Wpis: 31.12.21

15 0 0
                                    

Nienawidzę sylwestra.

To pierwsza rzecz, którą pomyślałem po obudzeniu się koło godziny dziesiątej. Tego dnia z okazji wejścia w nowy rok zaprosiłem do siebie na domówkę pięć osób. Mimo, że bardzo nie czułem się na siłach do organizowania tego wszystkiego, nie chciałem i nie mogłem się już wycofać.

I to był mój błąd. Samemu nie idzie ogarnąć tak wielu osób, bez niepożądanych skutków ubocznych.

Pełen skład był po osiemnastej, ostatnie trzy osoby weszły, no cóż - z lekkim przytupem. Było git, poleciało pierwsze alko, graliśmy w butelkę, w skrócie bawiąc się czekaliśmy na północ. Było fajnie...

Do momentu, kiedy nie zostało pół godziny do nowego roku.

Do jednego z moich gości zawitał atak paniki. I wtedy się trochę posypało.

Całe szczęście, że wtedy obecna była Kimi, bo to ona pomogła najbardziej. Praktycznie od razu zauważyła, że coś jest nie tak i zareagowała. Kiedy ja nie wiedziałem co robić.

Kimi powiedziała żebyśmy się trochę rozeszli, żeby kolega mógł się uspokoić. Zacząłem ogarniać w kuchni, żeby potem było mniej do sprzątania.

Jakub ze swoim ziomkiem i Noel w momencie kiedy ku niebu zaczęły wystrzeliwać pierwsze petardy, zaczęli tańczyć w ogrodzie, a ja czując, że przestaję dawać radę uciekłem do swojego pokoju. To był częściowo błąd, ponieważ tam huki było słychać dwa razy bardziej. I wysiadłem totalnie. Na szczęście nauczyłem się płakać cicho i tak, żeby nie było widać.

Mimo, że żyję w rodzinie, w której krzyk i hałas są codziennością, jego nadmiar też potrafi przytłoczyć. W połączeniu z wyrzutami sumienia za sytuację, kiedy jest się gospodarzem jakiejś imprezy i nie potrafi się pomóc w momencie, w którym coś się wali.

'Nie potrafię sobie poradzić. Za głośno. Dlaczego jestem zbyt słaby by komuś pomóc? Dlaczego ktoś inny musi robić coś za mnie, bo ja znowu nie potrafię?Mam dość, chcę uciec.
Muszę się ukarać.'

Ogarnięcie się zajęło mi jakoś z dziesięć minut. Potem przyszli Jakub i jego ziom i zrobiliśmy coś w stylu terapii grupowej, gadaliśmy o wszystkim i niczym. Potem dołączył do nas Noel. Posiedział chwilę, wydawał się przygnębiony. W pewnym momencie wyszedł do łazienki.

Dwójka kompanów poszła do salonu, a ja postanowiłem sprawdzić co z Noel'em bo dość długo go nie było. Oparłem się o ścianę korytarza i czekałem. Czekałem i jednocześnie myślałem o wszystkim co się wydarzyło do tego momentu. I mniej więcej wiedziałem też co w tamtym momencie działo się z przyjacielem za drzwiami.

Miał zjazd. A ja znowu nie byłem w stanie niczego zrobić.

W końcu wyszedł, przytuliłem go. Było mi przykro, bo nie powstrzymałem go, mimo że chciałem. Zawsze kiedy ktoś z bliższych mi osób robi sobie krzywdę, albo coś się z nim dzieje jest mi przykro. W większości sytuacji raczej tego po mnie nie widać, bo nie chcę nikogo martwić sobą. Bo po co mam dokładać komuś zmartwień pod postacią swojej osoby. Zawsze wtedy mam ochotę się po prostu rozpłakać, bo czuję narastającą bezsilność i wyrzuty sumienia.

Heh.

Jakoś pół godziny potem atmosfera zaczęła się minimalnie polepszać, jednak mimo wszystko była dość smutna. Przed pójściem spać obejrzeliśmy jeszcze „Ruchomy zamek Hauru", rozłożyłem kanapy i przyniosłem pościele. Pamiętam jeszcze, że zasnąłem dość szybko bo byłem tym wszystkim bardzo zmęczony.

_.-o0xXx0o-._

@allaneeiam

Zapiski EMOsiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz