Draco Malfoy siedział w barze już trzecią godzinę. Wzrok miał utkwiony w Whisky jakby na dnie szklanki znajdowała się odpowiedź na jego problemy. Jednak złocisty płyn nawet po kilku drinkach nie pomógł mu znaleźć odpowiedzi na nurtujące go pytania. Kłótnia z Pansy dalej huczała mu w głowie. Zacisnął palce na szklance na myśl, iż musi wracać do pustego pokoju hotelowego. Jego walizka stała tam pod drzwiami, a wszystkie rzeczy w jej wnętrzu były jeszcze przepełnione słodkim zapachem perfum panny Parkinson.
- Przykro mi, ale jest już po 23 musi pan opuścić lokal. – Usłyszał spokojny głos barmanki, gdy podawała mu rachunek. Nie patrząc nawet na wydruk podał kobiecie studolarowy banknot mugolskich pieniędzy.
-Brakuje piętnastu dolarów. – Powiedziała blondynka i wyciągnęła dłoń. W jej oczach można było dostrzec irytację. Pewnie była umówiona na romantyczny wieczór, a zamiast tego musiała pozbywać się nieudacznika z baru.
- Już, nie poganiaj mnie. – Zaczął szukać nerwowo reszty pieniędzy i zaklął pod nosem.
- Mógłbyś być bardziej uprzejmy Malfoy. – dobiegł go dobrze znany głos. Rzucił na bar resztę gotówki. Rozzłoszczony wstał, ale od razu lekko się zachwiał. Podniósł wzrok na Granger i obrzucił ją nienawistnym spojrzeniem.
– Panna wszystko wiem tutaj, o tej porze. Kto by pomyślał. Zostaw mnie, bo tylko zawadzasz.
- A jakie to wielkie problemy może mieć twój arystokratyczny tyłek. Każdy problem można rozwiązać, może po prostu jesteś za głupi. – Wykrzywiła usta w perfidnym uśmiechu, a jej oczy nabrały delikatnego blasku. Stała prosto i bez pardonu wpatrywała mu się w oczy. Być może gdyby nie fakt, że przed chwilą sama wypiła czwartego już tej nocy drinka, to nie miała by odwagi na tak bezpośrednią i bezczelną rozmowę.
- Dobra, to jak jesteś taka idealna to mi pomóż, jak ci się uda to spełnię jedno twoje życzenia. Jak nie to ty spełnisz moje. – Uśmiechnął się pewny wygranej.
- Stoi – odpowiedziała od razu, zamroczona działaniem zbyt mocnych jak dla niej trunków. Draco wstał i podszedł bliżej. Jego krok był lekko chwiejny.
- Zamykamy. – Rozległ się głos barmanki. Nie typowa para znajomych popatrzyła po sobie i oboje skierowali się w stronę wyjścia. Gdy tylko opuścili pomieszczenie chłodne powietrze orzeźwiło trochę ich umysły. Szli kawałek w zupełnej ciszy. Noc była wyjątkowo chłodna, lecz brunetka nie dała po sobie poznać, że było jej zimno. Zacisnęła dłonie, żeby tylko nie pocierać ramion. Nie chciała ukazać żadnej słabości. Spojrzała tęsknie na grubą kurtę Malfoy'a i w myślach skarciła się, że nie zabrała ze sobą nic cieplejszego.
- To jaki jest ten twój nierozwiązywalny problem? – Powiedziała, chcąc jak najszybciej załatwić sprawę. Draco od razu zatrzymał się i spojrzał w niebo. Nie miał odwagi wypowiedzieć tych słów patrząc wprost na nią. Wystarczająco trudno było mu w ogóle przyznać się do swojej słabości.
- Muszę odzyskać Pansy, naucz mnie kochać Granger. – Oczy brunetki momentalnie się rozszerzyły. Przestępowała z nogi na nogę i wpatrywała się w twarz blondyna szukając jakichkolwiek oznak, iż tylko żartował. Najwyraźniej przez alkohol Malfoy był w stanie przyznać się do swoich słabości. Los po raz kolejny zadrwił z Hermiony. Smak drinka pozostał na jej ustach i teraz nieprzyjemnie przypominał o jej powodach picia. Tej nocy żegnała się z własnymi problemami. W pewnym momencie związku z Ronem, rudzielec zarzucił jej, że przez pracę stała się chłodna i wyrachowania. A uczucia potrafiła okazywać tylko co najwyżej przyjacielskie. Mimo że ich rozstanie nie było skandaliczne, czy bardzo nie przyjemnie, to poczuła ukłucie w sercu, kiedy zdała sobie sprawę, iż Ron mógł mieć rację. Ona straciła umiejętność kochania. Nie potrafiła oddać się komuś w stu procentach, tak mogła poświęcać się tylko dla pracy. Nie ważne jak bardzo by się starała Ron nie rozpalał w niej już tych uczuć co kiedyś, a przecież był dla niej tak dobry iż to niemożliwe, aby wina leżała po jego stronie.
- Zaczniemy od jutra, bądź tu o siedemnastej. – Powiedziała twardo i odeszła mocno uderzając obcasami o ziemię. Draco przez chwile stał i wpatrywał się jak bujne loki kobiety falują przy jej zdecydowanych ruchach. Czyżby Granger miała być jego ostatnią nadzieją. Uśmiechnął się, być może istniała jeszcze dla niego szansa. Pansy była jedyną osobą, której na nim zależało. Wierzył, że tylko ona będzie w stanie z nim być. Zbytnio bał się samotności, aby zaryzykować jej utratę. Nawet na myśl nie przyszło mu, iż na świecie są jeszcze inne kobiety. Tego dnia cała trójka Draco, Pansy i Hermiona kładli się do nieprzyjemnie zimnych łóżek i zasypiali z wyjątkową trudnością. Następnego dnia Hermiona obudziła się z bólem głowy, spowodowanym poprzednim wieczorem. Szybko pozbyła się nieprzyjemnego uczucia za pomocą odpowiedniego eliksiru. Była niedziela, jej zdaniem najgorszy z możliwych dni w całym tygodniu. Wczoraj zdołała posprzątać całe mieszkanie i przygotować wszystko na następny dzień do pracy. Dzisiaj powinna usiąść przed telewizorem i wtulić się w swojego chłopaka. Niedziela była dniem przyjemnego marnowania czasu. Tylko co dobrego może być w samotnym spoglądaniu na ekran mugolskiego urządzenia. Zrezygnowana ubrała się w sportowy zestaw i wszyła, żeby pobiegać. Przy drugim okrążeniu parku, nie daleko jej domu, przystanęła. Mimo wczesnej pory na ławce nieco dalej siedziała młoda para. Hermiona przyglądała się im przez chwile szukając wskazówek jakie mogła by później wykorzystać do wygrania zakładu. Zauważyła jak chłopak delikatnie gładzi dłoń dziewczyny, a ona się zarumieniła. Później szepnął coś na ucho, a na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Hermiona pokiwała zawiedziona głową i pobiegła dalej. Ją gładzenie po dłoni zaczęło by łaskotać, słodkie słówka szeptane do ucha, kiedy byli na tyle blisko aby powiedzieć normalnie, wydawały jej się głupie. Z przerażeniem zdała sobie sprawę, iż tak łatwo nie pomoże Malfoy'owi. Chociażby przez to, że większość słodkich rzeczy, które na ogół działają ją samą wprawiłyby w zakłopotanie albo śmiech, więc jak mogłaby coś takiego doradzać. Wracając do domu brunetka zakupiła kilka gazet mugolskich, w których aż roiło się od porad i listów czytelników i czytelniczek. Tytuły takie jak: „czego pragną kobiety", „zdobądź ją" czy „ 15 sposobów na kradzież jej serca" sprawiały, że czuła się głupio płacąc za wybrane gazety, ale jednocześnie były jej jedyną nadzieją. Po powrocie do mieszkania wzięła szybki prysznic i od razu przystąpiła do nowej lektury. Przeczytała wszystko i była absolutnie pewna, iż żaden z wymienionych sposobów nie zadziałał by na nią. Ale Parkinson zawsze była dużo bardziej słodka i dziewczęca od niej, więc pewnie coś z tych wszystkich sposobów musi znaleźć zastosowanie. Zostaje jednak druga ciężka kwestia jak nauczyć Malfoy'a kochać. Z głębi serca Hermiona miała nadzieję, iż Pansy samej już dawno się to udało, w innym razie po co miałby się tak starać. Wystarczyłoby więc przekonać go, że to co czuje to miłość. Po niezbyt przyjemnej lekturze Hermiona zrobiła obiad i krótko po spożyciu posiłku ruszyła na spotkanie z Malfoy'em. Mimo zmian jakie w niej zaszły jej styl dalej pozostawiał wiele do życzenia. I tym razem założyła lekko rozciągnięty sweter, tradycyjne rozszerzane jeansy i płaskie buty. Na miejsce dotarła o siedemnastej pięć. Draco jeszcze nie było, zniecierpliwiona rozglądała się dookoła.
- Cześć – usłyszała za plecami i podskoczyła. Skinęła delikatnie głową i popatrzyła na Malfoy'a unosząc brwi do góry.
- No co? – spytał nie do końca wiedząc o co tej kobiecie mogło chodzić.
- Spóźnienie Malfoy. Jak przychodzisz później to wypada co najmniej przeprosić. – Przewróciła oczami. Draco wzruszył tylko ramionami.
- Chodź na kawę, omówimy za co Pansy miała cię dość. Poza byciem sobą, bo to akurat dla mnie oczywiste. – Skierowała się w stronę małej kawiarni na rogu ulicy. Draco zacisnął zęby, ale odpuścił sobie komentowanie wypowiedzi Gryfonki. Lokal był bardzo przytulny. Na wejściu uderzył ich zapach kawy i czekolady. Usiedli z tyłu na kanapach. Draco wziął do ręki jedną kartę, a drugą podał Hermionie.
- Pójdę zamówić, co byś chciała?
- Eksp.. a właściwie niech będzie Latte i ciasto czekoladowe. – Powiedziała siląc się na uprzejmość. Obserwowała jak Draco podchodzi do kasy i rzeczowo składa zamówienie. Dziewczyna za barem uśmiechała się i bawiła włosami. Blondyn odebrał tacę i skinął głową zupełnie jakby był na spotkaniu służbowym.
- Dzięki. Widzę, że ty to samo. – Uśmiechnęła się.
- Taa.. – Zapadła między nimi krępująca cisza, przerywana jedynie dźwiękiem uderzenia łyżeczek o talerzyki z ciastem.
- A Pan/ Od zawsz- zaczęli równocześnie.
- Ty pierwszy.
- Nie lepiej ty.- Zawsze się musisz kłócić Malfoy.
– Powiedziała i lekko zmrużyła oczy.
- Chciałem powiedzieć, że zawsze lubiłem to ciasto, chociaż nie jadłem czekolady zanim nie poszedłem do Hogwartu. Twoja kolej. – spasował nie chcąc wprowadzać nieprzyjemnej atmosfery.
- Chciałam zapytać jakie ciasto lubi Pansy. Od czegoś musimy zacząć. – Zaczerwieniła się lekko, a wzrok utkwiła w talerzyku.
- A tak jasne. Właściwie to nie wiem. Rzadko jadaliśmy razem. Przeważnie starała się być na diecie, więc nie widziałem, żeby jadła coś słodkiego.
- Dobra to punkt pierwszy odpada. – Powiedziała pod nosem, tak że Draco ledwo ją usłyszał. Mężczyzna popatrzył na nią starając się zrozumieć co mogła mieć na myśli. Widząc jego zainteresowane spojrzenie dodała.
- Wiesz czekoladki, kwiatki i tym podobne, to przeważnie najłatwiejszy sposób żeby przeprosić kobietę.
- I ty byś na to poszła ? – Zapytał z niedowierzaniem.
- Nie ma takiej ilości kwiatów Malfoy, żebyś mnie do siebie przekonał. Na twoje szczęście to nie o mnie ma chodzić. – Pociągnęła łyk kawy, zamknęła oczy i momentalnie na jej twarzy zagościł uśmiech.
- Jesteś dziwna Granger.
- Eee, wybacz w pracy zawsze piję mocną, żeby szybko postawić się na nogi. Dawno nie piłam kawy tak słodkiej. – Odpowiedziała i drżącymi dłońmi od razu odstawiła szklankę. Cała sytuacja z minuty na minutę wydawała jej się coraz dziwniejsza, a on zastanawiał się nad sposobem w jaki rozkoszuję się kawą. Miała ochotę mu odpyskować, ale wizja że będzie mu winna przysługę zbytnio jej ciążyła.
- Wracając do tematu, co tyś jej zrobił, że w końcu miała cię dość? – Zapytała już zupełnie poważnie.
- Nie wiem, trzy dni temu jak przyszedłem po pracy, zaczęła wściekła pakować walizkę i dosłownie wyrzuciła mnie za drzwi. No dobra może się trochę spóźniłem. Mieliśmy duże zlecenie nie mogłem wyjść wcześniej. – rozłożył ręce.
- Musiał być inny powód. Przecież nie mogłaby mieć pretensji o pracę z czegoś trzeba – urwała w połowie zdania. Przed oczami przeleciały jej sceny, kiedy Ron wyrzucał jej, że nie poświęca mu wystarczająco dużo uwagi. Z złości pozbyła się wtedy jego miotły, którą kupił za jej pieniądze.
– czasem zrezygnować. Malfoy kobiety potrzebują uwagi, może czuła się niedoceniona, kiedy ciebie długo nie było. Ile godzin spędzasz w pracy?
- Koło dziesięciu, plus wyjazdy służbowe co jakiś czas.
– To tyle samo co ja -. Pomyślała Hermiona, ale zamiast tego odpowiedziała.
- To zaczniemy od poświęcenia jej więcej uwagi. Weźmiesz wolne na piątek. Będziemy mieli cztery dni żeby wszystko przygotować. Trzeba będzie kupić kwiaty i być może jakąś biżuterię. Do tego załatwimy wynajęcia całego lokalu. Pójdziesz na zakupy i powinieneś dać sobie radę. – klasnęła w dłonie.
- Żartujesz, mam się sam włóczyć po sklepach to mnie zabije.
- Dobra pomogę Ci. Dzisiaj i tak nic nie załatwimy, bo większość dobry sklepów jest zamknięta. W tygodniu pracuje do szesnastej, ale często się coś przeciąga, więc będę wolna dopiero po osiemnastej. Możemy się umówić na osiemnastą piętnaście w poniedziałek, a co dalej to się zobaczy.
- Niech będzie. – Powiedział i wrócił do jedzenia. Kiedy skończyli Draco odprowadził Hermione pod budynek gdzie mieszkała.
- Brzydko tu, nie masz gustu Granger.
- Ale bardzo funkcjonalnie. – odpowiedziała i założyła ręce na piersi.
- No powiedzmy. Wiesz co myślę, że twój pomysł to za mało. Pansy jest dużo bardziej wymagająca.
– Powiedział nie chcą kończyć tego wieczoru. Z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu chciał jeszcze trochę pobyć z Gryfonką.
- No dobra wejdź to jeszcze coś wymyślimy. – Odparła zrezygnowana. Gdyby dwa dni wcześniej ktoś powiedział Hermionie, że będzie gościła Malfoy'a pewnie by się roześmiała, ale i posprzątała mieszkanie. Kiedy weszli do środka Draco uniósł brwi. W salonie leżały gazety, które czytała rano. Na kanapie był nieposkładany koc, a na stole trzy puste szklanki po herbacie.
- Proszę, proszę panna idealna ma bałagan.
- Sorry, chłysto.. – złapał za jej różdżkę, uniemożliwiając wykonanie czaru.
- Daj spokój to nie jest konieczne, dobrze wiedzieć, że masz jakieś ludzkie cechy. – Powiedział i opuścili dłonie, trochę zbyt długo trzymając je razem. Po chwili Hermiona odsunęła się lekko speszona.
- Ja za to dalej czekam, aż ujawnią się twoje. – Odpyskowała, rozluźniając atmosferę. Usiedli, na kanapie odsuwając koc nieco dalej. Draco nachylił się i wziął do ręki gazetę, którą kobieta czytała rano. Przejrzał wszystkie porady zwracając szczególną uwagę na te podkreślone ołówkiem. Kiedy Hermiona krzątała się po kuchni parząc herbatę, przeczytał trochę i był już pewien, że zakupiła je ze względu na niego. Ze zdziwieniem musiał przyznać, iż zrobiła na nim wrażenie. Nie spodziewał się, że poważnie potraktuje prośbę, która brzmiała tak irracjonalnie.
- Pamiętaj, aby zawsze ją przytulać i okazywać uczucia. – Przeczytał na głos, kiedy w końcu Hermiona wróciła na miejsce.
- Tak, miałam nadzieję, że to coś pomoże. – Draco przysunął się do brunetki i przerzucił ramię po chwili lekko przytulił dziewczynę.
– Naprawdę mi na tobie zależy. – wyszeptał nad jej głową, wyjątkowo niskim i seksownym głosem. Hermiona zadrżała w jego ramionach. Delikatny dotyk spowodował obudzenie w niej czegoś co myślała, że nie istnieje. Nagle poczuła wyjątkową potrzebę pociągnięcia tego dalej.
- Mnie też na tobie zależy. – Powiedziała i przysunęła się bliżej. Pozwoliła, aby Draco przykrył ją delikatnie kocem. Trwali tak chwilę w bezruchu. Dopiero po kilku minutach, które dla nich wydawały się sekundami oderwali się od siebie.
-Całkiem nieźle. – Powiedziała, na co Malfoy jej przytaknął.
- Jest jakiś postęp. Dobra pożyczę to – wskazał na gazetę i chyba lepiej już pójdę. – Dokończył szybko i od razu wyszedł. Musiał stamtąd uciec, z niewiadomych przyczyn trzymanie Hermiony w ramionach sprawiło mu przyjemność. Wmawiał sobie, że dokładnie takie samo uczucie będzie mu towarzyszyć, gdy znowu na nowo przytuli Pansy. Tylko, że Parkinson była inna. Zawsze układała się w taki sposób, że praktycznie wisiała na jego ramieniu. Nie pozwalała mu się objąć, bo jak twierdziła, było jej tak nie wygodnie. Na dodatek używała bardzo słodkich i duszących perfum. Malfoy wracał do domu w deszczu, nie chciał się teleportować wolał przejść ulicami Londynu - to go zawsze uspokajało. Nogi same zaprowadziły go pod mieszkanie Pansy. Nie wiedział dlaczego i jak się tam znalazł. Poszedł na trzecie piętro budynku, drżącymi dłońmi otworzył drzwi.
- Czego tu szukasz. Wynocha. – Usłyszał męski głos, gdy tylko wszedł. Jak spod ziemi zjawił się przed nim jakiś mężczyzna. Nie wiedział kim jest, jednak po wyglądzie mógł spokojnie stwierdzić, że to ktoś bogaty. Z akcentu wywnioskował, że zdecydowanie nie pochodził z Anglii.
- Kochanie? Co się stało – Dobiegł go po chwili głos Pansy, jednak słowa nie były skierowane do Malfoy'a. Blondyn zacisnął pięści wbijając sobie boleśnie klucz. Minęło kilka dni, a Pansy już zwracała się kochanie do innego mężczyzny. Jemu zawsze powtarzała, że to niedojrzałe i jej nie wypada.
- Spokojnie przyszedłem tylko oddać klucze. Do widzenia. – Powiedział Draco chłodno i położył własność dziewczyny na stoliku. Malfoy nie zważał na słowa panny Parkinson. Nie wiedział nawet co mówiła. Nie mógł uwierzyć, iż tak szybko znalazła sobie kogoś innego. Myśl że to mogło rozpocząć się przed ich zerwaniem uderzyła w niego z pełną mocą. Tego wieczoru spał bardzo niespokojnie. Jednak w pewien sposób poczuł się wolny. Przestał obwiniać siebie i krytycznym okiem spojrzał na dotychczasowe zachowanie Parkinson. Następnego dnia pojawił się o osiemnastej piętnaście w umówionym miejscu. Stwierdził iż najwyższy czas, żeby wszystko odwołać. Hermiona pojawiła się nieco spóźniona. Zabiegana miała przewieszoną torbę i rozpięty płaszcz z pod którego wystawał rozciągnięty sweter. Draco mimowolnie uśmiechnął się na jej widok. Jej roztargnienie było dość słodkie.
- Wybacz. Ale za to mam już wszystko zaplanowane. Pomyślałam jeszcze o sukience. Ona często chodziła w nie ubrana w Hogwarcie, kiedy mieliśmy wolne, zawsze w takich żywych kolorach. Więc może kupimy coś w tym nowym sklepiku na rogu ulicy. Później biżuterię i standardowo kwiaty, ale to może lepiej przed samym spotkaniem. Chociaż wypadałoby je zamówić.
– Mówiła szybko, uniemożliwiając Draco dojście do słowa.
- Właściwie.. – zaczął niepewnie. Hermiona podniosła na niego wzrok. A Draco zdał sobie sprawę jak bardzo jej na tym zależało. – znam lepszy sklep. – dokończył i uśmiechnął się tajemniczo. Nie potrafił przerwać gry, która sprawiała mu przyjemność. Doszli do bardzo drogiego butiku. Sprzedawczyni, gdy zobaczyła Hermione nawet nie raczyła podejść. Granger szybko sobie zdała sprawę, iż takie traktowanie jest jej winą. Speszona spuściła głowę.
- Ekhm- O pan Malfoy, witam serdecznie.
- Karoline, poznaj moją znajomą Hermiona – Przedstawił Draco surowym głosem. Brunetka przez chwilę się wahała. Jednak widząc karcącą minę blondyna szybko zaczęła zachowywać się normalnie. Podawała Hermionie coraz to droższe i lepsze suknie.
- Myślę, że ta będzie odpowiednia. – Wskazała Granger na krótką chabrową sukienkę z cekinami. Stanowczo był to styl Parkinson.
- Wiesz, wolałbym coś innego. Możesz przymierzyć tę czerwoną? – Wskazał na środkową długą suknię z wystawy. Widząc zdziwioną minę dziewczyny szybko dodał.
– Macie pewnie podobny rozmiar, wolę wiedzieć czy dobrze leży.
- Tylko ten jeden jedyny raz, Malfoy. – Powiedziała oburzoną i łapiąc suknię udała się do przymierzalni. Kiedy wyszła Draco oniemiał, suknia leżała idealnie, podkreślała figurę brunetki.- Bierzemy. – powiedział od razu.
- Nie sądzę, żeby była w stylu Parkinson.
- Tobie się podoba?- Bardzo, ale nie o mnie ma chodzić. – Zauważyła brunetka. Draco jednak zignorował tę uwagę i zapłacił za suknię. Po wyjściu z sklepu Hermiona nie mogła przestać narzekać, że Draco nie powinien ignorować gustu Pansy, tylko jak ją kocha, zaakceptować jej styl. Ciągłe słuchanie o byłej dziewczynie, było dla Malfoy dość trudne. Powoli dopadały go wyrzuty sumienia, że nie powiedział Hermionie prawdy. Oboje oderwali myśli dopiero u jubilera. Wspólnie wybrali złotą kolię idealnie pasującą do wcześniejszego zakupu. Po wyjściu nie odezwali się do siebie.
