-Aa no tak. - powiedziałem i ją przytuliłem, po czym ją wyrzuciłem z łóżka. - Do swojego akysz.
-Aha? Taki z ciebie przyjaciel?-
-Tak, tak wynocha. Chce się jeszcze wyspać, a ty grubasie zajmujesz pół miejsca.
-Pf, to nie ja tu jestem czarna. - Po czym wyszła z pokoju
-TY!- nie dokończyłem. Położyłem się spowrotem do Łóżka i zakryłem twarz poduszką. Rozmyślałem o tym, jak bardzo moja egzystencja musiała upaść, żeby śnić o takich rzeczach.
Nagle drzwi do mojego pokoju się otworzyły, a ja oderwałem twarz od poduszki by zobaczyć kto je otworzył. Była to znowu Eri.
-Ej, nie chce ci nic mówić. Ale jest dziesiąta.-oparła się o ścianę. - Wstawaj. Dzisiaj jest dzień sprzątania
-Zlituj się nade mną kobieto! - wyciągnełem ręce w górę. - O barbatosie czy ty to widzisz? Jestem tutaj torturowany!
-To tylko sprzątanie. - Spojrzała na mnie głupio, letko rozbawiona.
-AŻ sprzątanie. Aż! - podkreśliłem.
-Ty jednak jesteś głupi. - Złapała się za głowę. - Dzisiaj ty robisz śniadanie. - spojrzała poważnie.
-Dobrze mami. - odkryłem się i wstałem z łóżka, gdy byłem już przy drzwiach Eri poklepała mnie po plecach.
-Dobry chłopiec.
-Ja wiem - przewróciłem rozbawiony oczami, a Eri się zaśmiała.
Po chwili już byłem poza moim pokojem.
Narazie spiąłem niedbale włosy i podszedłem do lodówki i spojrzałem niedbale do jej zawartości.
-Jemy tosty?! - krzykłem do Eri, która była w łazience.
-Cały tydzień je jedliśmy!!-zaczęła marudzić.
-I nagle ci to przeszkadza... Naprawdę czasami kobiety są nie do zrozumienia. "cały tydzień jedliśmy tosty." bo tosty sa super. - Zaczełem do siebie mamrotać i wyciągać rzeczy na naleśniki.
Gdy już wszystkie składniki były na blacie podszedłem do innej szafki po miskę.
-Dobra. Więc najpierw...-Gadałem do siebie.
Wziąłem dwa jajka i wbiłem je do miski. Następnie dodałem mąki i mleka. A na końcu, gdy wszystko wymieszałem dodałem jeszcze serek waniliowy i cukier.
Po dodaniu tajnych składników wymieszałem jeszcze raz masę i Zaczełem smażyć naleśniki.
Po chwili moja przyjaciółka wyszła z łazienki i usiadła przy stole obserwując moje ruchy.
-Masz bardzo ładne dłonie - Odezwała się po chwili.
-Znamy się prawie dziesięć lat, a ty dopiero teraz to zauważyłaś? - powiedziałem do niej przewracając kolejnego naleśnika.
-Mhm.. Teraz zauważyłam patrząc jak przewracasz naleśniki. - Oparła się o stół łokciami i przesłała mi najbardziej uroczy uśmiech jaki tylko mogłem zobaczyć.
-Więc um... Dziękuję? - reszte czasu mojego gotowania przeznaczyliśmy na gadanie i żartowanie. Kilka razy prawie dostałem poduszką, ponieważ mój żart był obleśny lub okrutny.
-Wiesz czym się różni dziecko od zupki chińskiej?
-em.. Nie?
-zupka chińska nie krzyczy jak polewa się ją wrzątkiem.
-KAEYA!
***
-Smacznego - powiedziałem, kiedy kładłem już jej talerz na stół.-Nawzajem.
Zabierałem się już do jedzenia, kiedy nagle Eri piskła.
-To jest przepyszne!! - Zaczęła się zachwycać naleśnikiem. - Nadawałbyś się na męża. Twoja żona będzie niezłą szczęściarą! - po tych słowach zabrała się do jedzenia, a ja pochyliłem głowę na dół.
-Cieszę się, że ci smakuje. A teraz jedz powoli bo sie za dławisz.
-dobrze tato. - Odpowiedziała śmiejąc się pod nosem i biorąc kolejnego gryza swojego śniadania.
***
-Eri!!! Ja już nie mogę! - Powiedział Venti, który nam pomagał - Kaeya... Okaż litość i dobij mnie miotłą.
-przepraszam przyjaciu. Ale w tym będziemy cierpieć razem
Bard jęknął z bezsilności i uderzył głową w podłogę.
-Jeżeli, aż tak bardzo wam źle to dokończymy jutro. - Eri oparła się o miotłę i powiedziała do nas.
-Ahh.. Jak ja cię uwielbiam. - Powiedziałem do niej chwytając się za serce.
-Wiem, wiem, kochasz mnie. - Odwróciła się i zaczęła iść w stronę schowka na rzeczy do sprzątania.
-Oczywiście, że cię kocham. - Powiedziałem i odłożyłem również moje narzędzie do sprzątania.
-Kaeya, dzisiaj jem z wami i to ja decyduje co to będzie. - powiedział stanowczo- Chodź, idziemy do sklepu.
Bard wstał z ziemi i pociągnął mnie za kucyk.
-AUA! - krzykłem i chwyciłem barda za warkocz.
-KAEYA! - krzyknął niższy mężczyzna.
-IDZIECIE DO TEGO SKLEPU CZY CO? - krzyknęła Eri z kuchni.
-idziemy, ale dajcie mi się ogarnąć! - puściłem warkocz Ventiego, a on puścił mój kucyk. Następnie poszedłem do swojego pokoju i wyciągłem z szafy swój ulubiony outfit i go ubrałem.
Umyłem zęby i poczesałem włosy, ale przed spięciem ich założyłem swoją opaskę na oko. Gdy już to zrobiłem spiąłem jak zawsze włosy w niski kucyk.
Spojrzałem na siebie w lustrze z zadowoleniem i pokazałem się swoim przyjaciołom.
-Ulalala... Jaki przystojniak! - Powiedziała Eri, która piła energetyka.
-W końcu. Chodź do tego sklepu. - Powiedział Bard i wstał
-idę! - powiedziałem wesoło - do zobaczenia Eri.
-Tak tak, idźcie już.
Przez prawie całą drogę z Ventim milczałem, aż w końcu odeszliśmy na tyle daleko od domu, że już go nie było widać.
-Kaeya. - Zatrzymał sie Venti.
-No? O co chodzi?
-Zakochałeś się w Eri?
CZYTASZ
zaplątanie //Ale KaeyaxReader
RandomOgólnie wszystko będzie tak samo w historii do czasu zamordowania ojca Diluca. Wtedy Kaeya odkrył ze czuje coś do Eri.!!!!!! HISTORIA TA NIE POKRYWA SIĘ Z HISTORIA ORYGINALNA!!!!!!