ROZDZIAŁ 3

73 2 0
                                    

Elena

Lekcja biologii mogłaby być naprawdę ciekawa, gdyby nie fakt, że pani Suzans bardzo lubi mówić o krojeniu żab. Mnie, nie dość, że to przerażało, to zanosiło się przy tym na wymioty. Razem z Aną- moją najlepszą przyjaciółką- próbowałyśmy nie skupiać się na lekcji i zaczęłyśmy rozmawiać o chłopakach. Ana to naprawdę śliczna dziewczyna, dlatego dziwię się, że do tej pory nie znalazła chłopaka. Ma długie blond włosy, głębokie brązowe oczy, jest szczupła oraz ma długie, zgrabne nogi. Ideał każdego faceta. Kiedyś mówiła, że chciałaby być z Mattem ale gdy dowiedziała się, dlaczego tak naprawdę się rozstaliśmy, natychmiast zmieniła zdanie.
- Mówię ci, on jest taki przystojny. Wysoki, szczupły blondyn, o kryształowych oczach. Boski.- powiedziała, uśmiechając się przy tym, od ucha do ucha.
- Kryształowych?- spytałam.
- Ehh.. bardzo jasny odcień  niebieskiego. A kryształowe dlatego, bo gdy spojrzał w moje oczy, to widziałam w jego iskierki.- rozmarzyła się.
Kiedy lekcja minęła, w towarzystwie dziewczyny opuściłam klasę i zmierzałyśmy do następnej. Gdy odłożyłyśmy torby, usłyszałam nawoływania Sam'a- kolegi Taylera.
Powędrowałam w jego stronę, a ten odparł:
- Elena chodź! Tayler bił się z Mattem!
Po tej wiadomości, szybko ruszyłam z miejsca i pobiegłam przed szkołę za chłopakiem.
Gdy byliśmy przed szkołą, widziałam jak Tay wstaje z ziemi i kopie mały kamień. Natychmiast do niego podeszłam i spytałam co się stało.
- Nic.- odpowiedział krótko.
- Twój nos.- odparłam i przejrzałam się obolałemu miejscu.
- Nic mi nie jest.- westchnął, burząc się.
- Chodźmy do higienistki, powinna to zobaczyć.- odparłam, a ten natychmiast zaprzeczył.
Mimo niechęci chłopaka, zabrałam go do pani McArtey. Ta widząc zaschniętą krew przy nosie Taylera, od razu wzięła się do pracy. Widziałam, jak chłopak syknął z bólu, gdy kobieta najpierw otarła mu krew, a następnie przyłożyła torebkę lodu do twarzy.
- Czy oprócz nosa, coś jeszcze Cię boli?- spytała.
- Wszystko gra.
- Powiadomię waszego wychowawcę. Bracia, a zachowują się jak wrogowie.- podsumowała.
Gdy wyszliśmy z gabinetu, od razu chwyciłam za ramię chłopaka i spytałam:
- O co poszło?
- Nic takiego.- mruknął.
- Nie chcesz to nie mów, proszę bardzo. Ale ja was godzić nie będę, bo mam tego dosyć.- skłamałam i zaczęłam iść do stojącej nieopodal Any.
- El stój.- krzyknął Tay.
Zatrzymałam się i spojrzałam na chłopaka pytająco.
- To jest dosyć poważna sprawa.- odparł, schylając głowę.
- Wiesz, że możesz na mnie liczyć.
- On bierze. Matt zacząłem brać narkotyki.- powiedział, a ja poczułam jak moje nogi uginają się, jakby były z waty.
Po skończonych lekcjach, razem z Taylerem wróciłam do mojego domu. Matt postanowił jechać z nowym ,,kumplem". Oczywiście jak codzień, nie zastałam nikogo w mieszkaniu. Mój ojczym, Dawid, jest strasznie pochłonięty pracą, dlatego też nie ma dla mnie czasu. Jakoś szczególnie mi to nie przeszkadza, cały dom jest tylko mój. Oczywiście chciałabym móc przytulić się od czasu do czasu do ojca, spytać czy wyjdziemy gdzieś razem, ale też usłyszeć te dwa piękne słowa, które słyszę jedynie z ust Taylera.
Moja matka, Luiza, nie żyje od pięciu lat. Nowotwór który miała, nie pozwalał jej na normalne funkcjonowanie i została tak zwaną ,,roślinką". Nie łatwo było mi się pogodzić z decyzją Dawida oraz lekarzy, którzy stwierdzili, że lepiej będzie, jeśli odłączą wszystkie potrzebne urządzenia i pozwolą mamie umrzeć w spokoju, ale wiedziałam, że tak będzie dla niej lepiej. Sama, na pewno by tego chciała.
Po zdjęciu kurtki oraz butów, razem z Taylerem poszliśmy do kuchni, zrobić coś do zjedzenia.
Zdecydowaliśmy się na zwykłe kanapki z serem, szynką i pomidorem. Po zrobieniu herbaty usiedliśmy do stołu i w ciszy spożywaliśmy posiłek. Po krótkim jednak czasie, chłopak odezwał się.
- Przepraszam, że go uderzyłem.- powiedział, chwytając moją dłoń.
- Tayler pogadam z nim. Wiesz chociaż dlaczego to robi?- spytałam, a chłopak kiwnął przecząco głową.
- Musisz to z niego wyciągnąć El. On mi nic nie powie.- westchnął.
- Zrobię to. Zastanawia mnie jednak pewna rzecz.- powiedziałam, a chłopak spojrzał na mnie pytająco.- Dzisiaj rano zachowywał się normalnie: śmiał się, żartował.
Po moich słowach chłopak wypuścił powietrze z ust i stwierdził, że wróci już do siebie. Nie protestowałam, wręcz przeciwnie. Powinien odpocząć i przestać tyle myśleć.
- Odezwę się później.- odpowiedział i pocałował lekko moje usta. Oczywiście odwzajemniłam pocałunek i pożegnałam się z chłopakiem. Gdy zamknęłam drzwi, stwierdziłam, że i mnie krótki sen, dobrze zrobi.

I'm fine, 148.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz