoła. Jak ja się tu znalazłam?
- Hej, wszystko dobrze? - Kaeya przysunął się do mnie chociaż i tak już byliśmy blisko. Chyba to rzeczywiście był jego pokój. Ale dlaczego nic nie pamiętam?
- Kaeya.. Wiem, że to zabrzmi dziwnie ale.. Co się stało? I dlaczego leżymy pół nadzy w łóżku? - lekko obróciłam głowę aby znowu zobaczyć jego odsłoniętą klatę i niechlujnie ułożone włosy. Kurwa, był przystojny.
- Chodzi Ci o wczoraj? Heh, nieźle zapiliśmy to zwycięstwo. Musiałem cię nieść do domu. - Co kuźwa? Zwycięstwo? Nieść? Oh, nie, nie, nie, to wszystko nie układało się w całość.
- A, tak dokładniej.. Jakie 'zwycięstwo'? Jesteśmy teraz w Mondtsadt?? - Kaeya zmarszczył brwi. Pożałowałam swoich słów, chyba się pospieszyłam z tymi pytaniami..
- Czekaj-Czyli mówisz mi, że-kompletnie nic nie pamiętasz z wczorajszej nocy? Ani przedwczorajszej? Pamiętasz w ogóle jak cię znaleźliśmy? - pokręciłam przecząco głową. Teraz obydwoje byliśmy zdezorientowani. Kaeya wstał (na szczęście miał coś na sobie) i z miną połowo zszokowaną i poważną przyglądał mi się intensywnie. Myślałam, że wyskoczy mi zaraz z pytaniami typu 'jak mam na imię?' ale tylko przeszedł na drugą stronę łóżka i usiadł po turecku naprzeciwko mnie. Ja, z kołdrą nadal ponad biustem przyglądałam mu się niemniej zdezorientowana. W końcu coś z siebie wydusił.
- A.. Wiesz co.. Cię wtedy porwało? Może ta rzecz zrobiła ci coś z mózgiem.. Kurwa-naprawdę nic nie pamiętasz?? Nic a nic? To jak my-no wiesz? Byliśmy.. razem?
... Co przepraszam?
- Czekaj-Czy ty mi mówisz, że byliśmy w związku i ja nic o tym nie wiem? HaHa- Co?! - próbowałam wypowiedzieć to w miarę spokojnie ale myśl, że tyle wydarzeń po prostu wyparowało z mojej pamięci mnie przytłaczał.
- No oczywiście do cholery! Jak myślisz, że się tu znaleźliśmy? - w sumie miał racje- Leżałam z nim w pieprzonym łóżku! Bez bluzki ani spodni- Kurwa co ja tu robię? Wstałam razem z kołdrą i pozbierałam swoje rzeczy z podłogi.
- Możesz się odwrócić, proszę?
-Oh, skarbie ja już widziałem- - zamilkł jak zobaczył moje lodowate spojrzenie.
-...Mogę. - odwrócił się aby sam się ubrać. Robiliśmy to w chyba najbardziej niezręcznej ciszy jakiej kiedykolwiek doznałam. Jak już się ubraliśmy znowu usiedliśmy na łóżku.
- Tak lepiej. - stwierdziłam
- Czy ja wiem..
- Pfft. - odwróciłam wzrok. Gość dawał radę nadal mieć poczucie humoru w takich okolicznościach. W sumie za to go lubiłam. Lubiłam go? Otworzyłam usta aby o coś zapytać ale po chwili je zamknęłam. Miałam zbyt wiele pytań.
- Nie przejmuj się tak bardzo. Dobrze, że już odzyskałaś świadomość i mogę Ci opowiedzieć co się wydarzyło. Chociaż.. To też dla mnie niemałe zdziwienie że byłaś nieprzytomna przez ten cały czas. Teraz jak się zastanowić.. Czy te wszystkie rzeczy, które mówiłaś naprawdę były- prawdziwe?
-A... Co mówiłam? - serce mi stanęło. Dobrze wiedziałam do czego byłam zdolna, a kilka ostatnich dni było dla mnie jak gorączkowy sen.
- Trochę dziwnie teraz o tym mówić.. Po tym wszystkim.. - Kaeya podrapał się po szyi. Było mi go szkoda. Może jak mówiłam że coś do niego czuję-to mogę sobie też to przypomnieć? Pewnie najbardziej dręczyła go myśl czy to była prawda. Mnie też. Eh, biedny Kaeya.
- Słuchaj niebieskooki. Może jak powiesz co mówiłam to sobie przypomnę.. Nie musisz teraz tego robić-wiem że to dla ciebie zbyt dużo. Ja.. Przepraszam cię. - spoglądałam mu prosto w jego morskie oczy, w których jeszcze tydzień temu byłam tak zakochana.
-Ale za co? Te parę dni było spełnieniem marzeń. Chcesz powiedzieć, że.. Wprowadzałaś mnie w błąd?
Kurwa. To było pytanie identyczne do 'Czy nadal chcesz być moją dziewczyną? Czy kiedykolwiek nią byłaś?'. A na to kompletnie nie wiedziałam co odpowiedzieć. Ale nie chciałam też patrzeć jak z każdą następną sekundą nabiera pewności.
- Najpierw muszę wiedzieć co tak naprawdę ci powiedziałam i co się wydarzyło. Ostatnie co pamiętam to dwie pary rąk porywających mnie do tych krzaków. Jak dasz radę wytłumaczyć mi co było po odnalezieniu mnie, to Ci odpowiem.
Przez parę następnych chwil po prostu patrzyliśmy sobie martwo w oczy. Nie wiedziałam że Kaeya mógłby kiedykolwiek wywrzeć na mnie taką presję. Ale zanim całkowicie zapatrzyłam się w niego, przypomniałam sobie drugą ważną dla mnie sprawę.
- A Diluc?
- Co z nim? - Kaeya wyglądał na niewzruszonego.
- No...Co z jego nogą? Gdzie teraz jest?
Niebieskooki podrapał się po głowie. Chyba nie zwracał uwagi na brata przez ostatnie dni. To sprawiło, że jeszcze bardziej zaczęłam się interesować.
- No, wczoraj był z nami, ale... Nie wiem gdzie poszedł. Byłem zajęty tobą i wiesz..
-..Tak! Tak, wiem nie musisz opisywać ze szczegółami! - Mimo tego co mówiłam, rzeczywiście nie odmówiłabym paru szczegółów, ALE to co się działo z Diluciem było dla mnie ważniejsze. Po tym Kaeya zamknął swoje piękne usteczka i po prostu czekał aż coś powiem. Postanowiłam nie owijać w bawełnę.
- To może chodźmy to tawerny? Zwykle tam przesiaduje jak nie ma co robić.
Kaeya skinął głową i po chwili oboje opuściliśmy JEGO dom. Nadal niezręcznie mi się o tym mówi. Przespałam się z Kaeyą. Po prostu super.
Tak o tym myślałam gdy szliśmy wzdłuż Mondtsadt. Byłam niemało zestresowana tą całą sytuacją. On chyba to przyuważył.
- Wszystko ok? - zapytał.
- Tak, tylko.. To dużo jak na jeden poranek. Na szczęście mi pomagasz. Dziękuję Kaeya. - te ostatnie słowa wysunęły się z moich ust niekontrolowanie. Wiadomo że byłam wdzięczna, ale czemu jak to powiedziałam brzmiało to jakbym błagała aby mnie pocałował. Eh, żałosna ja. Kaeya uśmiechnął się i zanim się obejrzałam byliśmy już przy tawernie "Cat's Tail". Weszliśmy ostrożnie do środka i moim oczom ukazał się zwykły, codzienny widok pijanych żuli. Żadnego Diluca. Kaeya odnajdował się chyba w takim towarzystwie, bo w sekundę zdążył już zamienić słówko z dwoma mężczyznami przy barze. Ten pirat. Pokręciłam głową na ten widok i poczułam szturchnięcie w rękę. Odwróciłam się mając nadzieję na zobaczenie Diluca ale za mną stała tylko moja siostra.
- Przyszłaś tu z Kaeyą? To wy już tak oficjalnie..? - moja malutka siostra zrobiła wielkie oczy. Oh jak ja kocham tego małego zgreda.
- Co, Diona? Oczywiście, że nie! czemu tak myślisz?! Szukamy Diluca, wiesz gdzie może być?
Diona wzruszyła ramionami i zrobiła minę, którą znałam doskonale. Zawsze miała taki wyraz twarzy kiedy wiedziała coś, o czym wstyd było jej rozmawiać. Ale co to ma do Diluca? Kaeya podszedł do mnie z uśmieszkiem. Chyba zapomniał, że szukamy Diluca i zatracił się w rozmowach z pijakami.
- Może usiądziemy? Mam tutaj paru zna-
- Dobry pomysł. Diona załatw nam wolny stolik. - Diona pokiwała głową i pobiegła zająć miejsce. Ja za to odwróciłam się do Kaeyi z uniesionymi brwiami.
- Znajomych? Ci ludzie są od ciebie 30 lat starsi!
- To chyba dobrze, że obracam się w starszym towarzystwie! Wiesz, co to świadczy o mojej dojrzałości psychicznej? - Znowu ten głupkowaty uśmieszek. Ale nie narzekam, zaczął być czarujący. Jednak jak wskazał na tych swoich dorosłych znajomych jeden z nich był już tak spity, że spadł z krzesła i nie mógł się podnieść, tylko leżał ze spuszczoną głową.
- Chiyo, jest dopiero 13! Dobra, nieważne tego i tak nie lubiłem. - Uśmiechnęłam się w jego stronę próbując powstrzymać śmiech. Szczerze lubiłam jego towarzystwo. Ale do rzeczy. Moja siostra wskazała na stolik i usiedliśmy. Diona na podwyższonym krzesełku, a ja z Kaeyą na przeciwko niej. Rozpoczęło się przesłuchanie.
- A więc, Diona. Z tego co wiem wczoraj była tu organizowana impreza z okazji udanej wyprawy ratowniczej. Byłaś tu wtedy? - Diona nie wydawała się przejęta sprawą. Zrobiła sobie Taiyaki i teraz ledwo zwracała uwagę na moje słowa, zajadając się ciasteczkami. Z buzią pełną jedzenia odparła:
- No, przyszłam późno bo zapomniałam czegoś z baru. Wtedy zobaczyłam jak się bawiliście. A tak naprawdę połowa z was. Był tam pan Diluc i ty i Kaeya. Pani Eula właśnie wychodziła. Była zdenerwowana z jakiegoś powodu. Nie interesowałam się tym tak bardzo, ale co mnie zainteresowało to ty na kolanach Kaeyi całkowicie zapatrzona w niego. To był niezły ubaw, tak szczerze. Wyglądało to przekomicznie, ale panu Dilucowi nie było do śmiechu. On też był zdenerwowany i się na ciebie ciągle gapił. - moja siostra wskazała na mnie. Jej całą przemowę trudno było zrozumieć, bo co chwila brała następne kęsy swoich ciastek.
- A teraz przepraszam, pójdę sobie zrobić ciepłe mleko. Zaraz wracam! - Diona zeskoczyła z wysokiego krzesełka. Kaeya uniósł palec i zapewne chciał poprosić o jakiegoś drinka, ale posłałam mu lodowate spojrzenie i się speszył. Ja za to byłam bardzo zdezorientowana. Eula? Ja na pieprzonych kolanach Kaeyi?
- Ona zmyśla, prawda? Zmyśliła tą historyjkę? - zapytałam chcąc naprawdę w to wierzyć.
- Co? Że flirtowałaś ze mną przez całą noc? Nie, sam to pamiętam. Ale nie pamiętam zazdrosnego Diluca.
- Jakiego Diluca? Chcesz mi powiedzieć że był zazdrosny? O kogo? - udawałam głupią.
- Nie udawaj głupiej. Mówiłem Ci, że gość coś do ciebie czuje. Ale przecież był z Eulą. Jakie to wszystko posrane.
-.. Co?? - Zawiesiłam się. Diluc naprawdę był z Eulą? Tą Eulą? Od kiedy, i dlaczego mi nie powiedział? Co w ogóle robi Eula w tej historii? Z zadawania pytań samej sobie wyrwała mnie Diona wracająca ze swoim mlekiem. Rozsiadła się i kontynuowała pożeranie Taiyaki.
- I co dalej..? - zapytałam spodziewając się już tak naprawdę wszystkiego.
- No poszłam po to co chciałam wziąć i wszyscy dookoła byli naprawdę upici, więc nie chciałam tam dłużej przebywać. Ah no tak wszyscy, oprócz pa-
- Możesz mówić na niego Diluc. Nie jest jakimś królem czy coś. - bąknął Kaeya, który zaczynał być poirytowany tą całą gadką o jego bracie.
- No dobrze- Więc Diluc był trzeźwy i nie spuszczał z oka [T.I.] i ciebie. Nie zauważył nawet jak obok niego przechodziłam i wystraszył się jak się przywitałam. Pożegnaliśmy się i jak wychodziłam to już wiecie co się stało.. Przynajmniej Kaeya wie. - Wtedy z lodowatym spojrzeniem zwróciłam się do pirata. Miał zaciśnięte zęby i dokładnie wiedział co go czeka.
-..Kaeya wie?
- Słuchaj, [T.I.], to jest bardzo skomplikowane, i-
- Wiesz?!
- [T.I.].. - Diona patrzyła się na nas obojga i westchnęła wstając z krzesełka.
- Już za późno, [T.I.].
- Co kurwa?! Na co jest za późno!? O co tu biega??? Czemu nic nie pamiętam?! Okłamałeś mnie..? - Kaeya dotknął mojego ramienia i na jego twarzy pojawił się grymas. Co mogłoby być takie straszne? Poczułam tę znajomą gulę w gardle.
- Za późno na co? - szepnęłam prawie bezdźwięcznie, jednak wśród tych wszystkich hałasów w tawernie Kaeya i tak usłyszał.
- [T.I.], obiecaj że cokolwiek ci powiem nie narazisz się na niebezpieczeństwo.
- O-Obiecuję. Po prostu powiedz co się do cholery dzieje. - mój głos był chwiejny i w każdej chwili mógł się załamać. Tylko nie Diluc.
- Diluc wczoraj podszedł do nas. Jak już mówiłem był zazdrosny, a więc nie promieniał radością. Mówił, że pomimo tego jako misja się udała, to musi odnaleźć tego potwora, co cię porwał. Wspominał coś o jego nodze, i że ma mało czasu. Mówił, że zbierze ludzi i nie wróci dopóki nie pokona tego czegoś. Pod koniec powiedział kiczowaty tekst: "Życzę Ci szczęścia w twoim związku", jakby proszę cię, był zazdrosny jak osioł, to śmieszne. - Kaeya chciał zmienić temat aby trochę złagodzić sprawę. Ale przecież jego brat poszedł na pieprzoną misję samobójczą!
- Nie boisz się, że mu się coś stanie? Że go też wciągnie i straci pamięć?! - krzyknęłam na jego absurdalne zachowanie.
- Spokojnie! Znam go lepiej niż ktokolwiek, on się nie daje wciągać do krzaków tak łatwo. Jakby nie miał szans to przecież bym go powstrzymał! Nie jestem taki głupi jak ci się wydaje! Ja zwyczajnie próbuję cię chronić! Ja.. Nie okłamałem cię, bo byłem tchórzem tylko dlatego, bo mi na tobie cholernie zależy! - Jego słowa ciążyły na mnie przez następne dni, ale nie w tamtej chwili. Wstałam gwałtownie i skierowałam się do wyjścia. Za sobą słyszałam jego głos.
- [T.I.]! Czekaj! Obiecałaś!
Jednak nie zwracałam na to uwagi." Idę po Diluca, i żaden czarujący pirat mi tym razem nie stanie na drodze. "
Tak właśnie myślałam. Szkoda jednak, że nie miałam ani trochę racji.----------------------------------------------------
A/N: dobra musiałam zrobić jakieś notatki pod koniec a więc, here we are.
Nareszcie mam miejsce gdzie mogę paplać o byle czym i oczywiście o dalszych częściach. Tutaj się postarałam i wyszło nam 2k słów. Nie wiem co dodać do historii, no po prostu się wkurzyliśmy i zostawiliśmy morskie oczko samego. Chciałam zrobić jakąś walkę kocic([T.I.] I Kaeyi) z sensualnym napięciem ale myślę że jeszcze będzie na to czas. Narazie musimy biec na pomoc rudemu!A/N: Ale ok, tak na poważnie to wiem że dużo wątków zostało nienaruszonych, lecz na wszystko będzie czas. I tak to cud że coś wstawiłam, bo ostatnio nie śpię prawie w ogóle i wyglądam jakbym miała dwa siniaki pod oczami. Tragedia. Na szczęście pisanie pomaga mi się regenerować.
Dajcie znać czy się ten rozdział podobał i stay tuned do następnego!
CZYTASZ
{ 𝐙𝐢𝐦𝐧𝐞 𝐖𝐢𝐧𝐨 } - Kaeya X Reader
Fanfic-- Kaeya był... Problematyczny. Problematyczny na tyle, bym zrozumiała, że się z nim nie dogadam. Więc nie próbowałam się dogadać. Jednak los miał dla nas inne plany. Do dziś przeklinam go za to, na co mnie posłał. . (I tak wiem, że pirat ma jedno...