Opowiada Klaudia...
Patrzyłam jak nas Drwal ściąga Klodi z sanek i jak patrzy jej w oczy.
Już dawno nie widziałam mojej przyjaciółki tak spokojnej kiedy dotykał ją jakiś obcy facet. Zawsze pretensje , pyskówki i teksty w stylu " weź te ręce bo ci je ukręce" . Nie wiedziałam czy to wpływ sanek i świątecznego klimatu czy raczej strach przed końmi, które mogły ponieść sanie.Klodi zeszła i jeszcze ładnie podziękowała za pomoc naszemu Drwalowi co już całkiem mnie rozwaliło na mentalne łopatki.
Poczułam kuksańca w bok od Marka.
- Ty co ona taka spokojna ?
- Nie wiem - odparłam, ale po chwili się dowiedziałam.
- Jejku jak tu pięknie i te drzewa i las i w ogóle jakie widoki. - zachwycała się Klodi.
Wiedziałam, że lubi morze, ale nie znosiła gór i chodzenia po nich ,raczej wolała na nie patrzeć .
- Klodi przecież ty nie znosisz gór. - stwierdziłam.
- Pewnie, że nie ale kocham śnieg w święta , a to takie super wybrać własną choinkę , nie sądzisz ?
Próbowałam zrozumieć tę zmianę nastroju i zaczynałam się obawiać , że znowu się czegoś naćpała albo coś, ale postanowiłam nie drążyć tematu. Postanowiłam cieszyć się z dobrego humoru mojej przyjaciółki i ruszyliśmy w głąb lasu.
Teodor zarzucił sobie na plecy siekierę w specjalnym futerale i wskazał nam drogę wejścia do lasu.
- A nie masz piły to rżnięcia ? - zapytałam zalotnie, chciałam go trochę wybić z tego stoickiego spokoju no i trochę się pośmiać.
Marek parsknął śmiechem a ja razem z nim. Teodor za to spokojnie odpowiedział.
- Rżnięcie to może zostawimy na później! - ryknął śmiechem patrząc na Klodi która stała do niego tyłem rozglądając się dookoła. - wolę ręczną robotę w lesie i bliskość natury no i nie znoszę smrodu paliwa. Czy nie milej przyjechać tu saniami zamiast samochodem a potem słuchać odgłosów natury dla której uderzanie siekierą w drzewo jest jak głośniejszy stukot dzięcioła czy pohukiwanie sowy w nocnej ciszy lasu.
Miał gadane skubany. Byłam pewna, że Klodi się na te romantyczną gadkę złapie jak nic, bo kiedy zaczął mówić o naturze to się na niego obejrzała i uśmiechnęła.
Teodor pokazał nam, które drzewka można ewentualnie wyciąć, bo sam proces ścięcia drzewka polegał na tym aby między innymi by pomóc naturze i przerzedzić niewielkie połacie lasu. Drwal cierpliwie tłumaczył nam, na czym to polega a ja coś tam słuchałam, natomiast Klodi była zauroczona jego wiedzą o drzewach.
Marek szedł posłusznie z nami i trzymał mnie cały czas za rękę co było bardzo miłe, nagle usłyszałam głos mojej przyjaciółki.
Opowiada Klodi...
- Chcemy dużą czy małą choinkę ?
- Nie wiem, ty wybierz ,to ty uwielbiasz ubierać choinkę , ja będę cię wspierać mentalnie siedząc na kanapie i pijąc grzane wino. - zaśmiała się Klaudia.
Klaudia nie przepadała za świętami wiedziałam to ,dlatego przyjechałam pod jednym warunkiem do Polski. Chciałam polskie święta z karpiem i choinką. Jednak stojąc teraz w środku lasu pachnącego igliwiem oraz zimnym śniegiem byłam jakaś taka spokojna i czułam, że to zasługa natury no i oczu Drwala, które patrzył w moje kiedy ściągał mnie z sanek. Miałam wrażenie, że jego spojrzenie uspokajało mnie swoim ciepłem. Nie rozumiałam tego trochę ale było to miłe.
CZYTASZ
Szalone Latające Święta by Klodi
Chick-LitŚwięta to ta magiczny czas, kiedy wszystko staje się możliwe... Klodi posmakowała tych cudów w których realizacji pomogła jej przyjaciółka Klaudia. Początek tej opowieści możecie znaleźć na moim profilu na Instagramie @wakacjeiwariacje pod hasztagi...