Wszyscy byli zaskoczeni, ale bardzo miło. Pani Wesley odrazu przystąpiła do robienia kolacji, bo jak twierdziła jesteśmy strasznie chudzi i głodni. Jednak ja grzecznie podziękowałam, mówiąc że już jadłam, a jestem bardzo zmęczona. Całą czwórką: Ja, Hermiona, Ron i Harry udaliśmy się do góry do pokoju Rona aby na spokojnie porozmawiać.
Rozmowa kręciła się odnośnie tego co działo się u nas wszystkich i jakie czasy nas nastały oraz jak to dalej będzie. Wyszło na to, że rodziecie Hermiony jak i Rona są zaniepokojeni tym co dzieje w hogwarcie, a Harry wciąż upiera się że dopóki Dumbledor jest w Hogwarcie to nic nam nie grozi. Po naszej, a raczej ich wymianie zdań i doświadczeń, stwierdziliśmy że czas spać, ponieważ rano trzeba jechać zrobić zakupy na nowy rok i odwiedzić; Magiczne dowcipy Wesleyów- Sklep Gorege i Freda.
Tak jak powiedzieliśmy, tak i zrobiliśmy. Na zajutrz byliśmy już na ulicy pokąntej.
Tym czasem na dworze Malfoy'ów
- Draconie, Czy wiesz już jakie jest Twoje zdanie?- Spytała mnie ciotka, wchodząc do jadalni.
- Bella, nie męcz go już. Już to przerabialiśmy- Odpowiedziała jej moja Matka, starając się pokazać, że jest silna.A tak naprawdę, w środku była bardzo przestraszona i dałaby wszystko aby to zakończyć. Jednak tego nie pokazywała, jak każdy w tej rodzinie.
- Cyziu... Musi być przygotowany. Czarny Pan w niego wierzy- Uśmiechnęła się ciotka, poprawiając swoje loki.
- Jestem przygotowany. A teraz, przepraszam ale muszę udać się na zakupy do szkoły. Zbliża się rok szkolny- Powiedziałem ostro i wstałem od stołu.
- Oczywiście Draco, później spotkamy się na miejscu i udamy się zobaczyć szafę. Przyjrzyj się jej i spróbuj coś zrobić- Dokończyła Bella, a moja matka z przerażeniem w oczach odwróciła się w stronę wielkiego okna, za którego widać było ogromny ogród z lasem na końcu Malfoy Monor.Nie czekając już dłużej, wyszłem z impetem i pod wpływem emocji przteleportowałem się na ulicę pokątna.
Ulica Pokątna: Mia Potter
Kiedy tylko znaleźliśmy się u celu, ja stwierdziłam, że na chwilę opuszcze przyjaciół w celu samotnych zakupów. Zdecydowanie lepiej było mi chodzić samej. Harry, kazał mi na siebie uważać i powiedział gdzie i o której mamy się spotkać z powrotem.
Spojrzałam na listę zakupów:
- Karma dla Lucyfera
- Nowa szata
- Nowy egzemplarz książki do eliksirów oraz najnowsze wydanie: ,,Czarna Magia Barbary Crouch" (Borgin & Burkes)Właśnie dlatego też musiałam opuścić brata i naszych znajomych. Nikt nie mógł wiedzieć, że interesuje się czarną magią. Takie książki są zakazane przez ministerstwo i nie da się ich dostać od tak. Zawsze idąc po nowe egzemplarze, przed wejściem do sklepu za pomocą jednego z zaklęć- przemieniam swój wygląd, na znacznie różny do tej jak wyglądam.
Wiem, że szczególnie teraz, kiedy śmierciożercy wrócili a Voldemord zbiera swoją armię, jest to niebezpieczne dla mnie. Ale nie mogę sobie odpuścić, muszę tam iść.
Tym razem jednak, postanowiłam zrobić inaczej niż zazwyczaj co mnie trochę zawiodło. Zamiast od razu użyć zaklęcia, wyszłam na ulicę przekątną zakrywając się jedynie kapturem mojej szaty, którą wzięłam ze swojej walizki. Nie spodziewałam się tego, że ktoś nawet w niej dostrzeże mnie i uzna że nie pasuje tutaj. A jednak.
Zostałam brutalnie wepchnięta do wnęki pomiędzy kamienicami, przez co mój kaptur osunął się a mój przyszły oprawca, mógł z łatwością mnie zidentyfikować. Byliśmy też bardzo blisko siebie, przez co czułam zapach jego drogich i wyrazistych perfum. Odrazu spojrzałam w górę, przypominając sobie kto nosił takie perfumy.
Draco Malfoy... Jego szare tęczówki przeszywały mnie na wylot i taksowały wzrokiem moją twarz.
- Co ty tu robisz Potter!- Warknął.
- O to samo mogę spytać ciebie Malfoy!- Odburknęłam.
- To nie miejsce dla kogoś takiego jak ty- Tutaj miał całkowitą rację.
- Dla chłopców z "dobrego domu" też nie. Puść mnie!- Nakazałam, próbując się wyrwać z jego uścisku.
- Jeśli obiecasz mi, że stąd wyjedziesz i nigdy nie wrócisz- Popatrzył mi w oczy, wyczekując obietnicy.
- Nie będę ci nic obiecywać! Mam prawo chodzić gdzie chce, a tobie nic do tego! Puść!- Próbowałam się wyrwać lecz na marne.
- Obiecaj Potter!- Mocniej zacisną swoje ręce na moich nadgarstkach.
- Dobra, dobra! Obiecuję ale już zostaw mnie- Syknęłam.Malfoy Uśmiechnął się tryumfalnie i puścił mnie odsuwając się. Rozmasowałam bolące nadgarstki, na których na pewno były ślady i rzuciłam mu spojrzenie pełne wyrzutów, poczym odeszłam jak obiecałam.
Miałam jedną zasadę: Zawsze spełniałam powiedziane obietnice- niezależnie od tego z kim ją zawarłam, zawsze musiałam ją spełnić. Lekko zaniepokojeniona zachowaniem Malfoy'a i jego niespodzewaną troską, o moje życie poszłam na miejsce spotkania Harrego, Hermiony i Rona, którzy ku mojemu zaskoczeniu już tam byli.

CZYTASZ
Mowa węży || Draco Malfoy
FanfictionOpowiem wam historię, która opowiadana jest z pokolenia na pokolenie, która na łamach proroka codziennego stała się faktem historycznym uczonym w samej: Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie.