#3.

135 11 18
                                    

Wyspa Paradis, Nadmorska Baza Pogranicza

       Chłodny wiatr o słonym zapachu przewiewał przez wiklinę na wydmach, idąc między prześwitami resztek suchej, ostrej trawy, która ocalała w czasie zrównywania natury z ziemią i gruntowania terenu pod bazę.

       Inez miała wrażenie, że z bujnej roślinności zostały jedynie sterczące z piachu pojedyncze badyle i parę samotnych wierzb. Gdy patrzyła na tę przestrzeń, od niemal dwóch lat wciąż zadawała sobie to samo pytanie, czy pamięta, jak miejsce to mogło wyglądać w czasach, kiedy włóczyli się ze starym oddziałem po wybrzeżu i jedli cuchnące rybami ptaki. Armin od początku mówił na nie „mewy", niemal odkopując tą nazwą jakąś zapomnianą prawdę świata.

       Wspomnienia z okresu przed powrotem za Mury były trudne do odtworzenia. Czasem coś przypadkowego migało jej w świadomości i wtedy głowiła się, czy aby jest to obraz prawdziwy i czy to, co błyska po warstwach psychiki, na pewno wydarzyło się w tamtym czasie, który rozlał się w umyśle jak plama atramentu przysłaniająca zadrukowany papier. Podobno właśnie tak działał stres pourazowy.

       Założyła włosy za ucho i otaksowała wzrokiem otoczenie, jakby właściwie była tu po raz pierwszy, choć rozkaz budowy Rejonu Umocnionego-Nabrzeże padł jeszcze przed urodzinami Williego.

       Nadmorska Baza Pogranicza miała już centrum otoczone paroma pierścieniami fortowymi. W ciągu dwóch lat powstał tu cały zespół baterii artylerii nabrzeżnej. Zbudowano siedem zakrytych schronów; bojowe umiejscowiono na najwyższych wydmach, by zwiększyć zasięg ostrzału, pomocnicze zaś u ich podnóża. Część koszarową i bojową łączył tunel zamykany dwiema parami stalowych drzwi, który pełnił także funkcję śluzy przeciwpożarowej. I choć wciąż trwały wykończenia, kompleks sprawiał wrażenie gotowego.

       W Rejonie „Nabrzeże" było właściwie wszystko to, czego od zawsze brakowało w prowizorycznych bazach zaopatrzeniowych za Murami: izby żołnierskie, kantyna, ambulatorium, a nawet toalety i kuchnia. Obiekt ten stał się Centralą dla Korpusu Ochrony Pogranicza zrekrutowanego jeszcze w 852 z ochotników obu dywizji Stacjonarki na pomysł Helgi oraz, co wyszło w praktyce, ze 105. Korpusu Kadetów, ponieważ KOP stał się czwartą opcją wyboru dla absolwentów jednostki szkoleniowej. Z na pozór niewinnego projektu Hanemann wykrystalizowała się właściwie odrębna jednostka, choć nadal podległa pod zwierzchnictwo Dotta Pyxisa i Zackleya. Kolorem Pogranicznych był żółty, a na jego herbie widniała tarcza ze stacjonarną różą.

— Wchodzisz? — gonitwę jej analiz przerwał spokojny ton Leviego trzymającego stalową masę drzwi. — Nie musisz, jeśli... Załatwię to.

       Wiedział, że od wybuchu w Shinganshinie, kiedy utknęła w zagruzowanej piwnicy, miała opór przed wchodzeniem do ciasnych, ciemnych i niepewnych pomieszczeń, szczególnie takich, z których wionęło mokrym zapachem ziemianki. Właściwie sam jej to uświadomił, kiedy ona, niejako bezwiednie, stosowała taktykę unikania podobnych sytuacji.

       Była mu wdzięczna, ale nawet mimo to poczuła przypływ frustracji na samą siebie.

       Popatrzyła w zwężające się perspektywy podziemnego korytarza, który zdawał się zapadać i wydłużać do nieskończoności, po czym przeanalizowała wzrokiem widoczne w betonie żelazne zbrojenia. Inżynierowie KOP nazywali ten nowy, mocny kompozyt „żelbetem", a poznali go, gdy wysadzili jedną ze ścian zbudowanych na brzegu przez — jak wyczytali we wspomnieniach Grishy Jaegera — Mareńczyków.

       Z wnętrza baterii ciągnęło wilgotnym, ziemisto-korzennym powiewem, którego drugą nutą było coś oleistego do konserwacji mechanizmów i uzbrojenia; najwyraźniej każde koszary miały swój zapach

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 04, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

acte gratuit | 854 apophradesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz