ROZDZIAŁ 13

13 1 0
                                    

Tayler

Nienawidzę szkoły. Zresztą chyba jak każdy. Od rana jak tylko się obudziłem dziwnie się poczułem. Może za dużo wypiłem zeszłej nocy? Oczywiście że tak. Ból głowy dawał o sobie znać co nie było u mnie normalne. Zazwyczaj mogłem wypić ile chciałem i nie odczuwałem kolejnego dnia skutków.
Kiedy wstałem i załatwiłem wszystkie potrzeby związane z prawidłowym funkcjonowaniem kompletnie nie wiedziałem co robić. Chodziłem po domu w tę i z powrotem. Kiedy poszedłem do kuchni aby zrobić śniadanie zauważyłem przyczepioną na lodówce kartkę na której było napisane:
Mam nadzieję że dobrze się wczoraj bawiłeś beze mnie. Wziąłem twoje auto. Jeśli Elena się zgodzi zabiorę do szkoły. Bez obaw. Matt.
Oczywiście że się zgodzi. Elena nigdy nie opuściła by szkoły w końcu to prymuska. Zaraz co ja mówię? Odbija mi z tego nic nie robienia.
Postanowiłem napisać do Fina skoro nic nie będę robił przez najbliższe kilka godzin.
Ja:
Siema stary. Jak tam w budzie? Co z Eleną?
Chwilę czekałem na odpowiedź podczas gdy zajadałem się zrobionym śniadaniem.
Fin:
Siema młody. Jak mogłeś mnie wystawić?! Mogłeś mi powiedzieć że robisz wolne to bym się dołączył. Tak poza tym to nudno. Wszyscy bredzą bez sensu. Matt przyjechał dzisiaj z Eleną z tego co wiem. Czy ja mam coś podejrzewać bo naszej kochanej Vik nie ma?
Nie ma jej? Dziwne.
Ja:
Wpadaj do mnie po szkole musimy pogadać. Zaopatrz się. I nie nie masz co podejrzewać. Sam jestem zdziwiony że jej nie ma.
Fin:
Będę po szkole. Trzymaj się.
Jakoś muszę się trzymać. Po tym jak skonczyłem jeść i pisać z kumplem postanowiłem iść poćwiczyć na boisko. Gra w nogę to moja pasja i nie wyobrażam sobie życia bez niej. Sprzątnąłem ze stołu założyłem buty wziąłem piłkę i wyszedłem z domu zakluczając go wcześniej. Do boiska miałem kawałek ale nie przeszkadzało mi to. Zazwyczaj jeździłem autem ale dziś było to niemożliwe. Na dworze pogoda dopisywała i dzięki temu mogłem jakoś wytrzymać. Moje nastroje w połowie były spowodowane pogodą więc...
Kiedy byłem na miejscu odłożyłem piłkę obok bramki zawiązałem dobrze swoje korki i zacząłem się rozgrzewać. Chciałem uniknąć kontuzji ponieważ za miesiąc miał się odbyć ważny mecz mojej drużyny którą musiałem dobrze przygotować. Po tym jak każda część mojego ciała została rozgrzana chciałem zrobić jeszcze kilka okrążeń wokół boiska. Po 5 rundach uznałem że czas zacząć grać. Poszedłem po piłkę i robiłem różne numery strzelając do bramki. Chwilę później usłyszałem za sobą czyjś głos. Dobrze mi znany głos.
- Całkiem nieźle Daller.
- Nick.
- To ja. Od jak dawna grasz?
- Co tu robisz?- pominąłem jego pytanie i zadałem własne.
- Pierwszy spytałem ale odpowiem. Będę bardziej kulturalny. Nudziło mi się w domu więc postanowiłem się przejść. Przechodziłem tędy i zauważyłem jak grasz pomyślałem że się dołączę. Chyba nie masz nic przeciwko?- powiedział odbierając mi piłkę.
- Wolałem grać sam szczerze mówiąc. Ty nie w szkole?
- Ach ta skromność. Jak widzisz nie ma mnie w szkole. Pytałem od jak dawna grasz. Odpowiedz.
- Dlaczego miałbym ci powiedzieć? Nie będziesz mi mówił co mam robić.
- Grzecznie pytałem. Ale skoro nie chcesz mówić to może się zmierzymy?- mówiąc zaczął kręcić piłką na swym palcu wskazującym.
- Nie mam ochoty z tobą grać Petrov.- odpowiedziałem gniewnie.
Ten koleś tak strasznie działa mi na nerwach że zaraz mu przyłożę.
- Dlaczego? Przecież dobrze grasz prawda?
- Zadajesz strasznie dużo zbędnych pytań.
- Cóż tak już mam. To jak?- powiedział wskazując piłkę.
- Nie.
- Jesteś taki stanowczy. Gdybyś jeszcze nauczył się odmawiać mojej kochanej Viki.
- Nie wiem o czym mówisz.- odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
- Nie udawaj. Dobrze wiem że to ty całowałeś się z Viktorine.
- Dlaczego ją tak nazywasz?
- Bo tak brzmi jej imię.
- Jej imię to Viktoria. Nie jest chyba zadowolona jak się tak do niej zwracasz.
- Jesteście tak blisko siebie Daller że wiesz kiedy coś ją gnębi? Najwidoczniej skoro się całowaliście. Jednak wiesz co mnie najbardziej interesuje? Czy Elena wie o tym że przez cały wczorajszy wieczór byłeś z Viktorine. Chciałbym wiedzieć. A może do niej zadzwonimy co Daller?
- Czego chcesz Nick?!- rzuciłem wściekle. Nie mogłem znieść tego jego spokoju i opanowania gdy mówił to wszystko.
- Już nie po nazwisku? No no zadziwiasz mnie Daller. Chcę tylko abyś trzymał się zdala od Viktorine. No chyba że chcesz abym to ja doczepił się do Eleny.
Przy ostatnim zdaniu jakie wypowiedział nerwy mi puściły tak bardzo że rzuciłem się na niego wściekły. Ten jednak pchnął mnie z taką siłą że spadając na murawę usłyszałem chrząknięcie u mojej lewej stopy.Chciałem wstać ale ból w kostce mi to uniemożliwił.
- No no no Daller było trzeba się nie stawiać.
- Ty idioto!!- rzuciłem plując w jego stronę. Ten jednak nie zwrócił na to uwagi.
- Mam nadzieję że się zrozumieliśmy Daller. Nie chciałbym znów z tobą rozmawiać.
Po tych słowach odwrócił się na pięcie i opuścił boisko. Ja ze strasznym bólem u stopy postanowiłem zadzwonić do Matta. Może akurat będzie przerwa.
Rozmowa:
Matt:Halo?
Ja: Cześć Matt. Mógłbyś mi pomóc?
Matt: W czym?
Ja: Przyjedź na boisko. Czekam.
Matt: Czemu mam przyjechać?
Ja: Po prostu tu przyjedź. Proszę.
Mówiąc ostatnie słowo rozłączyłem się po czym zacząłem ocierać łzę spływającą po moim policzku. Wiem mówiłem że ja nie płaczę ale przy takim bólu jak ten nie łatwo powstrzymać łzy. Ale nie były to tylko łzy które spływały z moich oczu. Czułem również gniew i wściekłość. Nie wiem czy Nick wiedział o ważnym meczu który mnie czeka ale z pewnością zrobił to z chęciom. Jak widać obydwoje nie żywimy do siebie sympatią.

I'm fine, 148.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz