𝑅𝑖𝑠𝑒𝑠 𝑡ℎ𝑒 𝑚𝑜𝑜𝑛 𝑎𝑛𝑑 𝑠𝑢𝑛

63 7 2
                                    


Według Luny Ubieranie gorsetu było chyba bardziej uciążliwe niż wykonywanie w nim różnorakich czynności. - Czy to jest konieczne? - zapytała z trudem, ponieważ brakowało jej powietrza. - Tak, jeszcze suknia. - odpowiedziała służka, odwracając się i podchodząc do szafy, wyciągając z niej Fioletowo-Złotą suknię. Pomogła przebrać się Lunie. - Dobrze, już gotowe. - westchnęła służka, Luna spojrzała w lustro. - Czasami ci zazdroszczę. - rzekła niebiesko włosa. - Niby czego, przecież to tylko małżeństwo, po roku i tak się ze sobą nie gada. - odpowiedziała. - Nie masz racji, muszę już iść. - Luna skinęła głową, a Mal się ukłoniła.

Luna szła przez korytarze, które tak dobrze znała. W końcu dotarła do drzwi sali tronowej, to ten dzień, gdy jej brat będzie koronowany na króla, w tej samej chwili drzwi do sali się otworzyły, wszedł władca Vanaheimu, z pretensjami, które odbywały się prawie regularnie. - Wracajcie do komnat.. To potrwa. - poprosiła matka dwójki dzieci, oczywiście posłuchali i wyszli, szli przez korytarze, starszy z synów, Ethan przerwał ciszę, oddzielając go i siostrę. - To ty to zrobiłaś? - zapytał wrednie. - Nie bracie, nie tym razem. - odpowiedziała. - Po co miałabym to robić?. - dorzuciła. - Ty nigdy mi nie zazdrościłaś? - zapytał z zaciekawieniem. - Nie, w sumie ci na swój sposób współczuje. - uśmiechnęła się niebiesko włosa. Resztę drogi przeszli w ciszy a Luna, zamiast wrócić do komnaty, poszła do biblioteki. Luna jako osoba, która uwielbiała książki, przeczytała prawie całą bibliotekę, gdy przeglądała jeden z regałów, gdy zauważyła zwinięty papier, chwyciła go w dłoń i wyszła z biblioteki. Omijała straże i się skradała, bo powinna być już w komnacie, w końcu dotarła do celu swojej podróży, Mal nie było, co znaczyło, że sama poszła spać. Luna wzięła kąpiel, przebrała się i ułożyła się do snu.

Lunę obudziły promienie słońca, a na szafce nocnej był ten papier, od razu się zerwała na równe nogi, ubrała luźną zbroję. Rozległo się pukanie do drzwi, a do pokoju weszła Mal. - Co się... - patrzyła z niedowierzaniem. - Muszę się czegoś dowiedzieć, nie mów nikomu. - poprosiła. - A-ale przecież nie możesz być w dwóch miejscach naraz! - odpowiedziała już pewniej. - Jesteś pewna? - Luna uśmiechnęła się i wypowiedziała zaklęcie, nagle pojawiła się kopia Luny 1:1. Mal znowu zaczęła patrzeć z niedowierzaniem. - Będę wieczorem, wtedy zaklęcie przestanie działać. Nikt nie może tej mnie dotknąć, koniec zabawy, gdy tak się stanie. - Rzekła Córka Pervis'a, wyskakując przez okno, udało jej się bezpiecznie wylądować. Luna gwizdnęła i przybiegł jej nienaturalnych rozmiarów duży wilk o imieniu Sland, Luna go dosiadła i wbiegli w las znajdujący się niedaleko.



______________________________________________________________

458

Mal - Służka Luny

Pervis - Ojciec Luny

Opowiadanie jest chyba krótkie, nie wiem, długo je robiłam i ucieszyłxbym się z oceny w komentarzu i gwiazdki <3 

The MysteryWhere stories live. Discover now