- Tu jest ta kwiaciarnia, o której ci mówiłam. – Powiedziała Hermiona przerywając ciszę i wskazała palcem na mały budynek.
- Poczekasz chwilę, to akurat chciałbym sam załatwić. – Powiedział i zostawił zdziwioną dziewczynę. Było jej trochę przykro, że nagle odsunął ją od całego projektu. Trzymała w dłoniach wybraną biżuterię i z trudem musiała przyznać, że była trochę zazdrosna, iż kolia nigdy nie będzie zdobić jej szyi.
- Daj, wyślę to, nie ma powodu żebyśmy musieli to ze sobą taszczyć. – Wziął od dziewczyny pakunek i teleportował, gdy tylko wrócił.
- Właściwie to muszę ci coś wyjaśnić. Może lepiej przy kawie. – Skinął głową na małą kafejkę niedaleko. Zaciekawiona Hermiona postanowiła wysłuchać co ma do powiedzenia. Draco odprowadził dziewczynę do stolika, po czym chwilę później wrócił z latte. Zapamiętał – przeszło przez myśl Hermionie, kiedy upiła duży łyk słodkiej kawy.
- To o czym chciałeś rozmawiać? – zapytała, odstawiając szklankę. Draco wziął głęboki oddech i starając się zachować nie wzruszoną minę zaczął:
- Tak właściwie, to byłem wczoraj u Pansy. – widząc zdziwienie w oczach Granger z trudem utrzymywał na niej wzrok. – Była z innym, całkowicie zerwałem z nią kontakt. To wszystko na nic, zrozumiałem że nie chcę z nią być.
- Czekaj, wczoraj?? Czyli dzisiejsze chodzenie po sklepach było po co Malfoy? Myślałam, że się zmieniłeś, a ty dalej bawisz się ludźmi tworząc swój teatrzyk. – Powiedziała i wstała od stolika. Nie pozwoliła mu dojść do słowa, natychmiast opuściła kawiarenkę i teleportowała się pod swój blok. Była wściekła, jak on mógł tak po prostu zajmować jej czas dla jego pieprzonego kaprysu. Wchodząc po schodach miała prawie łzy w oczach. Gdy otworzyła drzwi mieszkania zamarła. Cały jej dom udekorowany był czerwonymi różami, były dosłownie wszędzie. Po środku pokoju stały dwa pakunki, nie musiała otwierać dobrze znała ich zawartość. Obok znajdowała się jedna biała róża z karteczką. Drżącymi dłońmi Hermiona podniosła liścik. Wiem, że nie ma kwiatów, które Cię do mnie przekonają, mimo to muszę spróbować. Draco Zakryła usta dłonią, to wszystko wydawało jej się tak bardzo mało prawdopodobne.
- Wybaczysz? – usłyszała szept tuż za sobą. Nie musiała się odwracać, aby wiedzieć kto za nią stoi. Najwyraźniej Draco musiał teleportować się krótko po niej.
- Nienawidzę Cię Malfoy – syknęła, po czym obróciła się do niego i przytuliła. Draco objął ją delikatnie. Stali tak parę minut, rozkoszując się wzajemną bliskością.
- Jak ty to sobie wyobrażasz ? – spytała odrywając się od niego na chwilę.
- Nie wiem Granger, nie znam się na kwiatkach i tej całej reszcie. Niech po prostu jakoś leci tylko wspólnie. – Spojrzał jej prosto w oczy, Hermiona jedynie skinęła twierdząco głową, zbyt zszokowana tym wszystkim, aby cokolwiek powiedzieć. Po czym ponownie przytuliła się do Malfoy'a. Ich uczucie dopiero kiełkowało, jednak tego dnia oboje mieli nadzieję, że z czasem rozkwitnie i zostanie z nimi jak najdłużej.